Do pełnej jedności

Arcybiskup Grzegorz Ryś obejmuje diecezję łódzką. Najważniejsze, co go ukształtowało, wydarzyło się w Krakowie.

19.09.2017

Czyta się kilka minut

Bp Grzegorz Ryś, Kraków, lipiec 2016 r. / GRAŻYNA MAKARA
Bp Grzegorz Ryś, Kraków, lipiec 2016 r. / GRAŻYNA MAKARA

Ile razy czytam Słowo i dochodzę do Judasza, to myślę o sobie. Nie potrafię przeczytać tekstu o Judaszu w spokojny sposób. Ja nie mam żadnej pewności co do siebie samego. Judasz był posyłany tak jak inni apostołowie. Należał do tej dwunastki. Można go sobie wyobrazić, jak wraca po pierwszej misji i opowiada, jakie cuda dzieją się przez to, że ich posłał, »złe duchy nam się poddają«. Judasz był kimś, kogo Jezus wyróżnił. Trzymał w tym gronie kasę. Miał zaufanie”.

Tak, podczas jednego ze spotkań (23 lipca, w łódzkiej katedrze) mówił biskup Grzegorz Ryś. Dodał jeszcze: „My byśmy chcieli powiedzieć, że Judasz nie jest nasz. Ale on jest z nas! Pewni to my możemy być miłości Boga do nas. Ale swojej do niego...?”.

Właśnie do takiego stylu myślenia i mówienia – wynikającego wprost z Ewangelii, odsłaniającego intymną, osobistą relację z Bogiem – przyzwyczaił wiernych w ciągu wielu lat pracy w Krakowie. Być może właśnie dlatego dziennikarzom nie jest łatwo o nim pisać.

Po tym, gdy nuncjatura apostolska w Warszawie poinformowała, że zostanie nowym metropolitą łódzkim, media próbowały opisać Grzegorza Rysia – dotychczasowego biskupa pomocniczego archidiecezji krakowskiej – i wciąż się o coś potykały. Do jakiej zapisać go frakcji w Episkopacie? Z jednej strony pisze przecież felietony w „Tygodniku Powszechnym”. Z drugiej – występuje w uroczystościach kościelnych organizowanych przez Telewizję Trwam i Radio Maryja. Spiera się o początki państwa polskiego w naukowej debacie z udziałem prof. Karola Modzelewskiego, żeby kilka dni później iść z krakowską pielgrzymką na Jasną Górę. Co roku głosi rekolekcje dla środowisk „Tygodnika”, „Więzi” i „Znaku”, ale i organizuje spektakularne, masowe wydarzenia ewangelizacyjne na stadionie Cracovii.

Jak go zaszufladkować? W 2016 r., podczas telewizyjnego programu „Młodzież kontra”, w którym zaproszeni goście są odpytywani przez przedstawicieli partyjnych młodzieżówek, ktoś rzuca nazwisko faszyzującego księdza Jacka Międlara: „Czy to jest twarz Kościoła polskiego i dlaczego ten człowiek nadal jest księdzem?”. „Bo otrzymał święcenia – odpowiada biskup Ryś. – Wie pan co, ja mam takie głębokie przekonanie jako ksiądz i jako biskup, że człowieka się łatwo z Kościoła wyrzuca. Ale zaprosić go z powrotem jest strasznie trudno. Pan właśnie chce wyrzucić księdza z Kościoła tylko dlatego, że ma radykalnie inne poglądy, i to w dodatku polityczne. Ja nie mam ochoty nikogo wyrzucać z Kościoła. Bo wiem, co znaczy najpierw wysłuchać człowieka, który poczuł się wykluczony, a później zaprosić do Kościoła”.

A potem tłumaczy: powszechność Kościoła polega na tym, iż jesteśmy wspólnie ochrzczeni; stawiając politykę ponad chrzest popełniamy bałwochwalstwo: „Mnie z Jackiem Międlarem łączy chrzest! Mnie jest do ludzi, którzy są ochrzczeni, blisko. To jest jedność fundamentalna”.

Co ukształtowało Grzegorza Rysia – wrażliwego na sprawy Kościoła i człowieka? Dlaczego mówi tak, a nie inaczej?

