Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„W dawnych opowieściach czytamy o pewnym dziecku z Kampanii, które długo karmiło delfina chlebem i tak go oswoiło, że pozwalał się dosiąść. Pewnego dnia delfin uniósł dziecko na pełne morze, a ono utopiło się. Delfin, gdy spostrzegł śmierć dziecka, pozwolił, by ogarnęły go fale, i sam też zginął”.
Tyle średniowieczna encyklopedia florentczyka-egzulanta. Dawno i nieprawda.
A jak było po aneksji Krymu przez Rosję, kiedy przejęto oddział ukraińskich delfinów? Było „podobno”. Podobno prawda dopiero teraz wychodzi na jaw, na dniach. Podobno delfiny nie chciały przejść na stronę wroga. Podobno odmówiły wstąpienia do rosyjskiej armii. Podobno nie chciały wykonywać rozkazów okupanta. Podobno popełniły zbiorowe samobójstwo. Podobno delfiny mogą powstrzymać się od oddychania, co też patriotycznie uczyniły.
Ukraińskie władze twierdzą, że delfiny są narodowymi bohaterami oddającymi życie za ojczyznę. Rosjanie natomiast oświadczyli, że już przed 2014 r. delfiny zostały zdemilitaryzowane, posprzedawane do cyrków, i że zdechły z przyczyn najzupełniej niepatriotycznych, jak każdy porządny ssak.
Tak czy owak, ogarnęły je fale. Latini pięknie, jakby specjalnie na okazję międzynarodowego sporu o imponderabilia, zauważa: „Głos delfina przypomina płacz ludzki”. ©