Dłużnicy księdza profesora

Co zostaje po filozofie? Książki i uczniowie. Ani jednego, ani drugiego ks. prof. Tischnerowi nie brakuje. Sporą satysfakcję miałby także, gdyby wiedział, że są tacy, którzy jego filozofię traktują jako drogę życia.

24.06.2014

Czyta się kilka minut

Rafał Sonik na mecie Rajdu Faraonów pod piramidami w Gizie, 2014 r. / Fot. Marian Chytka
Rafał Sonik na mecie Rajdu Faraonów pod piramidami w Gizie, 2014 r. / Fot. Marian Chytka

Kraków to doskonałe miejsce na rozmowy o ks. Józefie Tischnerze (28 czerwca minie 14 lat od jego śmierci). Tu wciąż „myśli się Tischnerem”, „mówi się Tischnerem” i wspomina niezwyczajnego duchownego. Dla tych księży, którzy na serio zajmują się duszpasterstwem, to właśnie on i Karol Wojtyła są – żeby użyć języka współczesnego – fighterami, którzy wciąż inspirują. W każdym kościele są dziś msze dla dzieci z kazaniem dialogującym, których Tischner był prekursorem. To on podczas mszy dla przedszkolaków w kościele św. Marka pojawiał się z misiem, pozwalał dzieciom przynosić do świątyni zabawki (żeby pewniej się poczuły) i przede wszystkim z maluchami rozmawiał.

Ks. Andrzej Augustyński, założyciel i szef wywodzącego się z Krakowa i zajmującego się dziećmi i młodzieżą Stowarzyszenia Siemacha, do dziś pamięta jedną z anegdot, które sięgają kazań dla przedszkolaków: – Znam tę historię od Tischnera. To było kazanie o stworzeniu. Tischner w swoim wywodzie doszedł już do piesków i kotków, budząc ogromne rozbawienie dzieci. W końcu zapytał, co się Panu Bogu najbardziej udało. Padały różne odpowiedzi. W końcu jedna z dziewczynek podeszła do mikrofonu i powiedziała: „Ja się Panu Bogu najbardziej udałam”.

Ks. Augustyński uważa się za szczęściarza (też uważa, że udał się Panu Bogu). Przede wszystkim dlatego, że był uczniem ks. Tisch nera. Jako kleryk chodził na jego wykłady. Dziś mówi, że nie było w jego życiu człowieka, który odcisnąłby głębszy ślad w jego myśleniu niż Ksiądz Profesor. Twierdzi, że Siemacha jest „z natury tischnerowska”: – Myślimy według wartości. Wielu ludzi tu pracujących tak jak ja chodziło na jego wykłady. Tego się nie zapomina. Kilkaset osób w Collegium Witkowskiego oraz on przechadzający się po katedrze i mówiący przez kilkadziesiąt minut wartkim, potoczystym słowem. Sposób mówienia: prosty, błyskotliwy, ale nie powierzchowny – to coś, co robiło i robi na mnie ogromne wrażenie. Księża tak nie mówili i niestety wciąż daleko im do Tischnera – twierdzi ks. Augustyński. Do dziś zdarza mu się „mówić Tisch nerem”, na przykład wtedy, gdy innych duchownych nazywa „kolegami po fachu”.

Ale nie tylko Tischnerowska wyrazista osobowość i łatwość nawiązywania kontaktu ze słuchaczem fascynują ks. Augustyńskiego. Jak twierdzi, ta „miłość” idzie dalej i sięga jego filozofii. To, co przeniósł na grunt wychowania z filozofii dialogu, wiąże się z nadzieją. Jego zdaniem, Tischner w niepozornej książeczce „Drogi i bezdroża miłosierdzia” napisał coś, co potwierdza model wychowawczy stosowany w Siemasze: – Tischner pisał o powiązaniu współczucia, litości i miłosierdzia. Tylko miłosierdzie pozwala patrzeć na drugiego człowieka nie przez pryzmat tego, kim jest, ale przez to, kim może być. Dla kogoś, kto zajmuje się wychowaniem, to bezcenna konkluzja.

