Dajemy okazję do sprawdzania się

Magdalena Kąkolewska, prezes Fundacji Artystyczna Podróż Hestii: Młodzi artyści inaczej patrzą na współczesny świat. Ich dzieła pozwalają lepiej poznać otaczającą nas rzeczywistość.

13.06.2016

Czyta się kilka minut

Na wernisażu wystawy finalistów w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 30 maja 2016 r. / Fot.  Piotr Litwic / ERGO HESTIA
Na wernisażu wystawy finalistów w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 30 maja 2016 r. / Fot. Piotr Litwic / ERGO HESTIA

PIOTR KOSIEWSKI: Pierwszy konkurs „Artystyczna Podróż Hestii” odbył się 15 lat temu. Dlaczego i jak do niego doszło?

MAGDALENA KĄKOLEWSKA: Konkurs był autorskim pomysłem Piotra M. Śliwickiego – prezesa sopockiej Grupy Ergo Hestia, który jest również kolekcjonerem sztuki dawnej. A co stało za tym pomysłem? Ciekawość tego, jak artyści widzą świat i w jaki sposób ich spojrzenie może zmienić czy poszerzyć nasze własne postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Młode pokolenie – co można zobaczyć m.in. na wystawie tegorocznych finalistów konkursu – jest oswojone z nowymi technologiami i na własny sposób reaguje na szybkość dzisiejszego czasu, chaos informacyjny i niepewność przyszłości. Młodzi postrzegają inaczej, czasami widzą więcej, a ich obraz świata jest cennym źródłem informacji. Może pomóc w porządkowaniu własnych wrażeń czy też myśli, ale też ukłuć, wywołać sprzeciw, bunt.

Za pomysłem konkursu stało też przeświadczenie, że aktywne obcowanie ze sztuką jest bardzo ważne dla rozwoju własnego, ale także istotne dla całej organizacji biznesowej.

I te powinowactwa mogą być pożyteczne dla obu stron?

Tak, tylko rzadko je dostrzegamy. Co więcej, można dostrzec powinowactwa nie tylko między aktywnością biznesową a pracą artysty, ale też między doświadczeniem twórcy a życiem zawodowym każdego człowieka. Artysta musi być zdeterminowany i konsekwentny w działaniu, ale również nieustannie szukać swojego miejsca i konfrontować się z odbiorcą. Musi sobie poradzić z niezrozumieniem czy samotnością. Czy to jest odległe od codzienności „zwykłego człowieka”?

A skąd pomysł, by nagrodą była podróż artystyczna?

Jest to nawiązanie do znanej od wieków idei artystycznych podróży. Dobrze przecież wiemy, że sztuka potrzebuje zmiany perspektywy. Jak wyglądałaby sztuka nowożytna, gdyby nie podróże artystów przemierzających Europę? Wyjazdy mają podważać pewniki, mieszać, zmieniać perspektywę, pokazywać, że nie wszystko jest takim, jakim nam się wydaje. Czasami podróże łamią stereotypy, pozwalają inaczej spojrzeć na siebie i innych, wreszcie – na własną twórczość. Dla ubiegłorocznego laureata, Krzysztofa Maniaka, podróż do Nowego Jorku była pierwszym wyjazdem za granicę! Czy poruszyła młodego artystę? Na pewno tak.

A dlaczego Nowy Jork?

Owszem, dzisiaj być może nie jest najważniejszym miejscem na mapie sztuki, ale nadal to wyjątkowy tygiel kultur. W Nowym Jorku nieustannie dochodzi do spotkań bardzo różnych doświadczeń i praktyk artystycznych. Zdobywca I miejsca naszego konkursu otrzymuje nagrodę główną – miesięczną rezydencję – w tym właśnie mieście.

Jest jeszcze drugie miejsce: Walencja. Ono pojawiło się później. Hiszpanie, inspirując się naszym konkursem, powołali w 2008 r. podobny projekt o nazwie Grand Tour DKV. Jest on związany z tamtejszą Politechniką. Działający na niej Wydział Sztuki jest znakomicie wyposażonym miejscem do realizowania dowolnej produkcji artystycznej. Dostępność tak wyposażonego atelier bardzo pociąga młodych ludzi. I tak od 9 lat artysta hiszpański przyjeżdża do Polski, a nasz jedzie na rezydencję do Walencji.

