Demokracja i skuteczność

Roman Kuźniar, doradca prezydenta: Na naszych oczach dochodzi do wyłamywania się Unii Europejskiej – podobnie jak całej sceny globalnej – z dotychczasowych form organizacji.

05.06.2012

Czyta się kilka minut

MARCIN ŻYŁA: W jakim nastroju wracał Pan do Warszawy z V Konferencji Krakowskiej?

ROMAN KUŹNIAR: Była to dobra konferencja. Ciekawe wystąpienia prelegentów wniosły dużo do naszego myślenia o problemach Europy, a także o miej¬scu Polski w Europie. Panele, w których zazwyczaj biorę udział, są krótsze, a ich tematyka jest ograniczona. W Krakowie spotkałem ludzi z różnym doświadczeniem – akademickim, samorządowym, parlamentarnym i administracyjnym. Warto jej nadać format środkowoeuropejski.

W swoim wystąpieniu wspominał Pan o nadmiarze demokracji w Unii Europejskiej. Dlaczego nadmiar jest w tym przypadku zagrożeniem?

Mówiłem o nadmiarze demokracji w stosunku do innych zjawisk. Demokracja jest wartością samą w sobie, ale w określonych sytuacjach może stanowić czynnik ograniczający. Zdarza się, że wola większości uniemożliwia przeprowadzenie koniecznych reform. Sposobem na wyjście Unii Europejskiej z obecnego kryzysu jest pogłębienie integracji, także dzięki paktowi fiskalnemu. Jest on niezbędny dla ustabilizowania sytuacji gospodarczej, może się jednak zdarzyć, że nie wejdzie w życie, ponieważ zabraknie wystarczającej liczby ratyfikacji. Dochodzi więc do napięcia między wymogami demokracji a troską o skuteczność wspólnoty.

Kryzys państw w strefie euro pokazał, że pogłębianie integracji jest koniecznością. Nie wszystkie kraje Unii będą uczestniczyć w tym procesie. Rzecz jednak w tym, aby nie blokowały tych, którzy chcą to robić. W przypadku paktu fiskalnego pierwszy raz odeszliśmy od zasady jednomyślności, znanej z dotychczasowych traktatów unijnych. Aby pakt zaczął obowiązywać, wystarczy, że ratyfikuje go 12 z 17 państw strefy euro. Na naszych oczach dochodzi do wyłamywania się Unii – podobnie jak całej sceny globalnej – z dotychczasowych form organizacji.

Wśród działań, które wymieniał Pan w Krakowie jako konieczne do podjęcia przez Polskę, znalazł się postulat uczestnictwa w strefie euro.

Nie chciałbym, aby Polska pozostała poza twardym rdzeniem Unii. „Bilet wstępu” może nas kosztować – podobnie jak kilkanaście lat temu kosztowało nas wejście do Unii i NATO. Był to proces, który wymagał od Polaków nadzwyczajnego wysiłku. Podołaliśmy mu. Dziś ponownie musimy się zmobilizować.

Niektórzy ekonomiści twierdzą, że nie możemy sobie pozwolić na dodatkowe koszty, a integracja ze strefą euro oznaczałaby spowolnienie polskiego wzrostu gospodarczego. Uważam jednak, że takie koszty trzeba ponieść. Członkostwo w strefie euro jest warunkiem znalezienia się w kręgu politycznego przywództwa Unii. Oznacza to zarazem większe bezpieczeństwo dla Polski. Proszę spojrzeć na Grecję: kraj, który tak nagrzeszył, jest teraz ratowany przez całą Europę. Czasem nawet wbrew woli społeczeństw państw, które mu pomagają.

Pana wystąpienie zawierało również postulat pogłębiania integracji w obszarze bezpieczeństwa i obrony, a także utrzymywania bliskich stosunków z Niemcami.

