Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zatrzymano go – tuż po wywiadzie dla stacji Al-Dżazira, w którym krytykował działania rządu Bangladeszu usiłującego stłumić rewoltę studentów w stolicy kraju, Dhace – i postawiono zarzuty podburzania opinii publicznej.
Shahidul Alam jest nie tylko jednym z najbardziej cenionych fotoreporterów azjatyckich, którego prace publikowały media na całym świecie. W ojczyźnie cieszy się także opinią aktywisty walczącego z wykluczeniem i nadużyciami władzy. Na prośby o uwolnienie fotoreportera i aktywisty płynące z całego świata także oficjalnymi ścieżkami dyplomatycznymi władze w Dhace na razie pozostają głuche.
29 lipca autobus prowadzony – jak się potem okazało – przez osobę bez prawa jazdy zabił w Dhace dwóch studentów. W reakcji na to na ulice stolicy wyszły tysiące studentów i uczniów domagających się ucywilizowania ruchu ulicznego w kraju. Tylko w Dhace co roku ginie na drogach ponad 3,6 tys. osób (w Polsce, dla porównania, na drogach zginęło w 2017 r. 2,8 tys. osób). Chaos w ruchu ulicznym zdaniem protestujących bierze się z nieudolności i korupcji organów publicznych. Rządząca partia Awami League w zamieszkach doszukuje się jednak inspiracji islamskich radykałów i próbuje siłą zaprowadzić porządek. Kilka dni temu policja ostrzelała protestujących gumowymi kulami. 23 innych dziennikarzy relacjonujących zamieszki zostało pobitych przez nieznanych sprawców. ©℗
Czytaj także: Marek Rabij: Protesty w Bangladeszu: dokąd zajedzie kraj?