Ludzie

Wojciech Bonowicz, redaktor miesięcznika „Znak”, wspomina, że do redakcji młodego księdza Rysia przyprowadził ks. Jan Kracik, zmarły w 2014 r. wybitny historyk i nauczyciel. „Nie potrafię mówić o nim inaczej niż jak o mistrzu” – powtarzał bp Ryś. A Bonowicz dodaje dziś: – Gdyby nie ks. Kracik, nie byłoby takiego biskupa Rysia.

Mistrz mówił szybko i czasem niewyraźnie. Uczeń z kolei waży słowa i robi wiele pauz. Mistrzowi zdarzało się wybuchać złością; uczeń stara się nie kierować emocjami. Po seminariach naukowych, gdy Ryś uczył się u Kracika, odprowadzali się nawzajem do domu. Ten pierwszy mieszkał przy krakowskiej parafii św. Marka. Ten drugi – przy św. Floriana. Jeśli temat dyskusji się nie wyczerpywał, nadrabiali drogi. „Do swoich uczniów podchodził poważnie, z należytym szacunkiem, podarowując nam wiele wolności” – wspominał bp Ryś przed uroczystością wręczenia ks. Kracikowi Nagrody im. ks. Józefa Tischnera.

Co z tego, o czym pisał i mówił na wspólnych spacerach ks. Kracik, zapamiętał? „Człowiek! To jest wartość, której trzeba służyć. Kracik był personalistą. Zawsze pisał historię człowieka” – mówił bp Ryś.

W uprawianiu historii dla Kracika – i w konsekwencji dla arcybiskupa Rysia – najważniejsze stało się szukanie człowieka.

A w Kościele? „Historyk musi wiedzieć, po co jest Kościół – odpowiadał. – Jaką ma tożsamość, co jest w nim ważne, co jest tradycją, a co błędem przeszłości. Pamiętać trzeba wszystko, ale pamiętając, trzeba wybrać to, co się chce kontynuować”.

To dlatego w kazaniach wielokrotnie będzie nawiązywał do historii Kościoła. Jak choćby wtedy, gdy pojechał z niepełnosprawnymi na pielgrzymkę do Izraela. Stojąc na brzegu Jeziora Genezaret wspominał zaparcie się Piotra: „Gdyby Piotr urodził się trzy pokolenia później, to by go nie rozgrzeszyli w Kościele. Zaparcie się wiary było grzechem nieodpuszczalnym. Gdyby się urodził w starożytnym Kościele, miałby przechlapane i nie byłby żadnym papieżem. Bo to jest Kościół, który my tworzymy. Ale na szczęście to Pan Jezus tworzy Kościół, dlatego nie jest tak najgorzej”.

Wojciech Bonowicz: – Myślę, że Grzesiek właściwie rozumie autorytety. Nie jest w nie wpatrzony bezrefleksyjnie, ale z każdego bierze coś dla siebie. Duchowość bez wątpienia od ks. Kracika, sposób mówienia kazań od ks. Tischnera. Zresztą sposób, w jaki mówi kazanie, bardzo się rymuje bywalcom dawnych, kultowych „trzynastek” z kazaniami Tischnera u św. Anny. Myślę, że ważny dla niego był również kard. Franciszek Macharski i brat Albert.

Temu ostatniemu poświęcił kilka tekstów i książek. Z niego wziął pokorę, uniżenie i dystans do tego, co się posiada. Od św. Franciszka ubóstwo: „Chcesz być bezpieczny, mówi Franciszek, musisz być ubogi. Nie masz się czego bać, bo nie masz czego chronić, nie ma się nad czym trząść. Tak wiele zależy od ubóstwa, bo ono otwiera na ludzi” – pisze w książce „Brat Albert. Inspiracje”.

Zdarzenia

Początkowo miał zostać architektem. Rodzice, gdy dowiedzieli się o zmianie planów, sugerowali jeszcze, że może najpierw zrobiłby studia świeckie, a dopiero później seminarium. „Miałem poczucie, że jeśli to ma być kapłaństwo, to nie ma sensu tracić pięciu lat na studia” – mówi bp Ryś i choć podkreśla, że była to decyzja podejmowana stopniowo, to jednak jest w stanie wskazać dzień, kiedy zdecydował, że chce zostać księdzem. W 1982 r. ojciec nie pozwolił mu pójść na demonstrację upamiętniającą wprowadzenie stanu wojennego. Grzegorz został wówczas w domu, a na ulicę wyszedł jego ojciec i brat, który został pobity. „Dojmująca bezsilność – wspomina. – Zacząłem szukać takiego środka zaradczego, który nie będzie polegał tylko na wychodzeniu na ulicę i manifestowaniu. Tego wieczora postanowiłem ostatecznie, że pójdę do seminarium”.

