Dwóch lub trzech

Gdybym był znanym i lubianym coachem (czyli zawodowym trenerem ludzi, żeby byli ludźmi), napisałbym książkę o konieczności jak najszybszego zakończenia ery zebrań i wyniesienia na piedestał spotkań.

09.10.2018

Czyta się kilka minut

Zebrania to mój koszmar. Jeszcze kiedy pracowałem w warunkach bardziej korporacyjnych, szybko się zorientowałem, że nie istnieje lepsza metoda turbomarnotrawienia czasu. Turbo, bo zamiast spalać czasowe rezerwy jednostki, pochłania je wielu osobom, często nie dając za wiele w zamian. Większość zebrań, w których brałem udział, to klasyczne nasiadówki, których celem teoretycznie miało być poinformowanie się o czymś lub wydyskutowanie decyzji, a w istocie bywały wygodną formą rozmycia odpowiedzialności. Bo skoro kolektyw chce iść w taką, a nie inną stronę...

Zebrania to pozór demokracji, fasada współpracy. Przedstawicielom świata biznesu zawsze sugeruję, by każdy, kto planuje zwołanie zebrania, z automatu płacił za to stówkę do wspólnej kasy, z której później w firmie kupuje się kawę albo prezenty na święta. Jeśli zebranie rzeczywiście jest niezbędne (bywa i tak) – te pieniądze to świetna inwestycja. W innym razie będą progiem, na którym zwołujący się zatrzyma. Bo gdy coś jest za darmo, ludzie zwykle biorą to bez opamiętania, gdy zaś pojawia się choćby minimalna opłata, zaczyna się kalkulacja, czy warto.

Spotkanie to zupełnie inna historia, inna gęstość. Cóż poradzę, że po tylu latach kościelnego życia wszystko kojarzy mi się z jednym – a w tym przypadku ze świętem Spotkania Pańskiego, jak nasi prawosławni bracia określają Ofiarowanie Pańskie. Podczas gdy nas owo „ofiarowanie” prowadzi raczej w kierunku analizowania judaistycznej obrzędowości, na Wschodzie towarzysząca temu świętu ikona czyni nas świadkami rewolucyjnego momentu o kosmicznym znaczeniu: oto przyjazne, płynnie zazębiające się w osobie Jezusa zetknięcie dwóch epok, dwóch bytów, dwóch światów, Starego i Nowego Testamentu, ludzkości i Boga Stwórcy, oczekiwania i spełniającej je nadziei.

Spotkanie nie pyta: „co zrobimy”, ale „jak będziemy”. Warunkiem wstępnym spotkania nie jest tożsamość poglądów, lecz jedynie szacunek dla obecności drugiego. Spotkanie nie zna imperatywu kompromisu, owego ciśnienia, które na zebraniach w miarę ich upływu każe nam przebierać nóżkami, bo jeszcze nie wydyskutowaliśmy protokołu zbieżności, jeszcze się do siebie nie upodobniliśmy. Spotkanie nie wymusza jednolitości. Są takie spotkania, z których zyskiem jest sam fakt spotkania. Podtrzymanie relacji. Zwiększenie zasobu poznawczej pojemności.

Czytając ostatnio opracowanie Jame Schaefer („Theological Foundations for Enviromental Ethics. Reconstructing Patristic and Medieval Concepts”), w którym analizuje ona nauczanie Ojców Kościoła i wielkich teologów przeszłości poświęcone relacjom człowieka z resztą stworzonego świata, natknąłem się na myśl, która mnie uwiodła. Schaefer pisze o „wyczekującej pauzie”, która winna być ustawiona w nas jako domyślne zachowanie na początku każdego spotkania z innym bytem. Jasne, nie mówimy tu o sytuacjach, kiedy naprawdę niezbędne jest natychmiastowe podjęcie działania. Mówimy o tych, gdy mamy wybór: odpalić swoje „ja”, świat swoich oczekiwań, wyobrażeń, głodów i lęków czy zrobić najpierw obok siebie odrobinę miejsca, tak by gość zdążył przekroczyć nasz próg i chociaż się przedstawić, zadać jakieś pytanie, zanim zaczniemy zarzucać go odpowiedziami. Nie kneblować gościa i przychodzącego w nim Boga.

To, co pisze Schaefer, to uniwersalna recepta dotycząca i ludzi, i zwierząt, i całości stworzenia. Przypominająca, że to nie my jesteśmy bogami, że Bogiem jest jednak Ktoś inny, kto nieustannie się przez ten świat wyraża. „Ludzie wierzący w to, że Boża obecność i charakter wyrażają się przez doświadczalny zmysłowo świat, powinni podchodzić do stworzeń ostrożnie, uważnie, z otwartością na ich sakramentalny charakter, unikać natychmiastowych reakcji, które mogłyby utrudnić ich zdolność do przekazywania owej Bożej obecności i charakteru. Wszystko, co stworzone: ziemia, zbiorniki wodne, masy powietrza – powinny być spotykane z oczekiwaniem, że Bóg chce nam coś przez nie powiedzieć. Żaden składnik świata nie powinien być postrzegany, dotykany, wąchany, słyszany czy smakowany bez odniesienia do Boga, którego hojność wyraża się w mnóstwie różnorakich bytów powstałych na Ziemi w procesie ewolucji. Żaden naturalny byt nie powinien być z miejsca odrzucany albo źle traktowany już na wstępie, z definicji, jeśli tylko nasze życie i jego absolutnie niezbędne potrzeby nie są bezpośrednio i nieodwołalnie zagrożone. Przystępujący do sakramentu stworzenia zatrzymają się w oczekiwaniu, uszanowując stworzenia, gdy zetkną się z nimi, ponieważ są one Bożymi pośrednikami”.

Maryja nie odbyła „burzy mózgów” albo operacyjnego zebrania z aniołem. W scenie zwiastowania spotkały się i przeniknęły dwa kosmicznie różne światy. Spotkanie Jezusa z Janem Chrzcicielem, z Marią i Martą, z Nikodemem, z Zacheuszem, z celnikiem Mateuszem – to w nich się dziś przeglądamy, szukając inspiracji, ratunku; w myśli, że Bóg chce z człowiekiem być, a nie prać mu mózg, załatwiać z nim deale, oczekiwać sprawozdań. Spotkanie, a nie zebranie, zawsze ratowało ten świat, i tylko ono może go dziś uratować. To czytelna recepta, jak postępować we wszystkich (również tych dzisiejszych kościelnych) kryzysach, tak by wszystkiego, co nam dano, do końca nie zmaścić.

Kultury spotkania nam dziś trzeba w o wiele większym stopniu niż technik z dziedziny zarządzania. Mamy ogarnięte imprezy z udziałem tysięcy. Pytanie, jak radzimy sobie w sytuacji, gdy spotyka się (bo w tej skali to nie jest zebranie) „dwóch lub trzech”. To ważne, by – gdy Jezusa coraz rzadziej spotkać można w wielkich chrześcijańskich zbiegowiskach – ocalić kameralną przestrzeń, w której zobowiązał się być. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2018