Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak pewnie wiecie, w minionym tygodniu kilka dni dane mi było spędzić w Rzymie – w Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła otrzymywałem paliusz z rąk Ojca Świętego, a w wigilię tej uroczystości uczestniczyłem w publicznym konsystorzu, na którym do kolegium kardynałów został włączony abp Konrad Krajewski.
Dzień wcześniej wraz ze wszystkimi łódzkimi biskupami uczestniczyliśmy w audiencji generalnej, i po niej mogliśmy podejść do papieża na moment prywatnej rozmowy. Podeszliśmy razem z moim poprzednikiem – łódzkim arcybiskupem seniorem Władysławem Ziółkiem, aby m.in. podziękować za nominację kardynalską abp. Konrada – pierwszego łodzianina odznaczonego purpurą.
Franciszek słuchał nas uważnie, a po chwili powiedział mniej więcej tak:
„Papież, aby sprawować swoją posługę Piotra, potrzebuje rąk – dwóch rąk. W jego misji istotne są bowiem dwa wymiary: nauczanie i posługa miłości. I dlatego na obecnym konsystorzu godność kardynalską otrzymuje m.in. dwóch prefektów: prefekt Kongregacji Doktryny Wiary i prefekt [tak, papież użył tego słowa], jakim jest papieski jałmużnik”.
Te dwie nominacje mają pokazać wagę, jaką papież przywiązuje do dwóch wymiarów swojej misji. Wykład wiary i dzieła miłosierdzia. Wzięte komplementarnie. Bez różnicowania: co ważniejsze? Jak dwie ręce. Obie równie konieczne – inaczej człowiek staje się niepełnosprawny. Kiedy piszę ten tekścik, myślę o tym, ile rzeczy wykonujemy obydwoma rękoma naraz. Jedną ręką to niemożliwe.
Muszę przyznać, że ta wypowiedź Franciszka we mnie od kilku dni pracuje: pokazuje jego myślenie wcale nie dla wszystkich oczywiste. Myślę o tym, że wielu komentatorów traktuje papieża z dystansem, gdy chodzi o wykład doktryny. Jedni mówią, że nie ma precyzji swego poprzednika – wielkiego teologa, jakim jest Benedykt XVI; inni idą dalej, i oskarżają go o nonszalancję w podejściu do nauczania prawd objawionych albo nawet o chęć ich korygowania. Franciszek mówi (nie po raz pierwszy): doktryna jest dla mnie ważna. W żaden sposób nie zamierzam jej zmieniać. Reforma Kościoła nie wymaga zmiany nauczania, lecz zmiany odniesienia. Stąd właśnie owe dwie nominacje kardynalskie.
Czy samym nauczaniem – nawet najlepszym i najbardziej precyzyjnym – można otworzyć człowieka na doświadczenie zbawienia? Nie. To Sokratesowi wydawało się, że wystarczy człowiekowi wytłumaczyć, na czym polega dana cnota, aby zaczął nią żyć...
Czy można człowieka rzeczywiście kochać, biorąc w nawias prawdę? Również nie. Jezus mówi: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
A o to właśnie chodzi w spotkaniu z Nim: nie tylko o wiedzę – o światopogląd, ale o wyzwolenie, o zbawienie. Mówił o tym Franciszek również podczas ostatniej katechezy: Bóg najpierw wyprowadza Izraelitów z Egiptu, a dopiero potem – na Synaju – ogłasza im przykazania. Znów: zbawienie (miłosierdzie) i pouczenie (wykład prawdy). Dwie ręce.
Tak widzi swoją misję Piotr. Tak musi widzieć ją – i praktykować – Kościół. Tak muszę widzieć ją – i praktykować – ja. ©
Czytaj także: Szymon Hołownia: Kardynał ewangelicznie niebezpieczny