Święcenia przyjął w maju 1988 r. z rąk kard. Macharskiego. Później został wikariuszem w Kętach. Pewnego dnia na plebanię przybiegł uczeń i prosił, żeby młody ksiądz poszedł do umierającego dziadka. I znów wątpliwości: „Znałem dobrze tego ucznia, wiedziałem, że z dziadkiem wiąże się jakaś przejmująca historia. A ja co? Księdzem jestem dopiero rok. Zasugerowałem, że może ksiądz proboszcz w tej sytuacji poradziłby sobie lepiej. Chłopak stanowczo odpowiedział jednak, że dziadkowi chodzi właśnie o ks. Grzegorza”.

Gdy obaj dotarli na miejsce, dziadek leżał na łóżku i chciał się wyspowiadać. „Kiedy wyznał swoje grzechy, odebrało mu mowę. Podobno był człowiekiem niewierzącym, nie chodził do Kościoła. Ostatnie, co powiedział przed śmiercią, to swoje grzechy i słowa modlitwy »Ojcze nasz« w ramach pokuty, którą odmówiliśmy razem”.

Kilka dni później odbył się pogrzeb. Bliscy zmarłego chwilę po uroczystościach dali młodemu księdzu kryształowy wazon, który – jak się okazało – dziadek zapisał mu w testamencie.

– Wazon mam do dziś – mówi abp Ryś.

Słowa

Na parafii pracuje tylko rok. Potem zaczyna studia historyczne. W 1994 r. broni doktorat, a w 2005 r., kiedy do Krakowa z Rzymu wraca kard. Stanisław Dziwisz, ks. Grzegorz Ryś jest wziętym wykładowcą. Pracuje w archiwum na Wawelu, pisze do „Znaku” i „Tygodnika”. Dwa lata później zostaje rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Jego kazania zaczynają przyciągać tłumy.

Piotr Żyłka, redaktor naczelny portalu Deon.pl, wspomina rekolekcje, które ks. Ryś głosi dla duszpasterstwa akademickiego „Beczka”: – Zaczął cicho, ledwo dało się go usłyszeć, strasznie wolno i robiąc nieznośnie długie przerwy między kolejnymi zdaniami. Pomyślałem, że te trzy dni to będzie stracony czas, że nie ma sensu jutro przychodzić. Jednak po kilkudziesięciu minutach byłem w zupełnie innym punkcie. Wyszedłem z kościoła z głębokim przekonaniem, że ten człowiek jest naprawdę rozkochany i zanurzony w Słowie Bożym.

Od Ewangelii zaczynał wszystko. Nawet ostatnio, gdy prowadził spotkanie organizacyjne na temat „Święta Ubogich”, cytował fragment Pisma Świętego. Nie chodzi wcale o to, żeby znać te fragmenty na wyrywki. Ale żeby nimi żyć. W tablecie, z którego często głosi kazania, ma zaznaczone najważniejsze fragmenty.

Ale przede wszystkim – sięga do źródeł. Wyciąga pojedyncze słowa Ewangelii i udowadnia, że mogą znaczyć coś innego niż w polskim tłumaczeniu. Dzięki temu z jednej strony pokazuje, że znane od lat słowa słuchacze mogą zobaczyć w nowej perspektywie. Z drugiej jednak strony budzi kontrowersje.

W Liście do Efezjan jest takie zdanie: „W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa”. Zdaniem bp. Rysia, który powoływał się na „teksty oryginalne”, powinno być: „W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem z miłości”. Chodzi o to, że kropka ma być po „z miłości”, a nie przed. Po tym kazaniu, wygłoszonym podczas jednej z mszy organizowanych w Krakowie w intencji mężczyzn, zareagował biblista ks. Wojciech Węgrzyniak twierdząc, że nie rozumie, co oznaczają „teksty oryginalne”, bo nawet gdyby bp Ryś przebadał wszystkie manuskrypty Listu, to zauważyłby, że wiele z nich nie posiada żadnej interpunkcji.

Dom

Po krakowskim seminarium chodził w klapkach, koszuli flanelowej i swetrze. Chciał pokazać klerykom, że to nie instytucja, lecz dom. Choć z drugiej strony – nie tworzył tylko ciepłej atmosfery, jak pod kloszem. Bywało, że swoimi decyzjami denerwował.

