Diabeł w obronie rozumu

Mój drogi Piołunie,

11.05.2014

Czyta się kilka minut

powiadają, że ciemnota służy Kościołowi. Że Kościół ciemnotę pielęgnuje, na ciemnocie żeruje, bez ciemnoty przepadłby z kretesem. Może jednak Cię zaskoczę, ale w tym nowym, wspaniałym świecie bywa dokładnie na odwrót. Ciemnota, niewiedza i bezdenna głupota często służą tym, co walą w Kościół jak w bęben. A ciemny lud łyka od proroków publicznego oświecenia największe banialuki – w przekonaniu, że właśnie napił się wprost z krynicy mądrości.

Lat temu z dziesięć wyszła książka, która od razu stała się globalnym bestsellerem i ponoć wciąż świetnie się sprzedaje. Rzecz intrygująca, choć nie nowa: błyskotliwy filozof rozprawia się z absurdem trzech religii monoteistycznych. Pisze np., że cztery opowiastki o Nieprzyjacielu to z brudnego palucha wyssane zmyślenia, czego miażdżącym dowodem – tu cytat stanowiący reprezentatywną próbkę stylu całości dzieła – jest „debata między skazańcem a Poncjuszem Piłatem, potężnym namiestnikiem Cesarstwa Rzymskiego. Wielki szef nie zwykł prowadzić przesłuchań osobiście. Pamiętajmy, że Jezus nie był jeszcze Chrystusem – to znaczy gwiazdą światowego formatu; w świetle ówczesnego prawa był pospolitym przestępcą kryminalnym. Trudno więc sobie wyobrazić, że Poncjusz Piłat zapragnął porozmawiać na filozoficzne tematy z byle rzezimieszkiem. Co więcej, Piłat mówił po łacinie, Jezus zaś po aramejsku. Jak zatem mogliby dyskutować ze sobą bezpośrednio, nie korzystając z usług tłumacza, jak to sugeruje ewangelista Jan? Bajdurzenie…”.

Mądrze pisze chłopisko, co? Dał popalić katabasom, hę? Lud pogrążony w ciemnościach obskurantyzmu pada na kolana, oślepiony blaskiem triumfującej prawdy. Od tylu wieków podstępne klechy wciskały nam kit, żeby potem za naszą krwawicę jeść, pić i popuszczać pasa, a myśmy sobie nawet prostych pytań nie umieli postawić! Piłat z Rzymu przyjechał, więc po łacinie gadał. To nawet dzieciak wie, że Italczykowie po łacińsku trajkotali. I śmiechu jest z tego do dziś co niemiara, bo spiryt to podobno po łacińsku duch, a nie bimber. Z kolei Żydowiny – ma się rozumieć – po żydowsku plotły. Znaczy się wówczas był to ów ara... ama... arama... rama... No, dziwnie tak szwargotali, że i dziś język można sobie na tym połamać. Zresztą ichni język to już dawno nieżywy, znaczy się – martwy.

Widzisz, drogi Piołunie, tak sobie ludziska gadają i ozorem mielą. A filozofowie i medialni mędrcy wodzą tych biedaków za nos, jak chcą. Czytać wystarczy ze zrozumieniem, żeby się zorientować, że sprawa Nazarejczyka była polityczna i gardłowa. Zaś o tym imbecylu Piłacie wiele można złego powiedzieć, ale akurat na politycznym wyczuciu mu nie zbywało i sprawy Króla Żydowskiego by nie zlekceważył. Poza tym proces Nieprzyjaciela toczył się zapewne w języku... greckim. A grekę znały w Galilei nie tylko elity, ale też nawet rzemieślnicy, jak nasz Cieśla. Druga hipoteza – nie tak mocna jak poprzednia – zakłada wprawdzie, że Piłat prowadził dochodzenie jednak po łacinie, czyli w urzędowym języku cesarskich dekretów, ale w otoczeniu każdego wyższego urzędnika rzymskiego roiło się od translatores. A że nie ma mowy o tłumaczu w opowiastkach o Nieprzyjacielu? Cóż... to byłaby postać chyba dla akcji mało istotna.

Dziwi Cię, drogi Piołunie, że piszę o tym wszystkim, jakbym stał po stronie Nieprzyjaciela i jego sług. Oczywiście nic z tych rzeczy. Czasem po prostu nawet diabeł musi się zadumać nad kondycją owego świata, w którym kompletny dyletant sprzedaje kilkaset tysięcy egzemplarzy dzieła obrażającego rozum.

Poza tym – mówiąc szczerze – cała ta historia wywołuje u mnie nostalgiczne wspomnienie, gdym dawno, dawno temu wybrał się w skwarny wieczór na spacer po Patriarszych Prudach. Piwa nie było, tylko sok morelowy, i to ciepły, alem spotkał wtedy dwóch niezwykłych dżentelmenów, rozprawiających o nieistnieniu Cieśli z Naza­retu...

I któż to powiedział, że nic dwa razy się nie zdarza?...


Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2014