Długie cienie Marcina Lutra

500 lat temu zaczęła się rewolucja, która zmieniła Kościół i Europę. Jak Niemcy patrzą dziś na zbliżający się jubileusz Reformacji?

14.05.2016

Czyta się kilka minut

Marcin Luter na portrecie Lucasa Cranacha Starszego (obraz niedatowany, ok. 1520 r.) / Fot. Ullstein Bild / GETTY IMAGES
Marcin Luter na portrecie Lucasa Cranacha Starszego (obraz niedatowany, ok. 1520 r.) / Fot. Ullstein Bild / GETTY IMAGES

To urokliwe i niewielkie, bo niespełna 30-tysięczne miasto w środkowych Niemczech, dawny ośrodek górniczy, jest dziś jednym wielkim muzeum. Oto dom, w którym w 1483 r. urodził się najsłynniejszy obywatel Eisleben. Oto kolejny dom, w którym umarł, w roku 1546. Zabytkowy kościół, w którym został ochrzczony... Wszystko starannie i sporym nakładem odnowione. Najwyraźniej sporo pieniędzy napłynęło tutaj w minionych latach.

W końcu już niedługo, za rok, obchodzony będzie znamienny jubileusz. A to miasto, obecnie w landzie Saksonia-Anhalt, już teraz jest jednym z ważnych punktów na jubileuszowej trasie. Nic dziwnego, że Eisleben na każdym kroku upamiętnia swego najsłynniejszego syna – włącznie z tym, że jego imię jest dziś częścią oficjalnej nazwy miasta: Lutherstadt Eisleben – Eisleben, Miasto Marcina Lutra. Podobną aspirację zgłasza w Niemczech jeszcze tylko jedna miejscowość: Lutherstadt Wittenberg, Wittenberga, miejsce, gdzie w 1517 r. ówczesny (jeszcze) katolicki zakonnik ogłosił swoje tezy, które dały początek rozłamowi w Kościele – i następnie Reformacji.

W atmosferze przełomu

W przyszłym roku przypada 500. rocznica wielkiej rebelii przeciw papieżowi i Kościołowi. Wydaje się, że było to dawno temu, a jednak zmiana w życiu społecznym i kulturalnym, której początek dała Reformacja, odczuwana jest do dziś w wielu miejscach Niemiec, Europy i świata. I zwłaszcza w Niemczech – kraju, z którego wyszła Reformacja – już teraz trwają przygotowania do przyszłorocznych obchodów. Mają one przypomnieć o korzeniach wyznania protestanckiego w chrześcijaństwie.
500 lat temu Europa znajdowała się w momencie przełomu; powszechne zdawało się odczucie, że zaczyna się coś nowego. Podobnie jak dziś, gdy zmiany wymusza np. digitalizacja, w epoce kończącego się średniowiecza symptomem i zarazem czynnikiem przemian były zwłaszcza odkrycia: technologiczne, naukowe, geograficzne itd. Kopernik miał za chwilę zrewolucjonizować obraz świata. Kolumb odkrywał nowy kontynent, pociągając kolejnych śmiałków. Wynalazek druku Gutenberga umożliwił szybszą produkcję książek, na masową już skalę, a wkrótce także gazet; zmieniało to komunikację w przestrzeni publicznej, w efekcie rewolucjonizując świat ducha.

Wszystko razem sprawiało, że na progu XVI w. w Europie coraz wyraźniejszy był powiew zmian. Ludzie zdawali się być dojrzali do czegoś nowego – czegoś, co obiecywało nadzieję, co mogło zmienić skostniałe, jak odczuwano, struktury w państwie i Kościele.

W takiej atmosferze na scenę wkracza człowiek wcześniej nieznany, pochodzący z Eisleben, zakonnik z klasztoru w Wittenberdze. Występuje przeciw wszechmocnemu Kościołowi i przeciw władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (już nie tak wszechmocnemu; dumna nazwa nie mogła skryć faktu, iż Niemcy były rozbite na mnóstwo państw i państewek), zostaje potępiony, a mimo to zyskuje sympatyków i potężnych opiekunów, którym jego religijna rebelia była politycznie na rękę. Na koniec z jego krytyki rzymskiego Kościoła powstaje nowe wyznanie, które przyjmie połowa Europy. A jakby tego było mało, mnich zrzuci habit, poślubi zakonnicę i założy szczęśliwą rodzinę...