Razem z Francją i Niemcami Polska może stanowić oś kontynentu. Niektórzy mówią o francusko-niemieckim dyktacie, jednak oba te kraje są ze sobą silnie związane już od średniowiecza. Tam narodziła się Europa. A Polska, która symbolicznie przystąpiła do Europy w roku 1000, jest trzecią naturalną częścią tej osi. To sprawa geopolityki i polityki cywilizacyjnej całej Unii.

Co w praktyce oznacza stwierdzenie, że Polska powinna być reprezentantem całego regionu?

Jesteśmy największym krajem, który w 2004 r. przystąpił do Unii – i w najbliższej przyszłości nie zdarzy się, aby jakieś inne większe państwo stało się częścią Wspólnoty. W rozmowach, w których bierzemy udział w Brukseli i stolicach państw Unii, mamy obowiązek brania pod uwagę oczekiwań i interesów innych, mniejszych krajów regionu. Musimy wykazywać wobec nich empatię. Jeśli będziemy to czynić, staniemy się ich naturalnym reprezentantem, także dla partnerów z Europy Zachodniej. Wymaga to od nas inteligencji i subtelności – ale w przeszłości już się nam to udawało.

Czy polska dyplomacja nie powinna jednak działać bardziej aktywnie poza Grupą Wyszehradzką i Europą Wschodnią? Na samych tylko Bałkanach działała do tej pory z dużą rezerwą.

Rzeczywiście, jesteśmy tam słabiej obecni, choć np. z Chorwacją utrzymujemy bliższe związki. Uważam, że postępujemy zbyt pasywnie wobec Serbii, która w ostatnich latach została jakby na uboczu polityki europejskiej. Wydarzenia, do których dochodziło tam w ostatnich latach, nie zawsze przebiegały w sposób, w jaki przedstawiano je na Zachodzie.

Nie jest to jednak konsekwencja naszej rezerwy, lecz ograniczonych możliwości. Proszę zwrócić uwagę na to, ile pieniędzy wydajemy na naszą politykę zagraniczną. Budżet ministra Sikorskiego – o czym nie wszyscy wiedzą – wynosi mniej niż roczny koszt naszego udziału w operacji afgańskiej. Mamy ograniczone możliwości. Polska dyplomacja dopiero teraz zaczyna aktywniej działać poza Europą – organizowane są wizyty w Azji, tam szukamy możliwości dla naszego biznesu.

Pewnym zaskoczeniem dla obecnych na Konferencji Krakowskiej osób, które nie zajmują się polityką międzynarodową, mógł być Pana apel o zacieśnienie współpracy z Ankarą. Dlaczego powinniśmy bardziej zainteresować się Turcją?

Polska utrzymuje dobre relacje z Turcją. Nasze położenie sprawia, że podobnie jak ten kraj – a także np. Norwegia czy Rumunia – mamy większą od innych państw Unii wrażliwość geopolityczną oraz prowadzimy uważną politykę zagraniczną, zwróconą również ku Wschodowi. Turcja jest wartościowym partnerem w naszej polityce bezpieczeństwa.

Jak dotąd, Unia Europejska nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie o członkostwo Turcji. Jeszcze kilka lat temu Polska stała na stanowisku, że drzwi do wspólnoty powinny być szeroko otwarte dla wszystkich chętnych. Zapomina się, że Unia powstała na fundamencie cywilizacji europejskiej i tylko na tym gruncie zachowa swoją unikalną tożsamość – spoistość i pozycję. Tzw. zdolność absorpcyjna Unii to nie fikcja ani egoizm. Nie należę do zwolenników rozszerzenia Unii o Turcję, uważam jednak, że ze względu na znaczenie tego kraju powinniśmy utrzymywać z Ankarą jak najbliższe stosunki. Polska ma tu ważną rolę do odegrania, jest jednym z państw, które mogą „przytrzymywać” Turcję przy Europie. Dobre stosunki z Turcją pomogą nam również na scenie europejskiej. Ważne jednak, aby wobec tego kraju nie tworzyć iluzji przyszłego członkostwa.  


Prof. ROMAN KUŹNIAR jest politologiem, doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2012