Dorwać Grodzkiego

W aferze, którą od dwóch miesięcy karmią się prorządowe media, nastąpił gwałtowny zwrot akcji. Oskarżający stali się oskarżanymi, Samuel Pereira wyciągnął kwity, uaktywniły się CBA i prokuratura.

11.01.2020

Czyta się kilka minut

Tomasz Grodzki, Sejm, 12 listopada 2019 r. / FOT. Adam Chełstowski / Forum /
Tomasz Grodzki, Sejm, 12 listopada 2019 r. / FOT. Adam Chełstowski / Forum /

Tomasz Grodzki, senator Platformy Obywatelskiej, cieszył się poważaniem jako wybitny torakochirurg, specjalista od trudnych przypadków i przeszczepów płuc. W listopadzie – miesiąc po tym, jak przekazał mediom, że oferowano mu tekę ministra zdrowia za przejście na stronę PiS – wybrano go na marszałka Senatu. Stał się jedynym graczem opozycji, który może skutecznie utrudniać życie władzy. I czarnym charakterem powiązanych z rządem telewizji, portali, gazet i rozgłośni.

Oskarżono go już o wszystko – donoszenie na Polskę w Brukseli, spiskowanie z rosyjskim ambasadorem, realizację wizji Putina, łamanie konstytucji – ale koronnym zarzutem, powielanym w nieskończoność, pozostaje łapownictwo. Szczególną kreatywnością wykazał się – który to już raz! – naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, ogłaszając akcję „Kopertówka dla Tomasza Grodzkiego”. W ostatnim numerze tygodnika zamieszczono wzór koperty i banknotu studolarowego z wizerunkiem Grodzkiego. Z zachętą do wysyłania ich pod adresem kancelarii Senatu. „Tomasz Grodzki – przekonuje „Gazeta Polska” na swojej stronie internetowej – bez koperty jest jak Wałęsa bez kuponów totolotka, Kwaśniewski bez flaszki albo Tusk bez Angeli Merkel, jednym słowem czuje się nieswojo bez czegoś, co dotąd towarzyszyło mu w życiu”. A naczelny dodaje: „Uważam, że wszyscy Polacy powinni wziąć udział w nakłanianiu Tomasza Grodzkiego, aby nie jeździł po świecie i nie szukał kopert. Niech dostanie od nas ich tyle, ile się da. Będzie mógł je sobie otwierać, oglądać do woli. Rzućmy mu coś tam, żeby nie musiał podróżować czy to do Berlina, czy do Moskwy i szukać innych kopert”.

Jaguary i dolary

Ta sprawa rozwijała się w „Wiadomościach” telewizji publicznej – mniej finezyjnych, ale nie mniej zajadłych niż „Gazeta Polska”, a docierających do szerszej grupy odbiorców (według badań Niel­sena w grudniu 2019 r. wieczorne wydanie dziennika oglądało średnio prawie 3 miliony widzów, czyli więcej niż „Fakty” TVN). W ciągu 58 dni „Wiadomości” wyemitowały 35 negatywnych materiałów na temat Grodzkiego.

Pierwszy ukazał się 13 listopada – dzień po wyborze na marszałka. Za pointę służyła plansza z danymi z oświadczenia majątkowego senatora. Jeszcze bez komentarza, ale można było odnieść wrażenie, że skoro kogoś przedstawia się informacją o stanie posiadania, ten ktoś musi być podejrzany. W wyemitowanym następnego dnia materiale „Kulisy majątku marszałka Grodzkiego” przypomniano, że posiada spore oszczędności w różnych walutach, trzy nieruchomości i jaguara (pokazano nawet fragment reklamy tego samochodu), a zaraz potem zacytowano internetowy wpis profesor Agnieszki Popieli, gorącej zwolenniczki rządu ze Szczecina. „Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę”. Rzecz pokazano tuż przed pierwszym telewizyjnym orędziem marszałka.

W następnych tygodniach zaczęto powtarzać rewelacje pracownika publicznego Radia Szczecin i „Gazety Polskiej” Tomasza Duklanowskiego, do którego nagle zaczęły się zgłaszać osoby twierdzące, że w przeszłości wręczyły Grodzkiemu gotówkę. W emitowanych dzień w dzień materiałach tytułowanych „Marszałek Grodzki brał łapówki?” (lub bez kurtuazyjnego pytajnika: „Świadkowie: Grodzki brał łapówki”) oskarżyciele występują bez nazwisk i twarzy. Często mają zmieniony głos, jakby bali się zemsty mafii lub odpowiedzialności karnej. Nie zawsze jest jasne, czy chodzi o łapówki, czy zapłatę za prywatnie przeprowadzony zabieg. A nawet: czy chodzi o Grodzkiego, czy innego lekarza z jego oddziału.

