Dobry wybór

Następca skompromitowanego Christiana Wulffa to szczery patriota, który chce, by Niemcy uświadomili sobie, że „żyją w dobrym kraju”. Ale w razie potrzeby nie waha się mówić rzeczy mniej łagodnych.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Nie był Lechem Wałęsą, który wraz z Solidarnością zachwiał komunistycznym imperium tak, że upadło niecałe 10 lat później. Nie był też Václavem Havlem, pisarzem i charyzmatycznym bojownikiem o wolność, który zanim został pierwszym wybranym demokratycznie prezydentem Czechosłowacji, był wielokrotnie więziony przez komunistów. Joachim Gauck był – tylko i aż – jednym z wielu wschodnioniemieckich dysydentów, który zaczął się buntować przeciw systemowi komunistycznemu dopiero w latach 80. ubiegłego wieku.

W porównaniu z Polską czy Czechosłowacją, opozycja w NRD nie wydała z siebie słynnych nazwisk, niemieckich Kuroniów czy Michników. Tamtejsza pokojowa rewolucja z 1989 r. odbyła się w zasadzie bez liderów. Jej istota polegała na działaniu zbiorowym: niezapomnianym i bezprecedensowym widokiem były masowe demonstracje odbywające się w Lipsku co poniedziałek, aż ostatecznie ogarnęły cały kraj. Ich uczestnicy wyszli na ulice największych miast NRD, by później obalić mur berliński, a wraz z nim system.

Nie inaczej było w portowym mieście Rostock nad Bałtykiem, gdzie protestancki pastor Joachim Gauck doznał „społecznego przebudzenia” i wyszedł zza kościelnej ambony, by zostać kaznodzieją politycznym.

Prezydent ludu

Dziś Niemcy tryumfują. W osobie Joachima Gaucka, 72-letniego byłego dysydenta, protestanckiego teologa i pierwszego dyrektora archiwum wschodnioniemieckiej bezpieki Stasi po zjednoczeniu kraju, otrzymają bohatera, którego na stanowisku prezydenta wyczekiwali. Nazywają go „prezydentem wszystkich serc” i „prezydentem ludu”. Istotnie, prawie 70 proc. Niemców głosowałoby na Gaucka, gdyby prezydenta Niemiec wybierało się w głosowaniu powszechnym (dokonuje tego jednak tzw. Zgromadzenie Federalne, składające się w połowie z wszystkich członków Bundestagu, a w drugiej połowie z deputowanych do parlamentów krajowych). To prawie pewne, że 18 marca zostanie on wybrany przeważającą większością głosów: pięć z sześciu partii w Bundestagu osiągnęło w tej sprawie porozumienie zaledwie dwa dni po tym, jak jego niesławny poprzednik, Christian Wulff, musiał ustąpić z urzędu.

Gauck będzie więc następcą człowieka, z którym przegrał niespełna dwa lata temu. Tylko postkomunistyczna partia Die Linke (Lewica) będzie, jak wtedy, głosowała przeciw Gauckowi – głównie dlatego, że uznaje go za lustratora. Opozycyjni socjaldemokraci (SPD) i Zieloni, których kandydatem Gauck był już w 2010 r., poparli go ponownie. Jego zbliżający się wybór w drugim podejściu jawi się jako ich zwycięstwo. Jego kandydatura to natomiast ostry zwrot dla Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), mniejszego partnera w koalicyjnym gabinecie kanclerz Angeli Merkel. FDP zwróciła się ku Gauckowi z uwagi na jego zasługi w „niezłomnym bronieniu wolności oraz jego przekonania ekonomiczne i polityczne”.

Dla Angeli Merkel było to natomiast niemiłe zaskoczenie. „Musiała przełknąć najbardziej gorzką porażkę w całym swoim urzędowaniu” – napisał „Der Spiegel”. Wszystkim się bowiem wydawało, że jej partia CDU nie zgodzi się na kandydaturę Gaucka, by oszczędzić swojej pani kanclerz wstydu przyznania, że popełniła błąd, odrzucając go poprzednim razem.

Ale Merkel jest przebiegłym zwierzęciem politycznym i szybko obróciła porażkę w zwycięstwo. „Głównym motywem aktywności publicznej Joachima Gaucka jest idea wolności w odpowiedzialności – i dokładnie to mnie z nim łączy, mimo wielu różnic między nami” – ogłosiła podczas wspólnej konferencji prasowej z liderami innych partii po tym, jak porozumiano się co do Gaucka.

Twardy facet

Ten wybór będzie oznaczał, że na czele państwa staną dwie postaci z Niemiec Wschodnich: do kanclerz Angeli Merkel, córki protestanckiego pastora wychowanej w komunistycznej NRD, dołączy człowiek, który sam był duchownym protestanckim we wschodnich Niemczech. Zadaniem Merkel jest rządzenie największym krajem Unii Europejskiej. Zadaniem Gaucka będzie napominanie i inspirowanie obywateli tego kraju. A co najważniejsze: ludzie już uznali go za postać charyzmatyczną i inspirującą. Podczas spotkania z liderami partii przedstawił on płomienną wizję tego, czego zamierza dokonać na najwyższym urzędzie. A jest to stanowisko reprezentacyjne, na którym ciąży cały bagaż niemieckiej historii, włącznie z nazizmem, komunizmem oraz drogą ku spójnej i trwałej demokracji.

„Jedno jest pewne – stwierdził Gauck. – Moją misją będzie sprzyjanie ludziom chcącym brać na siebie odpowiedzialność, którzy w naszym kraju są wszędzie, nie tylko w polityce. Pragnę aktywnie zapraszać tych ludzi, by brali na siebie odpowiedzialność, zamiast tylko przyglądać się jak widzowie i krytykować życie publiczne”. W ponurym krajobrazie politycznym Niemiec tak emocjonalny język i wrażliwość są rzadkością. I to właśnie z tego powodu przyszły prezydent trafia ludziom do serc. Towarzysze Gaucka, którzy znali go zarówno z początków jego kariery politycznej jako pastora-dysydenta, jak i z czasów, gdy kierował archiwum akt Stasi, opisują go jako człowieka, który nie boi się mówić otwarcie i szczerze.

„To twarda osobowość o bardzo stanowczych poglądach” – mówiła prasie Ulrike Poppe, która pracowałą z nim najpierw jako działaczka w NRD, a potem w urzędzie zajmującym się dziedzictwem niemieckiej bezpieki. Kolejną jego cechą jest dar przekonywania, który tak uwidocznił się przez lata walki o zapewnienie dostępności do dokumentów Stasi dla badaczy, a także dla osób inwigilowanych – choć wielu Niemców życzyło sobie utajnienia teczek. „Potrafi natchnąć ludzi ideami demokracji i wolności, ma też dar żywego przemawiania, co nie jest bez znaczenia na jego stanowisku” – opowiadała Marianne Birthler, która przejęła po nim stanowisko dyrektora archiwum Stasi w 2000 r.

Joachim Gauck jest w najlepszym sensie tego słowa szczerym patriotą, który chce, by Niemcy uświadomili sobie, że „żyją w dobrym kraju”. Ale w razie potrzeby nie waha się mówić rzeczy mniej łagodne. W swojej najnowszej książce pt. „Freiheit” nazywa tytułową wolność najważniejszą dla siebie wartością polityczną i broni kapitalizmu jako systemu zdolnego do naprawiania swoich błędów. Naraża się także antykapitalistycznemu ruchowi „Occupy”, kpiąc z jego członków jako z romantyków, co może sprowokować część deputowanych z Partii Zielonych do głosowania przeciw niemu.

