Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwszym było spotkanie, a dokładnie „Bliskie Spotkanie Chrześcijan i Żydów”, które miało miejsce wieczorem 5 maja, w kaplicy św. Doroty przy kościele św. Katarzyny. Ważnym momentem tego spotkania była debata nt. „Tikun olam [naprawa świata] i Ewangelia Błogosławieństw – Żydów i chrześcijan powinności wobec świata”. Ważniejszym jednak wspólna lektura Psalmu 51: „Zmiłuj się nade mną, Boże w łaskawości swojej…”. Po psalmie nastąpiła krótka medytacja, którą poprowadziły s. Krystyna Klara (mała siostra Jezusa) i dr Zofia Radzikowska (działaczka społeczności żydowskiej w Krakowie). Dla mnie – katolickiego biskupa – komentarz pani Zofii był niezwykle otwierający, wydobył z psalmu, którym modlę się regularnie, całe pokłady znaczeniowe, których istnienia nie podejrzewałem (a jeśli nawet podejrzewałem, to nigdy ich tak nie nazwałem).
Drugie wydarzenie to maraton biblijny, który – już kolejny raz – odbył się w dniach 10-11 maja. Maraton od zawsze ma charakter ekumeniczny – co dziesięć minut wymieniają się przy pulpicie chrześcijanie różnych wyznań, przekazując sobie Święty Tekst do dalszego czytania. Wcześniej i później razem go słuchają. Pismo Święte odczytywane jest w przekładzie ekumenicznym; „ekumeniczne” jest również miejsce spotkania – na zmianę: ewangelicko-augsburski kościół św. Marcina i katolicki kościół św. Idziego (obydwa na ul. Grodzkiej; przed kilkoma laty był też kościół św. Wojciecha w Rynku).
To wspólne czytanie i słuchanie Słowa Bożego jest wydarzeniem o ogromnym znaczeniu – stanowi samo sedno tak ekumenizmu, jak i dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. W adhortacji „Evangelii gaudium” mówi o tym z wielką przenikliwością Franciszek. Podkreśla on mianowicie, że ekumenizm nie polega jedynie na wzajemnej wiedzy o sobie (na „zbieraniu informacji” jednych o drugich – nawet rzetelnych), lecz na „wymianie darów Ducha Świętego” (nr 246). Nie wystarczy wiedzieć np., że katolicy i protestanci czytają „to samo” Pismo Święte, a nawet, że tak jednym, jak i drugim pomaga w owej lekturze „ten sam” Duch Święty. Ekumenizm zaczyna się wtedy, gdy czytamy je razem, i gdy mnie – katolika – prawdziwie interesuje to, co Duch Święty mówi przy owej lekturze ewangelikowi, i gdy przyjmuję to jako dar Ducha Świętego również dla mnie – udzielony mi w prawdziwym doświadczeniu jednego Ciała Chrystusowego.
Podobnie rzecz się ma w przypadku wspólnej, chrześcijańsko-żydowskiej lektury Biblii. W przywołanej wyżej adhortacji papież mówi, że „jako chrześcijanie nie możemy uważać judaizmu za obcą religię”. I dalej: „istnieje bogata komplementarność, pozwalająca nam czytać razem teksty Biblii hebrajskiej i pomagać sobie nawzajem w studiowaniu bogactwa Słowa” (p. 247––249). Niemniej najważniejszym uzasadnieniem owego „czytania razem” nie jest w myśli papieskiej ciekawość poznawcza (studium!) – jest nim przekonanie, że Przymierze Boga z Izraelem „nie zostało nigdy odwołane”, gdyż „dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne”.