Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Troszcząc się o potomstwo – zapewniając mu pożywienie i bezpieczeństwo – rodzice częściowo dbają o własne geny, które przekazali synom i córkom (ponieważ oni mogą przekazać je kolejnym pokoleniom). Dlatego w przyrodzie wyewoluowało wiele rodzajów opieki rodzicielskiej. U wielu gatunków są to zachowania automatyczne i bezrefleksyjne, u ludzi opierają się na skomplikowanym mechanizmie emocjonalnego przywiązania i miłości – ale u ich podłoża leży ta sama ewolucyjna logika.
Biolodzy używają nieco bezdusznego terminu „inwestycji rodzicielskich”. Taka inwestycja może mieć różną „stopę zwrotu” dla obu płci w konkretnych warunkach środowiska: np. w społecznościach, w których zasoby kontrolowane są przez mężczyzn żeniących się z wieloma kobietami jednocześnie, rodzicom bardziej opłaca się dbać o synów. Prawdopodobnie spłodzą oni bowiem dzieci z wieloma żonami, zapewnią więc swoim rodzicom większą liczbę wnuków niż ich córka, która będzie mieć szansę zostać zaledwie jedną z kilku żon jakiegoś mężczyzny. Gdy te same warunki będą się dłużej utrzymywać przez wiele pokoleń, takie racjonalne z punktu widzenia ewolucji preferencje mogą utrwalić się w społeczności w postaci normy społecznej lub wręcz moralnej, kształtującej kolejne zwyczaje.
Gdy mężczyźni żenią się z wieloma kobietami i rywalizują o nie swoim majątkiem, to ich przyszli teściowie mogą domagać się od kandydatów na zięciów opłaty za możliwość poślubienia córki, które będą wówczas dla rodziców źródłem dochodu. W społecznościach zawierających małżeństwa monogamiczne to mężczyźni często mogą domagać się od rodziców swojej wybranki posagu – cały majątek i tak zostanie odziedziczony przez potomstwo ich córki.
W pasterskich społecznościach w tybetańskim regionie Amdo, wśród których swoje badania przeprowadziły niedawno Juan Du i Ruth Mace („Behavioral Ecology”, styczeń/luty 2018), spotyka się obecnie zarówno małżeństwa poligyniczne, jak i monogamiczne. Badaczki interesowało to, jakiej płci dzieci pragnęli mieć rodzice. Większość twierdziła, że woli synów, co może odzwierciedlać minione losy całej społeczności – przez wiele pokoleń tybetańskim rodzicom w istocie bardziej opłacało się inwestować w synów. Zbadanie rzeczywistych wskaźników takich preferencji (m.in. długości okresu karmienia piersią dzieci, śmiertelności w dzieciństwie i częstości dawania podarunków pieniężnych) przyniosło jednak przeciwne wyniki do deklarowanych – okazało się, że faworyzowane są córki.
Zmiana, która nastąpiła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, jest pokłosiem przemian, które zaszły w regionie. Przed okresem komunizmu w regionie bogactwo było nierównomiernie dystrybuowane, a mężczyźni w roli pasterzy i wojowników odgrywali kluczową rolę w zabezpieczaniu majątku, co promowało poligynię i w efekcie – preferowanie przez rodziców synów. Komunizm doprowadził do równiejszego podziału dóbr, a wycofanie się z kolektywnej gospodarki po kilkudziesięciu latach – do zmniejszenia roli mężczyzn w zapewnianiu bogactwa. M.in. dlatego, że pastwiska, które przydzielono każdej rodzinie, zostały ogrodzone, co zmniejsza zapotrzebowanie na mężczyzn-wojowników.
Rola kobiet w zabezpieczaniu majątku za to znacznie wzrosła, m.in. dlatego, że wraz z ogrodzeniem pastwisk zwiększył się dystans do źródeł wody, a pojenie stada należało do ich obowiązków.
Ponadto kobiety są bardziej skłonne rewanżować się w przyszłości za otrzymaną w dzieciństwie opiekę i udzielać rodzicom zarówno finansowego, jak i emocjonalnego wsparcia – co także, jak twierdzą badaczki, może mieć wpływ na to, że tybetańscy rodzice zaczęli bardziej inwestować w córki. ©℗