Co roku z rocznikiem diakonów wyjeżdżał na wycieczkę do Rzymu: „Jeden z diakonów zapytał mnie, czy to nie jest wbrew ubóstwu brać ludzi na wakacje do Rzymu. Tutaj jest ważne to, że pytający miał poczucie, iż go nie stać na taki wyjazd. Jeden z argumentów mojej odpowiedzi był taki: Przyjdź do mnie i poproś. Upokórz się i poproś. Jeśli się nie upokorzysz, to widocznie rzecz ta nie jest dla ciebie istotna. Albo że twój honor tyle dla ciebie znaczy, że nie potrafisz poprosić o coś, co naprawdę może ci pomóc, co cię może wewnętrznie zbudować, być ważnym wydarzeniem w twoim życiu. Ale nie poprosisz, bo jesteś hardy, bo jesteś pyszny. Upokórz się i poproś, zobacz, co jest dla ciebie najważniejsze, czy nie jest tak, że najważniejszy dla siebie jesteś ty sam i twój honor”.

Obok „lekcji życia” był jeszcze sport. Przy ul. Piłsudskiego w Krakowie, gdzie mieszkają pierwsze roczniki kleryków, w piwnicy za czasów rektora Rysia odbywały się mecze siatkówki. Grali m.in. Łukasz Tischner, bratanek ks. Józefa, Wojciech Bonowicz, księża i klerycy. – Jak wiadomo, Grzegorz nie jest wysoki, ale trzeba przyznać: dobry był – wspomina Bonowicz.

Parafie

Karol Sobczyk, lider wspólnoty „Głos na Pustyni”: – Byłem w szoku, kiedy zacząłem z nim współpracę i zauważyłem jego służebne i duszpasterskie serce. To, co go wyróżnia spośród innych biskupów, to fakt, że jest ojcem. Być ojcem to znaczy: chronić, karmić i prowadzić. I nawet kiedy popełnialiśmy w naszej wspólnocie jakieś błędy, to wiedziałem zawsze, że te trzy aspekty mogę znaleźć u niego.

Grzegorz Ryś biskupem zostaje w 2011 r. Chwilę później zaczyna zajmować się w Episkopacie duszpasterstwem Nowej Ewangelizacji, co całkowicie definiuje go jako biskupa.

Na ścianie w mieszkaniu przy placu Mariackim wisi obraz Matki Bożej Gwiazdy Nowej Ewangelizacji. Pod nim duży stół, drewniane krzesła, a po drugiej stronie skórzana sofa. W kuchni ekspres. Zza okna widać wieżę kościoła Mariackiego, a uliczny gwar i krzyki bawiących się w okolicznych barach turystów co godzinę przerywa dźwięk hejnału.

Biskup jednak bywał tu rzadko. Dwa razy w tygodniu miał dyżur w kurii. Z placu Mariackiego na Franciszkańską 3 szedł pieszo. Około 8 rano pił czarną kawę z kubka z napisem „Nie mów Bogu, że masz wielki problem, powiedz problemowi, że masz wielkiego Boga” i przyjmował gości. Kalendarz miał napięty.

„To, co jest według mnie najważniejsze dla biskupa pomocniczego, to po prostu bycie w parafiach, z ludźmi: jeździć, nawiedzać, wizytować, bierzmować, być z młodymi ludźmi, zwłaszcza wśród rozmaitych ruchów, wspólnot kościelnych, których tu w Krakowie zawsze było i jest dużo, i za to chwała Bogu” – mówił, gdy zostawał biskupem.

Jest więc blisko ludzi. Wizyty w parafiach sprawiają, że wie, czym naprawdę żyją wierni. W tej perspektywie nie ma miejsca na to, żeby bycie biskupem zamienić na bycie politycznym publicystą. Dlatego w jego kazaniach próżno szukać stanowczych postulatów partyjnych. Stroni również od spraw obyczajowych. Dziwi się np., że ktoś pyta go o sprawy seksualne, i zastanawia się, czy to przypadkiem nie wina księży, którzy właśnie wokół moralności budują swoje publiczne wypowiedzi.

Esemesy

Jedność Kościoła, głoszenie kerygmatu, miłosierdzie, dialog międzyreligijny... To tematy, o których w mediach nie będzie głośno, ale to właśnie one będą wciąż wyznaczać drogę abp. Rysia.

