Dbaj o reset

Z kończących się właśnie wakacji warto przywieźć trochę przyzwolenia na zwolnienie obrotów. Często oznacza to lepsze pomysły, mniej błędów i więcej wydajności.

31.08.2014

Czyta się kilka minut

Korporacje już rozumieją, że pośpiech to droga donikąd. Firmowe rowery przed siedzibą Google, Mountain View, USA, 2011 r. / Fot. Alan Greth / CORBIS
Korporacje już rozumieją, że pośpiech to droga donikąd. Firmowe rowery przed siedzibą Google, Mountain View, USA, 2011 r. / Fot. Alan Greth / CORBIS

Kto nie pamięta filmu „Dzisiejsze czasy” Charlesa Chaplina? Opowieść zaczyna się w nowoczesnej fabryce wzorowanej na zakładach Forda. Menedżer podgląda robotników na wielkim ekranie i wirtualnym palcem wygraża leserom. Wdrażany system zautomatyzowanego karmienia pracowników jeszcze bardziej podniósłby wydajność, gdyby nie Mały Tramp, który staje przy taśmie produkcyjnej. W Ameryce szaleje Wielki Kryzys, bieda zbiera żniwo, a zatrudnienie staje się niedostępnym luksusem, więc nasz bohater daje z siebie wszystko. W takim tempie przykręca śruby, że w pewnym momencie jego ręce zaczynają bezwiednie powtarzać sekwencje ruchów i nie potrafi nad tym zapanować. Na spektakularną katastrofę nie trzeba długo czekać.

Czarno-biały, niemy klasyk z 1936 r. jest tak odmienny od wszystkich dzisiejszych filmów, jakby pochodził z innego wszechświata. Przez 80 lat zmienił się też kapitalizm. Przynajmniej próbuje uchodzić za bardziej cywilizowany i ludzki. Inna różnica: zamiast w hali fabrycznej, większość z nas pracuje w wypełnionych biurkami i komputerami open space’ach. Jednak przesłanie Chaplina nie straciło na aktualności: człowiek sprowadzony do roli kółka zębatego w wielkiej machinie – przemysłu, korporacji czy konsumpcji – wcześniej czy później nie będzie się umiał zatrzymać.

Ludzki organizm podlega rytmowi: aktywność – wyłączenie, mobilizacja – regeneracja. Oznaką zdrowia jest umiejętność wyłączenia i regeneracji zawsze, kiedy warunki i okoliczności na to pozwalają. Po dłuższym okresie wzmożonej eksploatacji zacina się przełącznik trybów. Przykład: menedżerowie, którzy nawet na urlopie nie chcą się odkleić od służbowych smartfonów, a jeśli już pozwolą sobie na odpoczynek, to według tych samych reguł, które przyświecają im w pracy: odhaczyć jak najwięcej rzeczy w jak najkrótszym czasie. Tyle że zamiast biznesowych projektów – zdjęć, kilometrów oraz atrakcji.

Marynowanie pomysłów

Nowoczesne społeczeństwo, nie zwalniając tempa i nie uznając przestojów, działa na własną niekorzyść. Osiąga dobrobyt, lecz za cenę wyciskania z ludzi ostatnich soków. Działający pod presją wyników człowiek zwiększa produktywność, ale tylko na krótką metę. Wcześniej czy później jego organizm odmówi posłuszeństwa. Jak to ujęła amerykańska pisarka Jan Karon: „Ci, którzy nie potrafią znaleźć czasu na odpoczynek, zmuszeni będą znaleźć czas na chorobę”.

Coraz częstszym powodem absencji zdrowotnych jest stres oraz spadek motywacji i wypalenie zawodowe. Koszty nieobecności w pracy, ponoszone przez firmy i ZUS, rosną nieprzerwanie od dziesięciu lat. W ubiegłym roku przekroczyły 23 mld zł. A statystyki nie podają rzeczywistych strat, które ponoszą przedsiębiorcy. Składają się na nie również wynagrodzenia za zastępstwa, wydatki na rekrutację i przeszkolenie zmienników, a także kary finansowe za opóźnienia realizowanych przedsięwzięć.

Co równie ważne: w gospodarce opartej na wiedzy o przewadze konkurencyjnej decyduje kreatywność zatrudnionych. Ale jak oczekiwać nowych idei, wizji i koncepcji od ludzi, których mózgi są jeszcze bardziej wyeksploatowane niż ciała?

W książce „Hare Brain, Tortoise Mind” brytyjski psycholog Guy Claxton rozróżnia myślenie szybkie i wolne. Myślenie szybkie, czyli racjonalne, logiczne i linearne, stosujemy pod naciskiem chwili. Myślenie powolne i leniwe opiera się na intuicji, a celują w nim najbardziej twórcze jednostki – filozofowie, artyści, wynalazcy. Pomysły warzą się jakby na wolnym ogniu. Porównanie z przyrządzaniem wykwintnej potrawy narzuca się samo – błyskawicznie można obierać, kroić, ale potem potrzeba czasu na marynowanie, gotowanie lub pieczenie.

Intensywny wysiłek intelektualny nie zawsze przynosi oczekiwany efekt. Niekiedy warto przewietrzyć mózg, pozwolić mu pójść na spacer – radzi niemiecki neurofizjolog Wolf Singer. Co się dzieje podczas takiej beztroskiej przechadzki? Nawiązują się świeże połączenia między komórkami nerwowymi, stwarzając nowe konteksty dla zgromadzonych faktów. Tak powstają oryginalne pomysły, a czasem coś dużo lepszego: przebłyski geniuszu.

A skąd wiadomo, że zostawiony samemu sobie umysł pracuje równie intensywnie, jak wtedy, gdy każemy mu rozwiązać trudny problem? Odpowiedź przynoszą badania amerykańskiego neurologa Marcusa Raichle’a, który ku swemu bezbrzeżnemu zdumieniu odkrył, że podczas pozbawionego konkretnego celu lenistwa niektóre obszary mózgu są bardziej aktywne niż w trakcie ukierunkowanego działania. Kreatywność zabijamy zbyt zawziętym myśleniem, ale także pośpiechem, w którym w ogóle nie ma miejsca na refleksję.

Politolodzy Glenn Snyder i Paul Diesing przeanalizowali kilkanaście kryzysów międzynarodowych i doszli do wniosku, że zarządzanie w warunkach kryzysu i pod presją wyników niesie ze sobą ryzyko pomyłek w postrzeganiu i ocenie rzeczywistości, co nieuchronnie prowadzi do podejmowania złych decyzji. Inne badanie pokazuje, że brak chwili na zastanowienie i konieczność natychmiastowego działania wywołuje silny stres. Ten zaś w skrajnych przypadkach powoduje zachwianie systemu samokontroli werbalnej, w wyniku czego zdrowi ludzie popełniają błędy charakterystyczne dla chorych na schizofrenię.

Tydzień myślenia

Grany przez Chaplina Tramp trafia do zakładu dla obłąkanych, potem do więzienia. Ale wszędzie jest mu o niebo lepiej niż w zabójczej pracy. Czy to oznacza, że tylko jednostka izolująca się od społeczeństwa i zasad, którym ono hołduje – więcej, szybciej, wydajniej – może doświadczyć prawdziwej wolności?

Chwilowa „ucieczka na aut” z pewnością nikomu nie zaszkodzi. Przykładem może być Andy Grove, współzałożyciel i były prezes Intela, który regularnie wycofuje się z aktywności zawodowej, żeby przewidywać tendencje na rynku nowych technologii. Natomiast Bill Gates, kiedy jeszcze stał na czele Microsoftu, organizował sobie tygodnie myślenia. Odłączał się od podpiętych do sieci komputerów i gadżetów mobilnych, by wrócić ze świeżymi pomysłami będącymi owocem lektury lub rozmów z przyjaciółmi. „Chodzi o to – tłumaczyła jego rzeczniczka – aby dokonać syntezy i skupić się na priorytetach, wznieść na poziom 15 tysięcy stóp i naprawdę zastanowić nad obranym kierunkiem”.

Czy na odrobinę oddechu (i namysłu) mogą sobie pozwolić jedynie liderzy biznesu? Rzeczywiście, tak kiedyś było. Dziś się to powoli zmienia. Po pierwsze dlatego, że na rynek wkracza tzw. pokolenie Y, które chce nie tylko pracować, ale też się bawić, rozwijać swoje pasje, zwiedzać świat. Po drugie, lata głośnego mówienia o zawałach, nadwadze, impotencji, depresji, samobójstwach i innych skutkach zmęczenia i stresu zrobiły swoje. Nawet ludzie, którzy jeszcze niedawno podkreślali z dumą, że nie wiedzą, co to wakacje, weekend i święta, zaczynają dbać o tzw. reset.

Po trzecie, również korporacyjny świat powoli zaczyna rozumieć, że permanentny pośpiech to droga donikąd. Kilka lat temu Audi wprowadziło w Wielkiej Brytanii nowe auto pod hasłem: „Najwolniejszy, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy”, w domyśle: najlepszy, wykonany pieczołowicie, powoli, z sercem. Te firmy, które wiedzą już, że wydajność ich pracowników zależy również od tego, czy są oni wypoczęci, stosują rozmaite rozwiązania, od udostępnienia stołu do „piłkarzyków”, przy którym można zrobić sobie przerwę, po umożliwianie pracy z domu bądź wręcz wypraszanie pracowników z biura po określonej godzinie.

„Dzisiejsze czasy” kończą się happy endem. Tramp poznaje dziewczynę, w której zakochuje się z wzajemnością. Pomimo starań nie jest w stanie zapewnić jej godnego życia, więc postanawiają razem szukać szczęścia gdzie indziej. Zanim odejdą w siną dal, jeszcze uśmiechną się do kamery, jakby chcieli nas przekonać, że wszystko się ułoży.

A co z nami? Na umiarkowany optymizm chyba też możemy sobie pozwolić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014