Bunt mnicha z prowincji

Tymczasem plany były zupełnie inne. Marcin Luter, urodzony w 1483 r. w zamożnej rodzinie, miał zostać nie człowiekiem Kościoła, lecz prawnikiem. Miał 18 lat, gdy został wysłany na studia prawnicze do odległego o niespełna 100 km Erfurtu: miasta, które było nie tylko handlową metropolią, ale szczyciło się posiadaniem uznanego uniwersytetu. Wkrótce jednak Luter skręci z wyznaczonej drogi. Legenda głosi, że przyczyną radykalnego zwrotu było doświadczenie potwornej burzy: przerażony, miał obiecać Bogu, że jeśli ją przetrwa, odda się w Jego służbę. Jakkolwiek było – w 1505 r. 22-latek wstępuje do zakonu augustianów, dwa lata później przyjmuje święcenia, a po studiach teologicznych zostaje posłany do Wittenbergi, gdzie obejmuje profesurę.

Wittenberga – to znów niespełna 100 km od Eisleben, tylko w przeciwnym kierunku niż Erfurt. Niby niedaleko. Jak widać, wszystko rozgrywa się na niewielkim obszarze. Jednakże mentalnie była to wówczas zmiana kolosalna. W porównaniu ze światowym Erfurtem niewielka Wittenberga musiała wydać się głęboką i ciemną prowincją, gdzieś na granicach cywilizacji. Tymczasem to właśnie tutaj Luter studiuje pilnie źródła biblijne, aby dojść do przekonania, iż człowiek może doświadczyć łaski Boga nie z powodu uczynków, lecz wiary – jak w Liście do Rzymian pisał apostoł Paweł. Była to myśl odważna, stawiająca w innym kontekście naukę o grzechu pierworodnym. Zamiast wiecznego obwiniania się, człowiek miałby być zbawiony tylko dzięki łasce.

Teologia to jedno – najpierw Luter wystąpił przeciw słynnemu handlowi odpustami, dzięki którym człowiek miałby wykupić się od cierpień w czyśćcu. Wykupić dosłownie: różnego rodzaju odpusty, autoryzowane przez papieża, można było nabyć za odpowiednią sumę – i w założeniu pieniądze płynąć miały do Watykanu. Atakując instytucję odpustów, Luter atakował więc bezpośrednio instytucję Kościoła. Nie tylko w aspekcie materialnym, ale też jej rolę pośrednika między Bogiem i człowiekiem, niezbędnego dla zbawienia.

Jednak początkowo Luter nie zamierzał rewolucjonizować Kościoła; miał nadzieję, że sprowokuje teologiczną dysputę. Ale najpóźniej w chwili, gdy – jak głosi legenda – 31 października 1517 r. przybił listę swych 95 tez do drzwi kościoła w Wittenberdze (miał wtedy 34 lata), stało się jasne, iż chodzi nie tylko o teologię, ale że to także kwestia władzy.

Reformy, podziały, wojny

Nic dziwnego, że Kościół zareagował. W 1521 r. papież Leon X ekskomunikował niemieckiego buntownika-reformatora. Tymczasem jego tezy padały na podatny grunt najpierw na terenie środkowych i północnych Niemiec, a później w Niderlandach i Skandynawii. A Luter poszedł dalej – i przeciwstawił się już nie tylko władzy kościelnej, lecz także państwowej. Na Reichstagu – czyli swego rodzaju sejmie Cesarstwa Niemieckiego, z udziałem nie tylko cesarza Karola V i książąt niemieckich, ale też przedstawicieli władców niemal całej Europy, który w tym samym 1521 r. zebrał się w Wormacji – Luter został wezwany, by odwołał swe tezy. Do historii przeszła jego odpowiedź: „Tu stoję, inaczej nie mogę, niech mi Bóg dopomoże. Amen”. W odpowiedzi cesarz wydał edykt uznający go za heretyka i skazujący na banicję.

Wedle ówczesnych standardów, było to pozbawienie człowieka wszelkich praw. Jednak Lutrowi niewiele to zaszkodziło. Sympatyzowali z nim już nie tylko zwykli ludzie, ale też władcy, dla których mógł być użyteczny. Np. potężny książę elektor Saksonii Fryderyk, który zbuntowanemu mnichowi udzielił azylu na swym zamku Wartburg w Turyngii, pozorując zarazem, iż jest to jakby „areszt ochronny”. Ten prawie rok, spędzony w odosobnieniu w zamkowej komnacie (można ją dziś zwiedzać), okazał się dla Lutra błogosławiony. Studiował tu hebrajski i grekę, a przede wszystkim przełożył na niemiecki Nowy Testament. Powielany masowo, przekład ten sprawił, że wkrótce w kościołach reformowanych na terenie Niemiec można było słuchać Ewangelii w języku zrozumiałym dla wszystkich. Było to coś w istocie rewolucyjnego.

Mimo to, patrząc wstecz na skutki Reformacji, trudno o czarno-biały schemat. Oznaczała wszak także kolejny wielki podział chrześcijaństwa – drugi fundamentalny rozłam po tamtym z 1054 r., gdy chrześcijaństwo rozpadło się na Rzym i Bizancjum. I doprowadziła do straszliwych wojen religijnych w Europie; ich apogeum miała okazać się wojna trzydziestoletnia, która w pierwszej połowie XVII w. zamieniła w pustynię ogromne połacie Niemiec, a w Europie pozostawiła kraje do dziś podzielone konfesyjnie.

Wobec jubileuszu

Reformacja Lutra zmieniła Europę i świat. „W miejscu jednego Kościoła katolickiego, łacińska Europa doświadczyła pod wpływem Reformacji procesu pluralizacji chrześcijaństwa, którego efektem stała się wielość konfesji i denominacji” – pisał na łamach dziennika „FAZ” prof. Thomas Kaufmann, historyk Kościoła i przewodniczący Stowarzyszenia na rzecz Badania Historii Reformacji. A patrząc na czasy współczesne, dodawał: „Na fali globalnych tendencji, ten proces pluralizacji trwa dziś nadal, z jakościowo nową intensywnością. Mając oparcie w swych doświadczeniach historycznych, Europa jest w stanie – jeśli tylko dochowa sama sobie wierności – adekwatnie odpowiedzieć na tę dynamikę. Móc budować taką Europę, z aktualnymi wyzwaniami na horyzoncie, to ogromne szczęście i zarazem gigantyczne zadanie”.

Dla chrześcijan ewangelików z całego świata 2017 r. będzie więc rokiem ważnego jubileuszu. 500 lat minie od chwili, gdy Luter miał przybić 95 reformatorskich tez do bramy kościoła Wszystkich Świętych w Wittenberdze. Wydaje się, że to dla nich powód do globalnego świętowania... A jednak niektórzy protestanci – dokładniej: ci niemieccy – mają kłopot ze swoim reformatorem, i to większy niż kiedyś. Spierają się mianowicie, jak traktować te poczynania Lutra, które z dzisiejszej perspektywy uznać wypada za błędy. Dyskusja dotyczy zwłaszcza jego „największego grzesznego upadku”, czyli pamfletów przeciw Żydom.

Wprawdzie pięć wieków lat temu antysemityzm był zjawiskiem powszechnym w elitach Europy, ale faktem jest, że tamta odległa historia miała całkiem niedawno swój ciąg dalszy: nienawiść Lutra do Żydów wykorzystali do swych celów narodowi socjaliści. I faktem jest, że znacznie więcej niemieckich protestantów niż katolików poparło Adolfa Hitlera – gdy spojrzymy na mapę tego poparcia i mapę podziałów wyznaniowych w Niemczech, okaże się, że im bardziej protestancki był dany region, tym poparcie dla Hitlera większe, a im bardziej katolicki, tym mniejsze.

Dlatego Kościół Ewangelicki w Niemczech (EKD) postanowił, że w ramach roku jubileuszowego podejmie też samokrytyczny rozrachunek (słynne niemieckie słowo: Aufarbeitung) z tym ponurym rozdziałem swej historii. Pierwszy krok uczyniono jeszcze w listopadzie 2015 r. na Synodzie EKD w Bremie, gdzie członkowie tego kościelnego „parlamentu” zdystansowali się „jednoznacznie i jednogłośnie” od antysemickich aspektów życia i działalności Lutra.

Niemieckie lustro

Nie będzie zresztą przesady w stwierdzeniu, że nie od dzisiaj dla Niemców – ewangelików, ale na pewien sposób także katolików – osoba Lutra jest swego rodzaju zwierciadłem, w którym mogą dojrzeć samych siebie.