Przez pierwsze lata konkurs był adresowany jedynie do studentów gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Później to się zmieniło. Dziś obejmuje całą Polskę. Dlaczego?

Ciekawiły nas postawy twórcze w wielu miejscach, a nie tylko jednym, nam bliskim. W ogóle nasz konkurs się rozszerza. Początkowo zaprosiliśmy studentów szkół artystycznych w innych miastach, potem doszły wydziały artystyczne wszystkich polskich uczelni. To była dobra decyzja. Szybko okazało się, że bardzo ciekawi artyści kształcą się na uniwersytetach czy wyższych szkołach technicznych.

Nie zawsze jest to dostrzegane.

Owszem, bo uwaga skupiona jest przede wszystkim na absolwentach ASP. Tymczasem wśród naszych tegorocznych finalistów jest m.in. Paweł Franik z Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach. Ten przykład pokazuje, że warto się przyglądać twórczości młodych ludzi, niezależnie od typu uczelni, na której się kształcą.

W 2013 r. nastąpiła kolejna zmiana. Obok tradycyjnych mediów, malarstwa czy rzeźby, pojawiły się nowe, jak wideo.

Zainteresowanie nowymi mediami rosło wraz z kolejnymi edycjami naszego konkursu. W pewnym momencie zdecydowaliśmy, że jeśli nadal chcemy słuchać ludzi młodych – a do nich przecież jest adresowany konkurs – to musimy pozwolić im posługiwać się własnym językiem. Okazuje się, że nowe media umożliwiają wielu studentom wypowiedzenie się lepiej lub pełniej. A osobista prezentacja finalisty przed członkami jury umożliwia dopełnienie tej wypowiedzi. Dzięki rozmowie mamy okazję poznać sposób myślenia artysty, koncepcję twórczą, za którą stoi konkretna praca, pewien sposób myślenia.

A jakie znaczenie miał konkurs dla nagrodzonych?

Nie będę przekonywała, że ma on rangę Nagrody Turnera, ale może kiedyś...

Na pewno ma znaczenie dla każdego finalisty, nie tylko dla laureata: mogą oni pokazać swoją twórczość profesjonalistom. Jest to często pierwsza pozaakademicka ocena, zwłaszcza w przypadku osób pochodzących spoza centralnych i oczywistych dla polskiej sztuki miejsc. Konkurs zapewnia im promocję. Na finalistach i laureatach, a nie na mecenasie, skupiona jest nasza uwaga. Pokazujemy ich prace, bo one uwiarygodniają nasze wybory.

W ciągu 15 ostatnich lat nie zdarzyła się jeszcze sytuacja, żeby któryś z wyróżnionych przepadł czy też uciekł od tego, co robi. Niektórzy, jak Ewa Juszkiewicz, odnieśli imponujące sukcesy. Zawdzięczają je przede wszystkim własnej pracy, a nie naszemu konkursowi, ale ten był jedną z cegieł, z których budowali swoje kariery. Jest on bowiem okazją do sprawdzenia się. Trzeba dokonać wyboru pracy, umieć o niej opowiedzieć, obronić swoją koncepcję artystyczną.

A jakie były oczekiwania młodych artystów i jak one się zmieniały?

Dzisiaj są bardziej wymagający i coraz głośniej mówią o tym, jak powinien wyglądać konkurs. Uważnie tych głosów słucham – pozostaje pytanie, w jaki sposób formułują swoje oczekiwania. Pojawienie się takich głosów pokazuje, że konkurs stał się ważny i potrzebny.

