Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MARCIN ŻYŁA: W jakim nastroju wracał Pan do Warszawy z V Konferencji Krakowskiej?
ROMAN KUŹNIAR: Była to dobra konferencja. Ciekawe wystąpienia prelegentów wniosły dużo do naszego myślenia o problemach Europy, a także o miej¬scu Polski w Europie. Panele, w których zazwyczaj biorę udział, są krótsze, a ich tematyka jest ograniczona. W Krakowie spotkałem ludzi z różnym doświadczeniem – akademickim, samorządowym, parlamentarnym i administracyjnym. Warto jej nadać format środkowoeuropejski.
W swoim wystąpieniu wspominał Pan o nadmiarze demokracji w Unii Europejskiej. Dlaczego nadmiar jest w tym przypadku zagrożeniem?
Mówiłem o nadmiarze demokracji w stosunku do innych zjawisk. Demokracja jest wartością samą w sobie, ale w określonych sytuacjach może stanowić czynnik ograniczający. Zdarza się, że wola większości uniemożliwia przeprowadzenie koniecznych reform. Sposobem na wyjście Unii Europejskiej z obecnego kryzysu jest pogłębienie integracji, także dzięki paktowi fiskalnemu. Jest on niezbędny dla ustabilizowania sytuacji gospodarczej, może się jednak zdarzyć, że nie wejdzie w życie, ponieważ zabraknie wystarczającej liczby ratyfikacji. Dochodzi więc do napięcia między wymogami demokracji a troską o skuteczność wspólnoty.
Kryzys państw w strefie euro pokazał, że pogłębianie integracji jest koniecznością. Nie wszystkie kraje Unii będą uczestniczyć w tym procesie. Rzecz jednak w tym, aby nie blokowały tych, którzy chcą to robić. W przypadku paktu fiskalnego pierwszy raz odeszliśmy od zasady jednomyślności, znanej z dotychczasowych traktatów unijnych. Aby pakt zaczął obowiązywać, wystarczy, że ratyfikuje go 12 z 17 państw strefy euro. Na naszych oczach dochodzi do wyłamywania się Unii – podobnie jak całej sceny globalnej – z dotychczasowych form organizacji.
Wśród działań, które wymieniał Pan w Krakowie jako konieczne do podjęcia przez Polskę, znalazł się postulat uczestnictwa w strefie euro.
Nie chciałbym, aby Polska pozostała poza twardym rdzeniem Unii. „Bilet wstępu” może nas kosztować – podobnie jak kilkanaście lat temu kosztowało nas wejście do Unii i NATO. Był to proces, który wymagał od Polaków nadzwyczajnego wysiłku. Podołaliśmy mu. Dziś ponownie musimy się zmobilizować.
Niektórzy ekonomiści twierdzą, że nie możemy sobie pozwolić na dodatkowe koszty, a integracja ze strefą euro oznaczałaby spowolnienie polskiego wzrostu gospodarczego. Uważam jednak, że takie koszty trzeba ponieść. Członkostwo w strefie euro jest warunkiem znalezienia się w kręgu politycznego przywództwa Unii. Oznacza to zarazem większe bezpieczeństwo dla Polski. Proszę spojrzeć na Grecję: kraj, który tak nagrzeszył, jest teraz ratowany przez całą Europę. Czasem nawet wbrew woli społeczeństw państw, które mu pomagają.
Pana wystąpienie zawierało również postulat pogłębiania integracji w obszarze bezpieczeństwa i obrony, a także utrzymywania bliskich stosunków z Niemcami.
Razem z Francją i Niemcami Polska może stanowić oś kontynentu. Niektórzy mówią o francusko-niemieckim dyktacie, jednak oba te kraje są ze sobą silnie związane już od średniowiecza. Tam narodziła się Europa. A Polska, która symbolicznie przystąpiła do Europy w roku 1000, jest trzecią naturalną częścią tej osi. To sprawa geopolityki i polityki cywilizacyjnej całej Unii.
Co w praktyce oznacza stwierdzenie, że Polska powinna być reprezentantem całego regionu?
Jesteśmy największym krajem, który w 2004 r. przystąpił do Unii – i w najbliższej przyszłości nie zdarzy się, aby jakieś inne większe państwo stało się częścią Wspólnoty. W rozmowach, w których bierzemy udział w Brukseli i stolicach państw Unii, mamy obowiązek brania pod uwagę oczekiwań i interesów innych, mniejszych krajów regionu. Musimy wykazywać wobec nich empatię. Jeśli będziemy to czynić, staniemy się ich naturalnym reprezentantem, także dla partnerów z Europy Zachodniej. Wymaga to od nas inteligencji i subtelności – ale w przeszłości już się nam to udawało.
Czy polska dyplomacja nie powinna jednak działać bardziej aktywnie poza Grupą Wyszehradzką i Europą Wschodnią? Na samych tylko Bałkanach działała do tej pory z dużą rezerwą.
Rzeczywiście, jesteśmy tam słabiej obecni, choć np. z Chorwacją utrzymujemy bliższe związki. Uważam, że postępujemy zbyt pasywnie wobec Serbii, która w ostatnich latach została jakby na uboczu polityki europejskiej. Wydarzenia, do których dochodziło tam w ostatnich latach, nie zawsze przebiegały w sposób, w jaki przedstawiano je na Zachodzie.
Nie jest to jednak konsekwencja naszej rezerwy, lecz ograniczonych możliwości. Proszę zwrócić uwagę na to, ile pieniędzy wydajemy na naszą politykę zagraniczną. Budżet ministra Sikorskiego – o czym nie wszyscy wiedzą – wynosi mniej niż roczny koszt naszego udziału w operacji afgańskiej. Mamy ograniczone możliwości. Polska dyplomacja dopiero teraz zaczyna aktywniej działać poza Europą – organizowane są wizyty w Azji, tam szukamy możliwości dla naszego biznesu.
Pewnym zaskoczeniem dla obecnych na Konferencji Krakowskiej osób, które nie zajmują się polityką międzynarodową, mógł być Pana apel o zacieśnienie współpracy z Ankarą. Dlaczego powinniśmy bardziej zainteresować się Turcją?
Polska utrzymuje dobre relacje z Turcją. Nasze położenie sprawia, że podobnie jak ten kraj – a także np. Norwegia czy Rumunia – mamy większą od innych państw Unii wrażliwość geopolityczną oraz prowadzimy uważną politykę zagraniczną, zwróconą również ku Wschodowi. Turcja jest wartościowym partnerem w naszej polityce bezpieczeństwa.
Jak dotąd, Unia Europejska nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie o członkostwo Turcji. Jeszcze kilka lat temu Polska stała na stanowisku, że drzwi do wspólnoty powinny być szeroko otwarte dla wszystkich chętnych. Zapomina się, że Unia powstała na fundamencie cywilizacji europejskiej i tylko na tym gruncie zachowa swoją unikalną tożsamość – spoistość i pozycję. Tzw. zdolność absorpcyjna Unii to nie fikcja ani egoizm. Nie należę do zwolenników rozszerzenia Unii o Turcję, uważam jednak, że ze względu na znaczenie tego kraju powinniśmy utrzymywać z Ankarą jak najbliższe stosunki. Polska ma tu ważną rolę do odegrania, jest jednym z państw, które mogą „przytrzymywać” Turcję przy Europie. Dobre stosunki z Turcją pomogą nam również na scenie europejskiej. Ważne jednak, aby wobec tego kraju nie tworzyć iluzji przyszłego członkostwa.
Prof. ROMAN KUŹNIAR jest politologiem, doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych.