Dwa horrory

Już sam tytuł może się zdawać niesmaczny. Całość nie wszystkich uspokaja, bo choć „Noc żywych Żydów” Igora Ostachowicza to rzecz głęboko przemyślana, gatunek makabrycznego thrillera daleki jest od przyjętej tonacji pisania o Zagładzie.

07.05.2012

Czyta się kilka minut

Lepiej milczeć, jak powszechnie sądzimy, niż naruszać zasadę stosowności, ten estetyczno-etyczny, intuicyjnie przez odbiorców wyczuwany probierz dopasowania decorum do tematyki na zawsze już spowinowaconej z niewyrażalnością i milczeniem. A także – co bodaj bardziej uciążliwe – atakowanej przez kicz, klisze i łatwy z pozoru akces do powagi i dramatyzmu. Rewolucyjny pod tym względem okazał się w ostatnich latach poemat Bożeny Keff „Utwór o matce i ojczyźnie”, ochroniony w końcu przed zarzutami o niestosowność – w tym przypadku wulgarność, ekshibicjonizm, brutalność – przez gęstość poetyckiej formy i sam fakt żydowskiego pochodzenia autorki.

Ostachowicz porwał się na rzecz podobnie niebezpieczną. Napisał popularną powieść. Zderzył światy sąsiadujące ze sobą, zdawałoby się, jedynie czysto umownie, jak świat klasyki kinowego horroru z... klasyką horroru rzeczywistego. W obrębie topografii Warszawy autor, podobnie, doprowadza do skandalicznego przebicia między wykluczającymi się matriksami. Centrum handlowe Arkadia, miejsce wiecznej szczęśliwości solennie podtrzymywanej przez obroty handlu, zmiksowane zostaje z widmowym bytem dzielnicy Muranów. Urzeczywistnia się potoczna, ale tabuizowana przez warszawiaków prawda o miejscu, gdzie spod wypiętrzenia gruzów straszą duchy pomordowanych, żywcem spalonych, zmarłych z głodu i pragnienia. Duchy to mniejsza, ale co z trupami? – pyta teraz pisarz, wchodzący w życie literackie na prawach późnego debiutanta. Może pozwolić sobie na chuligańskie zagrywki, ale korzysta z dość już poważnych zasobów własnej filozofii.

Wyświetlenie, ucieleśnienie tego, co na co dzień niewidzialne, choć fantazmatycznie stale obecne, doprowadza do znamiennego odwrócenia porządku, do karnawałowego oswajania „obscenicznej” żydowskiej śmierci. „Warszawska ulica wyglądała, trzeba przyznać, dość upiornie. Szliśmy z Chudą, kapitanem, Rejczel i przestraszonym Krystinem, sąsiadem, którego chwilowo staraliśmy się omamić opowieściami o grupach rekonstrukcyjnych, w stronę Ogrodu Saskiego. Mijaliśmy więcej osób nieżywych niż żywych. Sytuacja od wczoraj zmieniła się o tyle, że teraz żywi czuli się nieswojo (...), starali się nie patrzeć na boki i jak najszybciej dotrzeć do pracy albo do domu, czyli miejsca, gdzie można odetchnąć wśród żywych”. Wymienione tu osoby to bohaterowie tworzący ad hoc powołaną wspólnotę, „neożegotę” kombo do walki z neonaziolami, ale i z samym rogatym, ogoniastym diabłem opanowującym dusze najzwyklejszych panów Wojtków Cieślaków. Polsko-żydowska więź to rodzaj braterstwa broni, wrażliwego jednakże i na więzi siostrzane, skoro wiele tu się dzieje wokół problemu kupowania ciuchów dla niemodnie i niestosownie ubranej martwej żydowskiej młodzieży, wyległej teraz na ulice Warszawy. W kwestii gender narrator, a zarazem bohater powieści jest dość przyzwoicie uświadomiony, choć stale na ten temat ironizuje.

Zdobywanie przez niego świadomości, a także Mocy (tak, popkulturowej Mocy traktowanej całkiem serio!), to proces tworzący głęboką dramaturgię powieści. Oto ani wymienialna, przyzwoita waluta spoczywająca na kontach bohatera, ani „wegetarianizm przeradzający się w weganizm” jego narzeczonej Chudej, ani dostęp do dobrej jakości narkotyków i zabawy w klubach, ani też administracyjne procedury UE jeszcze nie czynią z niego rzeczywistego obywatela Polski, Europy i świata. Uczynić to może dopiero przywrócona pamięć, świadomość naznaczenia miejsca, w którym się znajdujemy. Wreszcie – solidarność z tymi, których nikt oprócz nas, tu żyjących, nie mógł opłakać. Powieść Ostachowicza zdaje się, w tym sensie, literackim rozpisaniem nieco zatrważającego niegdyś tytułu książki Marii Janion „Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi”. No dobrze – zdaje się mówić autor – to sprawdźmy, jak by to mogło w praktyce wyglądać.

Wygląda, jak się okazuje, prowokacyjnie. Toczy się wartko. Fraza Ostachowicza jest nowoczesna, oryginalna, bogata. Pojemna i odważna. Samo słowo „Żyd” wydaje się przecież Polakom obsceniczne właśnie dlatego, że zbitka Żyd/trup i jej pochodne – trupy żydowskie, martwi Żydzi, żydowskie upiory – to najbardziej elementarny komponent wypartych treści naszej zbiorowej świadomości. Gdzie oni są i czego mogą chcieć od nas? Co mają wspólnego ze współczesnym światem? – te pytania, za Marią Janion, Yael Bartaną, Agnieszką Arnold, Janem Grossem i wieloma innymi, brawurowo przedstawia teraz Ostachowicz.


Igor Ostachowicz, „Noc żywych Żydów”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012



KAZIMIERA SZCZUKA jest krytyczką i historyczką literatury, publicystką, członkinią zespołu „Krytyki Politycznej”, feministką, działaczką ruchów kobiecych, autorką m.in. książek „Kopciuszek, Frankenstein i inne” oraz „Milczenie owieczek. Rzecz o aborcji”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2012