Drugi chrzest

Kilkadziesiąt lat po tym, jak Jordan poprowadził do chrzcielnicy Mieszka I, z polskiego Kościoła nie pozostał kamień na kamieniu. Największe zasługi w jego odbudowie mieli dwaj słynni antagoniści: król Bolesław Śmiały i biskup Stanisław.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Z lewej: Chrzest Mieszka I, przyjęty prawdopodobnie z rąk biskupa Jordana (XIX-wieczna rycina). Z prawej: Św. biskup Stanisław ze Szczepanowa (XVI-wieczny obraz w krużgankach krakowskich franciszkanów).  / Fot. Reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM
Z lewej: Chrzest Mieszka I, przyjęty prawdopodobnie z rąk biskupa Jordana (XIX-wieczna rycina). Z prawej: Św. biskup Stanisław ze Szczepanowa (XVI-wieczny obraz w krużgankach krakowskich franciszkanów). / Fot. Reprodukcja: Piotr Mecik / FORUM

Decyzję Mieszka I o chrzcie i późniejszy wysiłek jego następców, by nakłonić słowiańskie plemiona tworzące monarchię piastowską do przyjęcia wiary w Chrystusa, można porównać do zasiania nasion gorczycy w niezbyt żyznej glebie. Ziarno – jak wiemy z Ewangelii – musi obumrzeć, aby wydać owoc. Tak też się stało z polskim chrześcijaństwem.

Mimo pracy Jordana – pierwszego biskupa Polski – pozostałych biskupów i dzielnych misjonarzy działających w terenie, plemiona polskie w głębi duszy pozostały pogańskie. Nie pomogły okrutne praktyki „duszpasterskie” Bolesława Chrobrego, który kazał wybijać zęby nieprzestrzegającym postów, a niewiernym mężom przybijać mosznę do desek mostu... Nie pomogło fundowanie kolejnych klasztorów – ośrodków misyjnych.

Kronikarz Thietmar, wspominając zapalczywe działania kołobrzeskiego biskupa Reinberna – który m.in. „niszczył i palił świątynie z posągami bożków i oczyścił morze, zamieszkałe przez złe duchy, wrzuciwszy w nie cztery kamienie pomazane świętym olejem” – ocenił, że „zaszczepił on na bezpłodnym drzewie latorośl winną”. Było to – w odniesieniu zarówno do Pomorza, jak i reszty Polski – raczej pobożne życzenie.


1050 lat temu Mieszko I przyjął chrześcijaństwo i na zawsze zmienił bieg naszej historii. Ale czy na pewno wiemy dlaczego, gdzie i kiedy się to stało? Zapraszamy w pasjonującą podróż przez mroki najwcześniejszych dziejów Polski | Przeczytaj dodatek "966: ŚWIADECTWO CHRZTU" »


Nowo ochrzczonych poddanych Mieszka i Bolesława Chrobrego trudno nazwać chrześcijanami według współczesnych kategorii. Historycy dowodzą, że mimo przyjęcia chrztu nie mieli oni najmniejszych wątpliwości co do tego, że dawni bogowie istnieją – co najwyżej stali się w ich oczach szkodzącymi ludziom diabłami. Ci, do których misjonarze nie dotarli, przyjmowali z kolei za oczywiste, że istnieje Bóg chrześcijan, jest On jednak „zachodni” i nie obchodzi Go los ludów słowiańskich. „Między tymi poglądami krańcowymi było dość miejsca na synkretyzm religijny, określany w źródłach ruskich mianem dwójwiary” – podsumował historyk Władysław Dziewulski.

