Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Wilnie wojennym, na wiosnę roku 1943, ani przez dzień nie funkcjonowało "kłamstwo katyńskie". Gadzinówki w języku polskim, wydawane przez okupanta niemieckiego, zostały tego pierwszego dnia przyjęte bez żadnych wątpliwości jako wiarygodne. Pod okupacją sowiecką obowiązywała i wtedy, i potem wersja oskarżająca Niemców, ale my czytaliśmy komunikaty Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i reportaże Józefa Mackiewicza jako prawdę. Czarną, bez jednego światełka, bo demaskowaną przez drugiego, równie okrutnego wroga Polski. Ale prawdę. Nie było od tego ani lżej, ani ciężej, bo ciężej już być nie mogło, a prawda wyroku nie przynosiła nikomu nic wyzwalającego. Potem dziesiątki lat czekało się bez nadziei na prawo wzniesienia cmentarzy tam, na prawdziwych mogiłach, zamiast dookoła symbolicznych krzyży. Karty książki Włodzimierza Odojewskiego zapisały wszystko, co dało się udźwignąć wtedy, w kwietniu '43 roku, kiedy tylko nieliczni zdążyli odwiedzić Katyń, zanim nasunął się front kontrofensywy stalinowskiej. I tak aż do słynnej spowiedzi Jelcynowskiej złożonej prezydentowi Wałęsie.
Teraz powstał film Wajdy. Dopiero wchodzi na ekrany, ale już wiadomo, że to nowy rozdział beznadziejnego zmagania się z pytaniem, na które nigdy nie będzie odpowiedzi. Nie wiemy, czy film, tylko usiłujący zobaczyć to, na co świadków nie ma - przyniesie chociaż ułamek odpowiedzi, bo Katyń jest ciemnością bez najmniejszego światełka. Złem w stanie czystym, niczym nie równoważonym. Bezsensem nie mającym przeciwwagi. I zbrodnią bez wyroku, bo z anonimowymi cieniami sprawców, którym udało się utaić skutecznie. Na pytanie, dlaczego Katyń musiał być naszym losem, odpowiedzi nie ma i nie będzie.
Dlatego moją nadzieją nie jest dziś ani Herbert, ani Odojewski, ani film artysty, który nie wiem jeszcze nawet, czy zobaczę. Moją nadzieją są "Rodziny Katyńskie" i sędziwy ks. Zdzisław Peszkowski, ich kapelan, bo wiem, że oni wszyscy, ile razy zbierają się tam, pod Smoleńskiem czy Charkowem, tak samo jak na symbolicznych miejscach pamięci, potrafią odmawiać "Ojcze nasz...", więc wciąż mają nadzieję na światło w tunelu, i pewnie to oni mają rację, a nie ja.