W wydaniu z 3 stycznia Danuta Holecka zaprezentowała druzgocące wyniki sondażu przeprowadzonego na zlecenie portalu wPolityce.pl: „Czy wierzy Pan/i, że Tomasz Grodzki przyjmował łapówki?”. Słupki pokazywały, że 51 proc. wierzy, 31 proc. nie wierzy, a 18 proc. nie wie, czy wierzy. Badanie przeprowadziła pracownia Social Changes – niezrzeszona w organizacji ośrodków badawczych, niepodlegająca zewnętrznej kontroli, założona przez prawicowego aktywistę Marka Grabowskiego. Wyniki jej sondaży są na ogół zbieżne z interesem rządu, po prostu.

Sondaż opublikowało wiele prawicowych portali. Michał Karnowski z „Sieci” tak omówił go w Radiu Szczecin: „Mamy do czynienia jednak z wiarygodnymi świadkami przedstawianymi przez Radio Szczecin. To nie jest tylko jedna osoba. To nie są też słowa, które byłyby jakoś sprzeczne z naszym doświadczeniem życiowym. Wszyscy raczej, jak patrzymy uważnie na świat wokół siebie, to wiemy, że w wielu miejscach tak niestety to działa i wygląda”. Tym samym Karnowski wyłożył obowiązującą na wspierającej PiS prawicy logikę całej „afery”: skoro wszyscy wiedzą, że lekarze biorą lub brali, a Grodzki jest lekarzem, to musiał brać.

Ryba głębinowa

A co na to marszałek Grodzki? Wiele razy zaprzeczał oskarżeniom i zapowiadał kroki prawne. Do stanowczego kontrataku przystąpił 7 stycznia. W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” z właściwym sobie patosem przeprowadził analogię ze sprawą Jerzego Popiełuszki i wyraził obawy przed podzieleniem losu Pawła Adamowicza. Przewidywał: „jak się temat łapówek skończy, a skończy się zaraz, bo to jest wszystko ukręcona sprawa, to zacznie się montowanie na mnie jakichś spraw obyczajowych, potem zrobią ze mnie alkoholika, bo przecież wszyscy lekarze piją, a potem handlarza organami ludzkimi do Chin, bo przecież zajmowałem się transplantologią”. I dodał, że jest „jak ryba głębinowa – im większe ciśnienie, tym lepiej pływa”.

Tego samego dnia zwołał konferencję prasową, na której wystąpił w towarzystwie adwokata Jacka Dubois. Oświadczył, że składa prywatne akty oskarżenia wobec Popieli, Pereiry i Duklanowskiego. Nazwał ich działania „atakiem na Senat Rzeczypospolitej i na instytucję Marszałka Senatu” oraz zaapelował o pomoc do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wspomniał o dwóch osobach, które miały mu zgłosić, że próbowano je szantażem nakłonić do fałszywych oskarżeń. Odtworzył też nagranie z relacją byłego pacjenta, 90-letniego Tadeusza Staszczyka, którego 30 grudnia miał odwiedzić tajemniczy mężczyzna oferujący 5 tys. zł za donos na Grodzkiego.

Staszczyk powtórzył swoją historię w Radiu Zet, Onecie i TVN. Brzmiał sensownie, ale jego wiarygodność natychmiast podważono metodą teczkową. Samuel Pereira podał na Twitterze dane z publicznego katalogu IPN, w którym Tadeusz Staszczyk figuruje jako funkcjonariusz UB, a zaraz potem TVP Info pokazało akta. Szybkość tej kwerendy była imponująca, bo zazwyczaj na materiały z IPN dziennikarze czekają kilka tygodni. Zaczęła się medialna lustracja 90-latka, ze szczególnym naciskiem na sprawy rodzinne (pojawił się wątek „donoszenia na własną żonę”, obecnie – jak twierdzi Staszczyk – 91-letnią i obłożnie chorą). Pereira podsumował na antenie TVP Info: „Wszystko, co zostało powiedziane przez marszałka Grodzkiego, opiera się na jednym człowieku. Jest to 90-letni mężczyzna, który od 20. roku życia pracował w UB. Prawdopodobnie dotknęła go ustawa dezubekizacyjna, dlatego miał powody, żeby się zemścić”.

Przypadek Staszczyka idealnie pasuje do prezentowanej w prawicowych mediach wizji świata: opozycję wspierają potężni byli ubecy, poświęcający ostatnie lata życia na planowanie wyrafinowanej zemsty lub próby odzyskania utraconych w wyniku rządów PiS wpływów. A co, jeśli oskarżyciele Grodzkiego też pracowali w bezpiece? Tego się nie dowiemy – w przeciwieństwie do Tadeusza Staszczyka pozostają anonimowi.