Niewiele wprawdzie znamy konkretów na temat ludowych praktyk pogańskich w Polsce, nie ulega jednak wątpliwości, że miały się dobrze, skoro w sąsiednich Czechach książę Brzetysław – ten sam, który najedzie Polskę i spustoszy Gniezno – musiał zwalczać czarowników i wróżbitów, palić święte gaje, w których wieśniacy składali ofiary starym bogom, czy zakazywać przerażających tańców pogrzebowych, które miały wywoływać dusze umarłych.
W czasach zamętu politycznego po śmierci Mieszka II i wygnaniu jego syna Kazimierza wszystko wskazywało na to, że powrócą czasy Swarożyca i Peruna. W całym kraju powstał lud, zmęczony ciągłymi przemarszami wojsk (państwo pierwszych Piastów było typową monarchią wojenną), drenowany daninami dla książąt i możnych, pozbawiony starych bogów, zmuszany do przestrzegania niezrozumiałych obyczajów.

„Godni lichszej śmierci”

Wydarzenia z drugiej połowy lat 30. XI wieku historycy nazywają często reakcją pogańską. Gniew ludu zwrócił się przeciw możnowładztwu, monarchii i duchowieństwu. Grody i kościoły spłynęły krwią. Przebieg wydarzeń tak opisał kilkadziesiąt lat później Gall Anonim: „Niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym. (...) Porzucając wiarę katolicką podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich, jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali”. (O ile przekaz Galla nie jest literacką przesadą, można by zapytać, dlaczego nie podjęto starań o kanonizowanie pomordowanych biskupów i kapłanów. Być może wobec ogromu zniszczeń – po prostu nie miał kto się tym zająć?).

Jakby nieszczęść było mało, ziemie polskie najechał wspomniany Brzetysław. Zdobył Gniezno i złupił katedrę arcybiskupią. Wypełniając plany biskupa praskiego Sewera, wykradł relikwie św. Wojciecha, a także Pięciu Braci Męczenników, oraz prochy Radzima-Gaudentego, przyrodniego brata Wojciechowego i pierwszego arcybiskupa Gniezna. Sewer liczył (ale się przeliczył), że obecność tych relikwii w Pradze pozwoli mu sięgnąć po godność arcybiskupa.

Reakcja pogańska, zrabowanie bezcennych relikwii, budujących tożsamość polskiego Kościoła, w połączeniu z nieobecnością księcia przyczyniły się do upadku pierwszej polskiej organizacji kościelnej. Organizmy państwowy i kościelny w XI wieku były tak ściśle zrośnięte (monarcha nie tylko mianował biskupów, ale ich uposażał), że kryzys jednego musiał pociągać upadek drugiego. Dzieło Bolesława Chrobrego i Ottona III legło w gruzach.

Autor pewnego niemieckiego rocznika skwitował: „W Polsce upadło chrześcijaństwo”.

Odnowiciel

Gnieźnieńska katedra arcybiskupia zarosła zielskiem. Zakładały w niej siedliska dzikie zwierzęta. Obok zniszczonej katedry we Wrocławiu stanęła świątynia pogańska.

Chrystus miał jednak ponownie przemóc Peruna i Swarożyca; biegu historii nie dało się zawrócić. Do odbudowy państwa i Kościoła przystąpili wybitni władcy: Kazimierz Odnowiciel i jego syn Bolesław Śmiały.

Pierwszej pomocy udzielił arcybiskup Kolonii Herman, wuj Odnowiciela. Przysłał siostrzeńcowi sprzęty liturgiczne i duchownych. Powracającemu do Polski księciu towarzyszyło nie tylko pięciuset niemieckich rycerzy, ale też benedyktyni z opactwa w Brauweiller. A między nimi Aaron, wkrótce wyświęcony na biskupa krakowskiego.

Kraków przetrwał czas niedawnej rewolty w stosunkowo dobrym stanie. Dlatego to tutaj powstało pierwsze z odnawianych biskupstw. Aaron wkrótce uzyskał od papieża – to sukces dyplomatyczny Kazimierza – paliusz arcybiskupi. Kraków nie został jednak metropolią: chodziło przede wszystkim o to, by biskup krakowski mógł konsekrować pozostałych hierarchów. Proszenie o to sąsiadów – metropolitów niemieckich – mogło się skończyć podporządkowaniem im diecezji polskich.