Z czasem stał się też – dla organizatorów i członków jury – coraz to trudniejszy. Liczba zgłoszeń – w tym roku 414 młodych twórców – to poważne wyzwanie. Ogromna większość kandydatów bardzo solidnie się przygotowuje, a prezentacje finalistów są coraz lepsze. Przyjęliśmy formę krótkiej, ponad trzyminutowej wypowiedzi. Taka koncepcja może być kontrowersyjna, ale zmusza artystę do bardzo głębokiego przemyślenia swojego wystąpienia. Można oczywiście zrozumieć bunt artysty: jak w tak krótkim czasie mam opowiedzieć o swojej sztuce. Trzeba pamiętać jednak, że prezentacja ma przede wszystkim pomóc w poznaniu osoby, umożliwić zadanie jej pytań i usłyszenie wyjaśnień. To nie jest jedyny element oceny.

Był jeszcze jeden cel konkursu: budowanie określonego typu zachowań kultury korporacyjnej.

To bardzo ważne zadanie Fundacji Artystyczna Podróż Hestii. Fundacje korporacyjne w Polsce są pomostem do sztuki, ale nadal rzadko bywają pomostem w drugą stronę. Brakuje działań, które łączyłyby na co dzień oba te światy i dawałyby ludziom sposobność do korzystania z możliwości oferowanych przez sztukę.

W Hestii pokazaliśmy, jak można korzystać ze sztuki. Jak na jej bazie tworzyć platformę dialogu – ten zaś w ubezpieczeniach jest podstawą. Sztuka to kapitalne medium – łączące, ale dające też poczucie zachowania odrębności myślenia. Nie muszę się z tobą zgadzać, ale mogę powiedzieć, że bardzo przyjemnie jest wspólnie obcować ze sztuką. Pozwala ona także bezproblemowo zgłosić swój sprzeciw.

Sztuka może być wykorzystana również w inny sposób. Podczas warsztatów artystycznych uczymy rozwiązywania problemów i zdobywania umiejętności. Zachęcamy do tworzenia i dyskutowania na ten temat. Nie jest to łatwe, bo szkoła nie uczy korzystania z zasobów naszej twórczej kreatywności. Boimy się, że możemy zostać skrytykowani, a nawet wyśmiani. Jako dorośli myślimy: dlaczego ja, poważna osoba, mam teraz niczym dziecko rysować? Jednak potem większość przełamuje się i odkrywa radość tworzenia. Rozmawiamy o sztuce, artystach, scenie artystycznej. Spotykamy się z artystami.

A czy ma Pani poczucie, że dzięki konkursowi Hestii tworzy się wśród korporacji moda, a może lepiej powiedzieć: obyczaj wspierania młodych twórców?

Bardzo chciałabym, by efekty naszej działalności były dobrym przykładem dla innych instytucji prywatnych. Dla mnie celem jest zbudowanie relacji typu win-win między światem sztuki i biznesu: wszyscy od siebie możemy się czegoś nauczyć. Temu służy przyznana już trzeci raz Nagroda Specjalna. Jest ona dla artysty trudnym wyzwaniem: jego zadaniem jest artystyczne opracowanie raportu rocznego Hestii, a ten zawiera przede wszystkim cyfry. Jednocześnie raport roczny tworzy wizerunek firmy.

Mówimy młodemu artyście: przyjedź do nas, zobacz, co się u nas dzieje, posłuchaj, co robimy, i zaproponuj artystyczny koncept, który twoim zdaniem będzie odzwierciedleniem działalności naszej firmy. To jest zazwyczaj jego pierwsze zetknięcie ze światem biznesu. Często to też pierwsza okazja do zetknięcia się ludzi pracujących w firmie z artystą. W zeszłym roku Katarzyna Kimak nagrała kilkadziesiąt godzin rozmów z pracownikami różnych działów. Z tych wypowiedzi wybrała kilka najbardziej dla siebie znaczących zdań. Zostały one następnie wykorzystane w wykonanych przez nią neonach. Efekt był bardzo ciekawy, bo Kasi Kimak udało się pokazać dialog codziennego dnia pracy. Pracownicy zauważyli natomiast, że ich wypowiedź może być materiałem do stworzenia dzieła wystawionego potem przed budynkiem, w którym pracują. To szkoła, która obu stronom daje siłę. ©

MAGDALENA KĄKOLEWSKA jest prezesem Fundacji Artystyczna Podróż Hestii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „Artystyczna Podróż Hestii 2016