Co ciekawe: Niemcy ze Wschodu są dużo bardziej krytyczni względem jego kandydatury niż ci z Zachodu. Lokalny „Ostsee-Zeitung” pisze, że 58 proc. mieszkańców jego rodzinnego Rostocku jest przeciw prezydenturze Gaucka. Przyczyną jest zapewne silne w tym regionie poparcie dla partii „Die Linke”.

Pastor niepokorny

W 1940 r., gdy w Rostocku rodził się Joachim Gauck, hitlerowskie Niemcy okupowały Polskę i pół Francji. Jak w przypadku wielu innych postaci tamtych czasów, również jego rodzice byli początkowo zagorzałymi członkami partii nazistowskiej. Po wojnie, w 1951 r., ojciec Joachima, kapitan marynarki, został uwięziony, a praktycznie wręcz porwany przez komunistyczne władze. W samym środku Zimnej Wojny oskarżono go o szpiegowanie dla Niemiec Zachodnich (policja w jego biurku znalazła zachodnioniemieckie czasopismo) i skazano w tajemnicy na ponad 25 lat gułagu. Został ułaskawiony w 1955 r., w dwa lata po śmierci Stalina, na fali politycznej odwilży.

Rzecz jasna los ojca silnie wpłynął na Joachima Gaucka. „Obowiązek całkowitej lojalności wobec rodziny wykluczał bratanie się w jakikolwiek sposób z systemem komunistycznym. Przyswoiłem sobie to rodzinne przykazanie tak ściśle, że umiałem bez trudu odrzucić wiele propozycji ze strony państwowej organizacji młodzieżowej FDJ. Zamiast tego żyłem w komfortowym moralnie przekonaniu, że to my jesteśmy tymi przyzwoitymi” – pisał później.

Po maturze i wczesnym małżeństwie z koleżanką z klasy Gauck studiował teologię i został protestanckim duchownym. A skłoniła go do tego głównie odraza do marksizmu i leninizmu. Po wyświęceniu w 1967 r. pracował jako pastor najpierw w Lüssow, wiejskiej miejscowości na północy, zaś od 1971 r. w Rostocku. Już w 1974 r. bezpieka zainteresowała się niepokornym księdzem, który nieustannie krytykował reżim z ambony. Podczas jednego z kazań otwarcie nazwał rząd NRD „kliką”, która „wraz z MfS [Stasi] i NVA [armią]” zniewala naród. Gdyby Gauck żył w Polsce, mógłby być jednym z autorów „Tygodnika Powszechnego”.

Obywatelskie nieposłuszeństwo względem dyktatury w NRD zaczęło się późno, a z jeszcze większym opóźnieniem ujawniło się na wybrzeżu Bałtyku. Wydarzenia, które stały się iskrą zapalającą to, co przerodzić się miało w ogólnonarodowe demonstracje przeciw komunizmowi, miały miejsce w Lipsku. Joachim Gauck był wówczas jednym z najważniejszych i najchętniej słuchanych dysydentów w swoim Rostocku. Należał do założycieli „Neue Forum” – rodzaju partii opozycyjnej, która powstała na krótko przed upadkiem Niemiec Wschodnich. Słynne stało się kazanie Gaucka wygłoszone w październiku 1989 r. w kościele w Rostocku, w którym mówiąc o proroku Amosie, przeciwstawiał „śmiertelnej obłudzie” „obronę sprawiedliwości”.

Po zjednoczeniu Niemiec były pastor został wybrany przez Bundestag pierwszym dyrektorem archiwów Stasi. Była to praca trwająca 10 lat, gigantyczna, ryzykowna politycznie i odbywająca się w wyjątkowo nerwowych czasach, ale Gauck sprostał wyzwaniu. Jego nazwisko zawsze będzie się już kojarzyć z zasługami w wydobywaniu na światło dzienne mrocznych rozdziałów historii NRD. Zdołał nawet oddalić ostre zarzuty o zatrudnianie w swoim urzędzie byłych członków Stasi – tłumacząc, że tylko wtajemniczeni są w stanie rozszyfrować sprawy złowrogiego imperium bezpieki.

