Dramaty na kryzys

Autor "Śmierci Wergilego" traktował swoje dramaty jako stylistyczny i artystyczny eksperyment. Wierzył, że tylko sztuka może się pokusić o pełny obraz swojej epoki, nawet jeśli jest to czas rozpadu wartości.

26.09.2011

Czyta się kilka minut

O istnieniu dramatów Hermanna Brocha do niedawna wiedziała tylko grupka specjalistów. Powstały w latach 1932-34, w momencie przejęcia władzy przez Hitlera i głębokiego kryzysu ekonomicznego i społecznego.

Napisane dla chleba, nie odniosły jednak scenicznego sukcesu. Te wpisujące się w konwencję Neue Sachlichkeit sztuki wyszły spod pióra byłego przemysłowca. Zanim podjął studia matematyki, filozofii i psychologii, autor "Lunatyków", inżynier włókiennik, w latach 1915-27 kierował ojcowską przędzalnią w Teesdorfie. Działał też w komisji rozstrzygającej spory pomiędzy robotnikami a przedsiębiorcami, uczestniczył w opracowywaniu nowego prawa pracy i w walce z bezrobociem.

Tragedia "Rozgrzeszenie" opowiada o machinacjach radcy handlowego Alberta Mencka, który podsycając konkurencję pomiędzy zakładami Filsmanna i Duriga zmusza je do fuzji i przystąpienia do własnego koncernu. Menedżer-technokrata dąży do zysku za wszelką cenę. Natomiast za gospodarką, gdzie "nie było strat", tęskni stary Filsmann, noszący rysy autorytarnego ojca Brocha. Tę tradycję wyznaje także jego syn Herbert, który powiesi się w obliczu utraty pełnej kontroli nad zakładem. W czasie powstawania dramatu samobójstwo popełnił Felix Wolf, przyjaciel pisarza z dzieciństwa, który przejął kierownictwo zakładów w Teesdorfie i wybrał śmierć w obliczu bankructwa firmy. Przędzalnię kupił wówczas Otto Anninger, pierwowzór Mencka.

W zakładach Filsmanna zwolnienia i cięcia płac wywołują wzburzenie robotników. Sytuację zaostrza zamordowanie przewodniczącego rady zakładowej Rychnera przez zwolnionego Woritzkiego. O zabójstwo robotnicy podejrzewają jednak inżyniera Hügliego. Kompetentny specjalista, gotów do trudnych reform, w dobie kryzysu okazuje się zbędny - liczą się tylko kolumny cyfr. Nie należący do klasy robotniczej ani też do posiadaczy, padnie ofiarą swoich czasów: jego mały synek zginie od rzuconego z tłumu kamienia.

Robotnicy w imię idei usprawiedliwią każdy akt przemocy. "To nieprawda, że walczymy o pieniądze! Walczymy z pieniędzmi, by je pokonać i zniszczyć" - wykrzykuje cherlawy Lauck, działacz socjalistyczny. Od narzeczonej usłyszy: "człowiek, który myśli tylko o swojej partii, nie może kochać". Podobnie opętany ideą jest baron von Rosshaupt, wyznawca poglądów narodowych. Zastrzeli się, kiedy jego kochanka wróci do męża i majątku, a on zrozumie, że arystokracja dla zysku zdradziła swoje idee.

Kobiety pozostają tu ponad machinacjami mężczyzn. W epilogu brutalny męski świat, ukazany pod postacią posiedzenia zarządu, zostaje przeciwstawiony zgodnemu chórowi lamentujących kobiet. One nie baczą na interes, ale na dolę człowieczą. Jednym głosem skarżą się matki zabitego Rychnera i jego mordercy Woritzkiego, żona bogatego przedsiębiorcy i uliczna dziewka. Jak mówi stara pani Filsmann: "dla nas kobiet nie ma żadnej przeszłości ani przyszłości, dla nas istnieje tylko tu i teraz (...) W teraźniejszości jest miłość".