Słychać to wyraźnie podczas sprawowanych przez niego mszy. Tuż przed przekazaniem sobie znaku pokoju w modlitwie eucharystycznej pada zdanie: „i doprowadź Go do pełnej jedności”. Przed tym zdaniem robi zawsze długą pauzę – jakby chciał wypowiedzieć to zdanie do bólu. Każde ze słów wypowiada powoli. Wyraźnie. „I doprowadź Go do pełnej jedności” – staje się dla biskupa żarliwą modlitwą.

Od kilku lat „Tygodnik Powszechny” i portal Deon.pl organizują nabożeństwo w intencji uchodźców. Proszony o poprowadzenie modlitwy odpowiada, że nie wyobraża sobie, żeby nie było na niej przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich.

Kerygmat, czyli przepowiadanie Słowa, to drugi, ważny wymiar jego pracy. Kiedy obejmował urząd biskupa, wspólnoty głoszące Słowo były w Krakowie podzielone. Każdy ciągnął w swoją stronę, przekonany, że to jego wspólnota jest najważniejsza i najlepiej wypełnia zadanie powierzone uczniom w Dziejach Apostolskich. Ryś wpadł na pomysł organizacji dużego wydarzenia ewangelizacyjnego na stadionie Cracovii. Kiedy pojawiło się hasło akcji „Jezus na stadionie”, wielu żartowało, że poważny historyk i biskup zaczyna bawić się z młodzieżą.

– To był moment, kiedy wszyscy musieliśmy stać razem i przekonać się, że gramy do wspólnej bramki – wspomina Karol Sobczyk. – Nagle okazało się, że wspólnoty mogą współdziałać i nie musi być tu niezdrowej rywalizacji.

A sam bp Ryś? Po innej głośnej akcji ewangelizacyjnej, w krakowskiej Nowej Hucie, mówił: „Ewangelizacja ma otwierać na spotkanie z Jezusem. Gdy patrzyłem na tych młodych ludzi, którzy słuchali świadectw, robiło to wrażenie. Spowiadaliśmy później długo, chętnych nie brakowało. Dla takich chwil warto organizować ewangelizację. Nawet jeśli (...) tylko jeden człowiek, który tu był, doświadczył czegoś wyjątkowego, było warto”.

Sobczyk wspomina, że Ryś wielokrotnie przychodził modlić się z jego wspólnotą. Dostawał też od biskupa Rysia SMS-y ze wsparciem: – To był komfort: świadomość, że z każdą sprawą można do niego zadzwonić i przyjść. Ufał, i powiedziałbym też, że nam kibicował.

Kiedy organizowaliśmy pierwszą „Zupę na Plantach” – akcję, podczas której w centrum Krakowa jemy wspólnie z bezdomnymi – też napisał SMS-a: „Kibicuję”. Później, gdy zmarła jedna z naszych bezdomnych, odprawił jej pogrzeb. „Usuńcie to zdjęcie!” – zadzwonił na drugi dzień do redakcji, gdy zobaczył, że opublikowaliśmy relację z pogrzebu i fotografię, na której stoi z krakowskimi bezdomnymi. Bo nie o zdjęcie przecież chodziło.

„Miłosierdzie” to kolejne słowo, które przybliża do zrozumienia, czym dla abp. Rysia jest Kościół. W „Skandalu Miłosierdzia” napisał: „Przez sprawiedliwość człowiek się nie zmieni – sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza. Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany. Sprawiedliwość jest rozrachunkiem z przeszłością, miłosierdzie jest chrześcijańską nadzieją na przyszłość. Nikt nie jest stracony, bo Bóg nie rozdaje cukierków grzecznym dzieciom, ale podnosi w górę tych, którzy dotknęli dna”.

Brał udział w każdym, organizowanym co roku marszu upamiętniającym pomordowanych krakowskich Żydów. Podczas ostatniego z nich mówił, do Żydów i katolików: „Nie myślmy o śmierci. Myślmy o wspólnym życiu”.

W dniu, gdy ogłoszono, że obejmie urząd w Łodzi, w Krakowie, w rocznicę założenia portalu Deon.pl, odbyła się msza święta. Podczas kazania arcybiskup Ryś mówił m.in.: „Ta przemiana, która się we mnie dokonuje, musi się przekładać na rzeczywistość, która jest wokół mnie, i to nie tylko najbliższą, wspólnotę czy Kościół, ale w formie odpowiedzialności za cały świat. Kościół jest dla wyjścia w stronę świata, dla przemiany świata, nie jest dla siebie”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2017