Wolny i odpowiedzialny

Oczekiwania wobec nowego prezydenta Niemiec są olbrzymie, Gauck zaś mówi o sobie skromnie, że „nie jest supermanem”. Będzie musiał np. wyjaśnić własne rodzinne uwikłania – jest wciąż formalnie żonaty, ale przez 10 lat żył w bliskim związku z norymberską dziennikarką Danielą Schadt. W liberalnych i świeckich Niemczech nie będzie to zapewne wielkim problemem, niemniej racja stanu może go zmusić do rozwodu i ponownego małżeństwa.

Słowami kluczami, które dawały mu – i będą dawać – motywację i siły do pracy, są dwie główne idee, które dominowały zawsze w jego sposobie myślenia: wolność i odpowiedzialność. Ale jego myśli i emocje kierowały się zawsze doświadczeniami sprzed 1989 r. i kolejnych lat zaraz po przełomie, tymczasem jako prezydent zmierzy się z nowymi problemami. W przemówieniach i inicjatywach będzie się musiał opowiedzieć m.in. wobec spraw globalnych, jak europejski kryzys finansowy, niemieckie problemy z imigracją czy międzynarodowy kryzys klimatyczny.

W przeszłości pokazywał, że umie mierzyć się z nowymi wyzwaniami. Jego przeszłość zaś dostarcza mu wiarygodności, której wielu Niemcom brakuje u innych polityków. Zwłaszcza u takich jak Christian Wulff, zmuszony do ustąpienia z urzędu po oskarżeniach o nieczyste powiązania z biznesem.

Gdy Joachim Gauck mówi o demokracji, wie, o czym mówi. Żył bowiem w niedemokratycznym systemie i walczył o jego zmianę. Wybierając go na prezydenta, Niemcy dokonują dobrego wyboru. 

Przeł. MK

BASIL KERSKI
DYREKTOR EUROPEJSKIEGO CENTRUM SOLIDARNOŚCI W GDAŃSKU

Jestem przekonany, że Joachim Gauck jako prezydent będzie dbał o relacje polsko- -niemieckie. Jako głowa państwa Gauck będzie przypominał Niemcom, iż Republika Berlińska powstała na fundamencie walki ruchów antykomunistycznych, że zjednoczenie Niemcy zawdzięczają m.in. odwadze Wałęsy, Havla i Sacharowa.

Osobiście poznałem Joachima Gaucka na początku 1996 r., kiedy razem z Wojciechem Dudą przeprowadziliśmy obszerny wywiad o lustracji w Niemczech dla „Przeglądu Politycznego”. Był to w Polsce pierwszy w pełni autoryzowany wywiad z ówczesnym szefem urzędu federalnego ds. akt Stasi. Gauckowi bardzo zależało na tej rozmowie, ponieważ chciał skorygować wiele polskich mitów na temat niemieckiej dekomunizacji. Poznałem go wówczas jako człowieka, który ma wielki szacunek dla Solidarności i sympatię dla Polaków. Wiedział, iż wielu Polaków nieprzychylnie nastawionych wobec lustracji uważało go wtedy za bezwzględnego ideologa, który domaga się zemsty. Zależało mu na tym, aby ten obraz skorygować, nawiązać konstruktywną wymianę doświadczeń z Polakami na temat metod rozliczenia z dziedzictwem komunizmu. W latach 90. stosunkowo często jeździł prywatnie do Polski, zaś jako pełnomocnik rządu federalnego ds. akt Stasi chętnie przyjmował zaproszenia do Polski.

Joachim Gauck to człowiek dialogu polsko- -niemieckiego, jego wybór na prezydenta Republiki Federalnej to dobra wiadomość dla Polaków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012