Natomiast kobiety z komedii "Z powietrza wzięte" znają wartość pieniądza. W tej operetkowej sztuczce, napisanej w dwa tygodnie, jedynym człowiekiem zdolnym do szczerego uczucia jest zawodowy hochsztapler, oszust i złodziej, baron André Laborde. Broch twierdził, że współautorem sztuki był jego syn, który jednak podsunął tylko pomysł pierwszej sceny z nieudolnymi próbami samobójstwa wszystkich bohaterów. Hermann junior - kochający luksus bon vivant - był natomiast modelem postaci barona Laborde’a.

Czarujący łże-arystokrata, podróżnik, przypomina chyżego boga złodziei, Hermesa. Jakby Broch chciał pokazać, że ludzie naruszający konwencje są potrzebni dla sprawnego funkcjonowania konformistycznego mieszczańskiego porządku. Być może pisarz, który w negocjacjach z wydawcami nierzadko stosował podstęp, identyfikował się ze sprytnym bohaterem. Także w jego ucieczce od uczucia - największego oszustwa, "które samo się znosi, ponieważ płynie z serca i zwie się miłością". Komedię, której akcja toczy się w luksusowym hotelu, a intryga obraca się wokół podejrzanych transakcji naftowych i giełdowych manipulacji, można czytać współcześnie. "Niech pan powie, do czego w ogóle potrzebna jest ropa?" - indaguje Laborde’a bankier Seidler. "Jeśli mnie pan pyta - żeby papier zyskał na kursie".

Broch traktował swoje dramaty jako stylistyczny i artystyczny eksperyment. Wierzył, że tylko sztuka może się pokusić o pełny obraz swojej epoki, nawet jeśli, zgodnie z diagnozą pisarza, jest to czas rozpadu wartości. W liście do Egona Vetty tłumaczył, że chodziło mu o przedstawienie metafizyki, przebijającej się przez codzienność. "Zadaniem moim było wywieść z problematyki społecznej i ekonomicznej tę nadrzędną, bosko-ludzką, i w ten sposób osiągnąć płaszczyznę sofoklejską - tak życiowo, jak i stylistycznie", napisał w dodanych do polskiego wydania "Teoretycznych uwagach wstępnych do »Rozgrzeszenia«".

Dramaty Brocha rozczarują miłośników jego prozy oraz teatromanów, którzy pamiętają niezwykłą adaptację "Lunatyków" dokonaną przez Krystiana Lupę. Sztuki te nabierają wagi jedynie na tle losu pisarza, który w "Autobiografii duchowej" wyznawał: "mojemu życiu towarzyszą i ciążą na nim nieustanne konflikty moralne".

Broch, którego Hannah Arendt nazwała "poetą mimo woli", marzył o połączeniu literatury, wiedzy naukowej i działania. Uważał, że rolą sztuki jest ciągłe odnawianie świata. Był także mistrzem dialogu, który jednak w powieściach jest opleciony refleksją i komentarzem. Forma dramatyczna wydaje się dla niego nie dość pojemna.

Dramaty Brocha nie miały powodzenia. "Rozgrzeszenie" doczekało się premiery w Zurychu, natomiast komedia "Z powietrza wzięte" nie została wystawiona za życia autora. Może teraz będzie inaczej? "Rozgrzeszenie" wznowiono w Zurychu w trudnym roku 1994, a polskie wydanie obu dzieł ukazuje się w cieniu światowego kryzysu. Trudno zaś o sztuki, w których częściej mówiłoby się o kursach akcji, fuzjach, kartelach, cięciach płac, zwolnieniach i bankructwie...

Aktualne pozostaje mroczne sprzężenie ekonomii i polityki. Dziś jednak prezesi bankrutujących instytucji, zamiast się zabijać, biorą gigantyczne odprawy. Sztuczki barona Laborde’a ukazują cienką granicę pomiędzy karalnym przestępstwem a machinacjami wielkich banków. Komedia Brocha portretuje pławiący się w luksusie, zblazowany świat, którego dynamika zależy od giełdowych notowań. Niestety ta satyra wcale się nie zestarzała.

Hermann Broch, Rozgrzeszenie. Z powietrza wzięte (dramaty), przeł. Maciej Ganczar, Warszawa 2010, Agencja ADiT.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 8-9/2011