Aaron, podobnie jak wcześniej Jordan, przez pewien czas był jedynym polskim biskupem, a więc siłą rzeczy zwierzchnikiem całego lokalnego Kościoła. Wkrótce Kazimierz utworzył kolejne, tymczasowe biskupstwo w śląskim Ryczynie. Na ziemiach, na które łakomym wzrokiem spoglądali Czesi. Ponadto książę zakładał klasztory, zdając sobie sprawę z ich ważnej roli jako ośrodków, z których wychodziły wyprawy misyjne. Jak to ujął Gall, Kazimierz „mnożył zgromadzenia mnichów i świętych dziewic”, a sprawy Kościoła dobrze rozumiał, ponieważ „w pacholęcym wieku oddany został przez rodziców do klasztoru, gdzie otrzymał gruntowne wykształcenie religijne”.

Polskiemu księciu pozostała jeszcze rozprawa z niejakim Miecławem, byłym wysokim urzędnikiem dworu Mieszka II, który uzurpował sobie władzę na Mazowszu – to u niego chronili się uciekinierzy chcący ujść z życiem z niedawnej rebelii ludowej. Kazimierz, według przekazu Galla Anonima, „zebrał nieliczną wprawdzie, lecz zaprawioną w walkach garść wojowników i stoczył zbrojnie bitwę, w której Miecław poległ, a on tryumfalnie zdobył zwycięstwo, pokój i cały kraj”. Wkrótce potem podjął próbę przywrócenia kontroli nad Pomorzem. Według Galla w taki sposób zachęcał swoje hufce do walki:

Pogromiwszy fałszywe chrześcijany,
już bez trwogi uderzcie na pogany!
To nie liczba stanowi o zwycięstwie,
lecz kogo Bóg swą łaską wesprze w męstwie.
(przeł. Marian Plezia)

Król i biskup

Kluczową rolę w odbudowie organizacji kościelnej i w ponownym ochrzczeniu mieszkańców Polski spełnił jednak dopiero syn Odnowiciela, Bolesław Śmiały. W roku 1072 mianował biskupem krakowskim niejakiego Stanisława ze Szczepanowa (było to absolutnie normalne i nikogo nie dziwiło, dopiero dwieście lat później biskupów będą wybierać kapituły). Nie ulega wątpliwości, że musieli się od dawna dobrze znać, a książę darzył duchownego zaufaniem: w końcu włączył go do ścisłego kierownictwa państwa. Biskup w XI wieku był prawą ręką monarchy. Bolesław nieustannie wojował; administrację państwa w okresach nieobecności władcy sprawowali prawdopodobnie palatyn Sieciech do spółki z biskupem krakowskim.

– Sądzę, że Bolesław i Stanisław niejeden wieczór przesiedzieli wspólnie na Wawelu, zastanawiając się, jak odnowić strukturę Kościoła w Polsce – mówi historyk dr hab. Tomasz Gałuszka OP, szef Dominikańskiego Instytutu Historycznego. – Nie waham się powiedzieć, że byli nie tylko bliskimi współpracownikami, ale też przyjaciółmi.

Uradzili, że niezbędnym warunkiem odbudowy Kościoła będzie nawiązanie dobrych stosunków z wybitnym papieżem Grzegorzem VII. Wspólnie być może redagowali korespondencję. Zachował się list napisany przez Grzegorza VII w odpowiedzi polskiemu władcy, w którym czytamy, że polscy biskupi nie mają siedzib, brakuje im metropolity, a w dodatku jest ich za mało w stosunku do potrzeb. W 1075 r. do Polski przybyli legaci papiescy, którzy we współpracy z księciem i biskupem wytyczyli na nowo granice diecezji.

