Dwie cerkwie

Było zimno. Minus dziesięć przynajmniej. Nie mogłem przyjść wcześniej i zdążyłem na ostatnie pół godziny.

13.03.2018

Czyta się kilka minut

No i nie zmarzłem tak jak reszta. Stali w lodowatej cerkwi prawie trzy godziny, bo tyle trwa prawosławne nabożeństwo żałobne. Ze dwadzieścia osób – nie byli w stanie ogrzać niewielkiego wnętrza. Z ust księdza unosiła się para i mieszała z dymem kadzielnicy. Kiedyś tak nie było, bo wieś do czasu akcji „Wisła” liczyła prawie sto trzydzieści domów. Więc nawet w największy mróz starczało ciał, by wypełnić drewniane wnętrze ciepłem. Tak. Drewniane, przytulne, wyzłocone, z rzędami ikon z potrójnymi wrotami ikonostasu.

Łemkowskie cerkwie w Beskidzie Niskim zawsze przypominały mi starodawne żaglowce. Latem zanurzone w zielonym rozfalowanym krajobrazie. Zimą uwięzione w nieruchomej bieli, niczym statki odkrywców Północy. Ale zawsze wewnątrz ciepłe od nadprzyrodzonego blasku ikon. Nawet w mróz.

Tak się złożyło, że pierwszy raz przyjechałem w Beskid w okolicach prawosławnej Wielkanocy. To było wiele, wiele lat temu. Wieczorem w Wielką Sobotę wyruszyliśmy z przyjaciółmi do wsi Bartne. Bartne jest wyjątkową wsią na Łemkowszczyźnie. Po akcji „Wisła”, w latach 50., niemal w całości powróciła z wygnania. Szliśmy trzy godziny przez ciemność, bezdrożami, przez wysiedlone, nieistniejące wsie, po których pozostały jedynie kamienne krzyże, resztki fundamentów i dziczejące sady. Koło północy byliśmy na miejscu. Cerkiew stała rozświetlona, wypełniona ludźmi, w powietrzu snuła się woń kadzidła. Weszliśmy do środka, by już po chwili zrozumieć, że w żaden sposób nie wydostaniemy się aż do końca jutrzni, bo wiernych wciąż przybywało i przybywało. Pełna była nawa, pełny babiniec, tłoczyli się u wejścia. Batniański chór potężnie śpiewał. Zapach świec i kadzideł uderzał do głowy. Ścieśnione ciała wydzielały woń perfum, potu, promieniowały gorącem i to było tak, że ten gorąc szedł od ludzi, od świec, ale i od cerkiewnego złota, razem z tym ikonowym blaskiem szedł, razem z tym rajskim dobrym ogniem ze świata wiecznego blasku, gdzie już nigdy nie będzie mroku i żadna rzecz nie rzuci cienia. No i to tam, wiele, wiele lat temu miałem wizję, że drewniana cerkiew jest jak żaglowiec, jak starodawny galeon do przeprawy dusz przez burzliwe wody doczesności. Staliśmy stłoczeni, ściśnięci, z twarzami lśniącymi od potu, i nawet nie można było się przeżegnać ani pochylić w pokłonie. Ale wyobrażałem sobie, że świątynia płynie w ciemnych przestworzach beskidzkiej nocy, kołysze się, jej więźba poskrzypuje niczym wręgi kadłuba, a wiatr napiera na trzy wieże jak na trzy żagle. Trochę mi się w mojej prostoduszności jakiś łemkowski Chagall chyba zwidywał w cudownej komunii z ognistym wozem Eliasza. Tak przecież działają długie, wyczerpujące obrzędy, które wystawiają nasze dusze i zmysły na próbę.

A teraz ten mróz i to wnętrze ledwo zaludnione, inna cerkiew. Sąsiadka miała 95 lat. Dzień był pochmurny i z okien sączyło się smutne światło. Zanurzone w nim płomyki świec wyglądały blado, jakby miały zaraz zgasnąć. I ta para z ust księdza, wydobywająca się z każdym wersetem liturgii. Słowa skazane na chłód, na zmarznięcie, na ostateczną ciszę. Tak jak w rzeczywistej śmierci. Może tak powinno wyglądać grzebanie. Odprowadzanie zmarłych. Że nie jak na starodawnym żaglowcu, tylko trochę jak w podziemiu, w jaskini, w głębi, gdy blask powoli przygasa i cisza pochłania ostatnie dźwięki. I zostajemy sami. Umarły i my. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2018