„Któż chciałby zaprzeczyć, że Luter był człowiekiem niezwykłym i wielkim, wielkim w stylu najbardziej niemieckim z niemieckich, wielkim i niemieckim również w swej dwuznaczności jako siła wyzwalająca i zarazem wsteczna?”. To zdanie pochodzi z wykładu pt. „Niemcy: państwo i ludzie”, który noblista Tomasz Mann wygłosił w Bibliotece Kongresu USA pod koniec maja 1945 r., a więc tuż po tym, jak w Europie zakończyła się II wojna światowa. Mann, który wtedy był już obywatelem USA, chciał zapewne zwrócić uwagę na fakt, że niemiecka historia to coś więcej niż tylko ostatnich 12 strasznych lat – coś więcej, czyli na przykład Reformacja.

Nazwisko Lutra wiąże się często i na różne sposoby z wielkimi przełomami w niemieckiej historii. Ostatnim takim wielkim przełomem była pokojowa rewolucja 1989 r. Poprzedziły ją lata pozornego spokoju, gdy w komunistycznej NRD niby nic się nie działo, a w każdym razie – nie na powierzchni. Bowiem w cieniu i pod ochroną kościelnych murów, świątyń tym razem przede wszystkim ewangelickich, formowały się środowiska opozycyjne.

I to właśnie w Wittenberdze, na odbywającym się akurat tam w 1983 r. Kirchentagu (swego rodzaju „sejmiku” różnych środowisk ewangelickich, który gromadził i gromadzi nadal kilkadziesiąt tysięcy ludzi), miała miejsce szczególna akcja. Stało się to na tzw. Podworcu Lutra (Lutherhof), a zorganizował ją opozycyjny de facto ruch „Miecze na lemiesze”: miejscowy kowal przekuł na oczach kilku tysięcy uczestników miecz na lemiesz. Ponieważ w Kirchentagu uczestniczyli goście z Zachodu, w tym prezydent RFN, a także wielu dziennikarzy, tajna bezpieka Stasi nie wkroczyła... Był to ważny moment, dla formującego się ruchu opozycyjnego mający wymiar symboliczny.

A gdy sześć lat później także w NRD ruszyły wielkie protesty, których punktem kulminacyjnym miał stać się upadek muru berlińskiego, demonstrowano również na prowincji, m.in. w Lutherstadt Eisleben – całkiem w duchu tamtego buntu sprzed wieków. ©

Przełożył WP

WATYKAN I JUBILEUSZ REFORMACJI

Zbliżający się jubileusz Reformacji to pewne wyzwanie dla ewangelików i katolików, którzy od kilku już dekad prowadzą dialog ekumeniczny. Pokojowe współistnienie, a często bliska współpraca między Kościołem katolickim i ewangelickim – to dziś niemal oczywistość nie tylko w Niemczech. Proces ów trwa od dawna, a z katolickiego punktu widzenia kluczowe znaczenie miały tu postanowienia Soboru Watykańskiego II (1962-65).

W listopadzie 2015 r. papież Franciszek wezwał katolików, by wychodzili do protestantów z większą otwartością. Watykański dziennik „L’Osservatore Romano” opublikował tekst wystąpienia papieża, w którym zachęcał on Kościół katolicki do „nowej oceny intencji Reformacji i osoby Marcina Lutra”; katolicy otrzymują ten sam chrzest co protestanci, mówił papież. Na powstanie wspólnoty ewangelickiej katolicy powinni patrzeć z perspektywy Ecclesia semper reformanda, Kościoła, który stale się reformuje.

Z kolei pod koniec 2015 r. papież odwiedził świątynię ewangelicko-luterańską w Rzymie. Podczas tej wizyty mówił o „pojednanym zróżnicowaniu”, podarował ewangelikom kielich do sprawowania Eucharystii i zasugerował, że droga do wspólnej komunii katolików i ewangelików nie musi być zamknięta – dziś to jedna z głównych eucharystycznych różnic między oboma wyznaniami. Życie jest „większe niż interpretacje”, powiedział wieloznacznie Franciszek.

W styczniu tego roku ogłoszono, że 31 października 2017 r. Franciszek weźmie udział w nabożeństwie ekumenicznym w miejscowości Lund w Szwecji. W mieście tym w 1947 r. założono Światowy Związek Luterański, który organizuje to nabożeństwo wspólnie z Papieską Radą ds. Jedności Chrześcijan. Natomiast wizyta papieża w Niemczech, gdzie odbędą się także ewangelickie obchody, nie jest przewidziana. ©℗

JTr, WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2016