Nie było to łatwe zadanie: trzeba się było dogadać ze wszystkimi okolicznymi hierarchami, którzy zdążyli ogarnąć opieką duszpasterską ziemie polskie. Najtrudniejsze wyzwanie dotyczyło Wrocławia: Kazimierz Odnowiciel doprowadził do odnowienia tamtejszego biskupstwa, ale zostało ono prawdopodobnie podporządkowane arcybiskupowi Magdeburga. Należało teraz nakłonić tego ostatniego, by oddał diecezję pod opiekę Gniezna.

Z pomocą przyszła wielka polityka. Arcybiskup magdeburski zbuntował się przeciw królowi niemieckiemu Henrykowi IV i był uzależniony od pomocy wojskowej Bolesława Śmiałego. Polski książę jej udzielił – ale pod pewnym warunkiem...

Akcja legatów wiele kosztowała biskupa Stanisława: musiał się zrzec zwierzchności nad Kościołem polskim, oddając ją metropolicie gnieźnieńskiemu Bogumiłowi, a także pozwolić na okrojenie swojej diecezji. – Dla Stanisława istotniejsze od paliusza arcybiskupiego mogło być przebywanie w otoczeniu króla – przekonuje jednak o. Gałuszka.

Bolesław Śmiały fundował też klasztory: benedyktynów osadził w Tyńcu, Mogilnie pod Gnieznem, Lubiniu (budowę tego klasztoru doprowadził do końca dopiero Bolesław Krzywousty), Lubiążu i Łęczycy. Rzut oka na mapę pomoże zrozumieć umiejscowienie tych fundacji: w każdej diecezji miało funkcjonować opactwo, będące intelektualnym i misjonarskim zapleczem biskupa. Wzrastała też w całej Polsce liczba drewnianych kościołów, budowanych w grodach, w miejscowościach targowych, a także w siedzibach możnowładczych.

Mapa polskiego Kościoła dzięki działaniom Bolesława i Stanisława wyglądała więc następująco: odtworzono biskupstwa w Poznaniu i Wrocławiu, założono nowe w Płocku, a wszystkie je, łącznie z krakowskim, podporządkowano metropolii w Gnieźnie. Aby ocenić trwałość tego przedsięwzięcia, dość spojrzeć na współczesną mapę polskich diecezji. Z brakiem relikwii św. Wojciecha poradzono sobie dopiero kilkadziesiąt lat później, w roku 1127, kiedy to ogłoszono... odnalezienie w katedrze gnieźnieńskiej głowy tego świętego, ukrytej jakoby przez żołdakami Brzetysława.

Infamia

Bolesław Śmiały nie słynie z dzieła odbudowy struktur Kościoła. Wspomina się o nim raczej w kontekście tragicznego sporu z biskupem krakowskim, zakończonego śmiercią Stanisława i wygnaniem króla. – Gdyby nie ta śmierć, Bolesława uznawalibyśmy za jednego z największych dobrodziejów Kościoła, obok Bolesława Chrobrego i Królowej Jadwigi – uważa o. Gałuszka.

Gall w swojej kronice opisał śmierć Stanisława w sposób zdawkowy i niejasny – nad tymi kilkoma zdaniami historycy łamią sobie głowy od ponad stu lat. Niewykluczone, że dziejopis uczynił tak dlatego, żeby nie przesłonić wielkich zasług Bolesława Śmiałego dla wzmocnienia chrześcijaństwa w Polsce. Jeśli taki był zamysł kronikarza, to rozwój kultu św. Stanisława go przekreślił. Po kanonizacji biskupa w 1253 r. imię króla – dobroczyńcy Kościoła – znika z klasztornych ksiąg.

Nowa tradycja obsadza Bolesława w roli zbrodniarza. ©

Autor jest historykiem i dziennikarzem. Do stycznia 2012 r. był szefem działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”. Autor cyklu wywiadów z dr. hab. Tomaszem Gałuszką OP o najtrudniejszych kartach w dziejach Kościoła, który ukaże się wkrótce nakładem wydawnictwa W Drodze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „966 – Świadectwo Chrztu