Tischnerowskie myślenie według wartości to także estetyka, do której ks. Augustyński przywiązuje ogromną wagę. Prawda, dobro i piękno, żeby wybrzmiały najlepiej, muszą występować razem: – Zwracamy uwagę na estetykę, która porządkuje świat i jest wyrazem szacunku dla tych młodych ludzi, którzy do nas przychodzą – tłumaczy. I dodaje, że nagroda im. ks. Józefa Tischnera, którą otrzymał w 2003 r. (razem z Barbarą Skargą i Wojciechem Jagielskim) – choć imiennie przyznana jemu za działalność społeczną – jest de facto uznaniem dla tischnerowskiego ducha Siemachy: – Każdy, kto go spotkał na swojej drodze, nie pozostawał obojętnym. Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, co powiedział o mojej pracy w prywatnej rozmowie z Jarosławem Gowinem. Kiedyś, a była to pierwsza połowa lat 90. ubiegłego wieku, spotkałem obu panów na ulicy. Ks. Tischner przedstawił mnie Gowinowi. Gdy się z nimi rozstałem, powiedział ponoć: „To był jeden z moich najlepszych studentów. Mógł iść dalej. Ale może lepiej, że zajął się wychowaniem”.

Myślenie Tischnerowskie sięga daleko. Czy sam filozof uwierzyłby, że jego książki czytane są na Sardynii? Po męczącym rajdzie, w chwili odpoczynku, lubi po nie sięgać Rafał Sonik, znany sportowiec i przedsiębiorca. On także uważa się za dłużnika Tischnera. Ten dług widać już w warstwie słownej. Sonik nie lubi, gdy nazywa się go biznesmenem. Twierdzi, że biznesmen to ktoś, kto tanio kupuje i drogo sprzedaje. On woli myśleć o sobie „przedsiębiorca”, któremu zależy na tym, by dawać pracę, i który ma wpływ na rozwój ludzi, którzy go otaczają. Przyznaje, że nie jest łatwym szefem.

– Mogę być nieznośny i trudny, ale nikogo nie zwolnię za to, że mam zły nastrój. Mam wrażenie, że ludzie, z którymi pracuję, to doceniają. Niektórzy z nich są ze mną już ponad 20 lat. Cenię uczciwość. Mogę powiedzieć, że dowód takiej uczciwości dał mi Tischner – wyznaje sportowiec. To były początki polskiej transformacji i rozwoju prywatnego sektora. Sonik chciał sprowadzić do Krakowa sieć McDonald’s. Oburzenie było ogromne. Restauratorzy (w tym kebabownie, kuchnie węgierskie, czeskie i chińskie) oraz intelektualiści pisali listy protestacyjne. Pod jednym z nich podpisał się ks. Józef Tischner.

– Przyznaję, zabolało. Kiedyś, przy okazji, podszedłem do Księdza Profesora i zagadnąłem go. On mi na to, że czekał na ten moment. Powiedział mi wtedy, że gdyby miał się spowiadać ostatni raz w życiu, na liście jego grzechów jako pierwszy znalazłby się ten podpis na liście protestacyjnym. Okazało się, że dla niego to był czas intensywnej pracy. Wracał zmachany do domu późną nocą, a tam na schodach czekał na niego facet z listem do podpisu. Miesiąc tak to trwało i w końcu znużony podpisał. Ale zaraz za tym przyszła refleksja, że nie wiadomo, co podpisał, bo nie był wprowadzony w temat. Zrobił to na odczepnego. Mówił o tym zupełnie otwarcie. To wynikało z jego elementarnej uczciwości. Dla mnie to była ważna lekcja. Nikt z nas nie jest ideałem, ale jeśli mamy w sobie tę wewnętrzną uczciwość, będzie dobrze – mówi Sonik. I dodaje, że ta rozmowa dała mu poczucie, iż posługiwanie się uczciwymi metodami nie jest skazane na porażkę.

Tak jak ks. Augustyński, Rafał Sonik ceni prostotę języka ks. Tischnera. Twierdzi, że gdyby miał wciągniętemu w rzeczywistość wirtualną i konsumpcjonizm nastolatkowi pokazać, że prawdziwy świat jest gdzie indziej, dałby mu do czytania „Alfabet Tischnera”, czyli myśli Księdza Profesora w wyborze Wojciecha Bonowicza. – To książka, która daje nadzieję – mówi.

W wymiarze sportowym nauki Tischnera też się sprawdzają. Jak tłumaczy Sonik, nie tyle pozwalają zwyciężać, co zachować człowieczeństwo. I opowiada o drugim etapie właśnie zakończonego Rajdu Sardynii (ściga się na quadach). Podszedł do niego największy konkurent. Katarczyk zalał ropą gogle. Nie miał zapasowych, a w tych nie miał szans dojechać do mety. – Zapytał, czy pożyczę mu swoje zapasowe. Były tak schowane, że nie miał szans zorientować się, czy je w ogóle mam. Mogłem skłamać, ale nie zrobiłem tego. Dałem mu je. Odezwała się tischnerowska uczciwość – mówi.

Ten rajd wygrał.


MAŁGORZATA SKOWROŃSKA jest dziennikarką krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „Ks. Tischner – Jego oczami