Dla uzależnionych

04.06.2018

Czyta się kilka minut

Sam do nich należę: to ci, którzy poznawszy fragmenty „Dziennika” Máraiego z ostatnich lat jego życia, opublikowane w marcu 2000 r. na łamach „Tygodnika”, a potem wybór z całości (2004), teraz niecierpliwie czekają na kolejne tomy pięciotomowej edycji (choć to wciąż tylko część oryginału). Márai, urodzony w 1900 r., zaczął prowadzić dziennik podczas II wojny. Mieszkał wtedy w Budapeszcie i był już autorem powieści tak wybitnych, jak „Wyznania patrycjusza” i „Żar”. Wkrótce przeniósł się do naddunajskiej wioski, by chronić żonę Lolę (miała żydowskie pochodzenie). We wrześniu 1948 r. wraz z przybranym synem Jánosem opuścili na zawsze komunistyczne Węgry, a książki Máraiego znalazły się na indeksie. Pisarz zmarł śmiercią samobójczą w styczniu 1989 r., pogrążony w depresji po śmierci najbliższych.


Czytaj także: Sándor Márai "Portrety"


Trzeci tom „Dziennika” rozpoczyna się w Stanach Zjednoczonych (Máraiowie mieszkali tam od 1952 r.), wkrótce po powrocie z wyprawy do Europy, której powodem była rewolucja węgierska, stłumiona przez interwencję sowiecką. Márai otrzymuje właśnie obywatelstwo amerykańskie, a równocześnie jest świadom, że klęska rewolucji definitywnie odcięła go od kraju („Rok temu wierzyłem, że jest jakaś nadzieja. Teraz też wierzę. Ale na nadzieję jestem już zbyt zmęczony”) i ma poczucie zdrady, jakiej wobec Węgrów dopuścił się Zachód. Wobec zbuntowanych komunistów, jak Imre Nagy, też jest raczej bezwzględny („gdy szajka znajdzie się w kłopotach, zbrodniarze czasami strzelają do siebie”). Tak ostre sądy budzą opór, podobnie jak niektóre uwagi o kwestii rasowej czy podszyty antropocentryczną pychą stosunek do natury. Zarazem jednak wyrazistość (podobnie jak niebywale zgęszczony, aforystyczny niemal styl) jest jedną z zalet tego wielkiego dzieła, które Imre Kertész nazwał „najważniejszym, najpełniejszym i najuczciwszym intelektualnym dokumentem epoki”. Márai opisuje i diagnozuje świat, wydarzenia polityczne, przemiany społeczne i sztukę współczesną, śledzi „oznaki rozpadu” z perspektywy spadkobiercy pewnej formacji kulturowej, której schyłek przyniosła pierwsza Wielka Wojna. Krytycznie, choć życzliwie obserwuje Amerykę; odnotowuje też kolejne etapy wrastania własnego syna w tamtejszą rzeczywistość. I z bolesną niekiedy samoświadomością sporządza swój autoportret. ©℗

Sándor Márai DZIENNIK 1957–1966, Wybór, przekład, opracowane, przypisy i posłowie Teresy Worowskiej. Czytelnik, Warszawa 2018, ss. 588.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2018