Jak pewien pan Henryk, który dzień po konferencji prasowej Grodzkiego opowiedział Radiu Szczecin kolejną zagadkową historię z 1996 r.: „Pojechałem do Szczecin-Zdunowo, znalazłem doktora Grodzkiego, podałem karteczkę, którą miałem wypisaną przez lekarza kierującego. Doktor Grodzki ją przeczytał i zaprosił na badanie, po wykonaniu zdjęć rentgenowskich i w swoim gabinecie dał mi jeszcze opis choroby i powiedział, że za tę usługę należy się 200 zł. Wyjąłem 200 zł i zapłaciłem, żadnego pokwitowania nie dostałem i tak się skończyła wizyta”.

Oczywiście, w przypadku rzetelnych mediów anonimowość informatorów nie może być zarzutem. Podobnie jak fakt, że zgłaszają się do redakcji dopiero po wielu latach od zdarzenia. Ale Grodzkiego oskarżają redakcje, których wiarygodność nie jest nawet zerowa – jest rządowa.

Bo ta sprawa to kolejny przykład dobrze znanej strategii obozu władzy: krytyków przedstawić jako wrogów, a następnie skompromitować. Obrzydzić albo ośmieszyć – tak konkretnych ludzi, jak całe grupy społeczne. W podobny sposób prorządowe media w ostatnich latach traktowały już m.in. Pawła Adamowicza, Małgorzatę Gersdorf, Adama Bodnara, Waldemara Żurka, uchodźców, lekarzy rezydentów, nauczycieli, ekologów, osoby LGBT, sędziów.

Uwikłać w proceder

Oskarżenia wobec Grodzkiego od początku grudnia bada Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuratura (o czym regularnie informują TVP i Radio Szczecin). 8 stycznia posłanka PO Magdalena Kochan podała, że prokuratorzy zażądali od szpitala w Zdunowie danych wszystkich pacjentów operowanych przez Tomasza Grodzkiego od 1992 roku. Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Marcin Lorenc nie zaprzeczył. „Prowadzący śledztwo zwrócił się do różnych instytucji o udostępnienie dokumentacji i informacji, które mogą mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia postępowania” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej, dodając, że „nie mają miejsca żadne spektakularne działania”. Następnego dnia mówił już, że „ustalono cztery zdarzenia o charakterze korupcyjnym, w tym zakresie zostali przesłuchani świadkowie”.

Z kolei Centralne Biuro Antykorupcyjne zaapelowało w internecie „do osób, które dały się uwikłać w korupcyjny proceder i wręczyły korzyść majątkową, o zgłaszanie się do szczecińskiej delegatury Biura”. Czyli proceder był, nawet jeśli dowodów jeszcze nie ma.

Przypomina się zdanie otwierające „Proces” Franza Kafki: „Ktoś musiał złożyć doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany”. Podległa Zbigniewowi Ziobrze prokuratura przy wsparciu kierowanych przez Mariusza Kamińskiego służb zapewne zrobi wszystko, żeby pewnego ranka Grodzki został po prostu aresztowany. Będzie trudno, bo chroni go immunitet (nie wolno pociągnąć go do odpowiedzialności karnej bez zgody Senatu, chyba że senator sam wyrazi na to zgodę). Poza tym – jak mówią cytowani przez „Gazetę Wyborczą” szczecińscy śledczy – „historie są bardzo słabe dowodowo”. Nawet jeśli uda się sformułować akt oskarżenia, droga do prawomocnego wyroku jest jeszcze długa.

Na razie Tomasz Grodzki nie ma nawet statusu podejrzanego. Ale w świadomości wielu Polaków jest i pozostanie łapówkarzem, który dorobił się jaguara na cierpieniu śmiertelnie chorych. Inni zastanawiają się, czy to prawda. W ten sposób razem z Grodzkim podejrzane stają się wszystkie niewygodne dla rządu działania, jakie podejmuje w roli marszałka Senatu. I o to właśnie chodziło.

Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie wydała oświadczenie, w którym sprzeciwia się „szkalowaniu dobrego imienia Profesora Tomasza Grodzkiego” i podkreśla „brak jakichkolwiek skarg kierowanych do organów Okręgowej Izby Lekarskiej ze strony pacjentów i ich rodzin co do osoby Pana Profesora”. Emitowane kilka godzin później w telewizji publicznej „Wiadomości” to oświadczenie przemilczały. Bo przecież nie o to im chodzi. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2020