Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Centrum Nauki Kopernik w Warszawie trwa właśnie zainspirowany księgą Rogera Penrose’a (bo i temat, i rozmiary sprawiają, że nie jest to zaledwie „książka”) cykl wykładów. Sam biorę w nim udziałi 12 listopada będę opowiadał o teorii Wielkiego Wybuchu, a całość zakończy19 listopada osobiście autor.
Alexander Pope w „Wierszu o krytyce” pisał: „Be not the first by whom the new are tried,/ Nor yet the last to lay the old aside” (w przekładzie Ludwika Kamińskiego: „Z najnowszymi się naprzód wyrywać nie radzę, / Ani trwać do ostatka przy starych powadze”). Max Tegmark, Amerykanin szwedzkiego pochodzenia, profesor fizyki w Massachusetts Institute of Technology, zastosował się do tej maksymy; nie zabrał głosu jako pierwszy, pozostawiając to sławniejszym kolegom, ale też nie zignorował trendu.
Tegmark jest dobrze znany w środowisku kosmologów – przede wszystkim ze swoich prac na temat powstawania galaktyk, ale także z dość aktywnego (i odważnego, jak na środowisko akade-mickie) włączania się w futurologię, spekulacje na temat pochodzenia praw przyrody, teorii wszystkiego, wieloświatów itp. Jest dyrektorem Foundational Questions Institute, niezależnej organizacji non-profit, dystrybuującej środki na badania dotyczące fundamentów fizyki i kosmologii, i jednym ze współzałożycieli Future of Life Institute, organizacji stawiającej sobie za cel łagodzenie globalnych zagrożeń dla ludzkości, w szczególności związanych z rozwojem sztucznej inteligencji. Było o nim ostatnio głośno, gdy przyjął dotację od kontrowersyjnego multimilionera Elona Muska, współautora, wraz z Hawkingiem, apelu o ostrożność w badaniach nad sztuczną inteligencją. Brzmi to dość fantastycznie? Owszem, ale Tegmark ma rzetelne osiągnięcia naukowe, więc i większe prawo do dzikich spekulacji.
Wbrew temu, co sugerowałby tytuł, „Nasz matematyczny Wszechświat” nie jest książką o matematyce. Zgodnie z ostrzeżeniami wydawców, że każdy wzór matematyczny redukuje liczbę czytelników o połowę, Tegmark nie daje ani jednego. Książka dotyczy najgłębszych podstaw naszej wiedzy o rzeczywistości,fundamentalnych praw przyrody i wreszcie, a jakże, samej „natury rzeczywistości”. Choć autor prowokacyjnie reklamuje książkę jako dowodzącą, że sama rzeczywistość jest matematyką, w swoich poglądach jest bliski platonizmowi Penrose’a.
Penrose (w wielkim skrócie i przybliżeniu) dzieli rzeczywistość na świat rzeczy, świat postrzeżeń (obserwacji) i idealny świat praw przyrody. Dopiero te trzy światy razem tworzą rzeczywistość, do której możemy się jedynie przybliżać. U Tegmarka rzeczywistość dzieli się na trzy części: elementy związane z naszym subiektywnym postrzeganiem (podmioty), elementy, które badamy (obiekty), i całą resztę. Tegmark używa argumentów z zakresu mechaniki kwantowej do wyjaśniania wzajemnych relacji pomiędzy tymi częściami. To chyba najmniej przekonująca i najtrudniejsza dla czytelnika część książki.
Złożony, długi tytuł („Nasz matematyczny Wszechświat. W poszukiwaniu prawdziwej natury rzeczywistości”) wart jest zresztą tego, by mu się bliżej przyjrzeć. Jeśli się dobrze zastanowić, to zupełnie nie wiadomo, o co w nim chodzi. Ale po kolei.
„Nasz” – to wydaje się aż tak oczywiste, że zbyteczne. Istotnym wątkiem w książce jest jednak idea wielu światów, zarówno na poziomie interpretacji mechaniki kwantowej, jak i kosmologii. Znaczenie słowa „nasz” przestaje być oczywiste. „Matematyczny” – czy wszechświat jest matematyczny, a jeśli tak, to dlaczego? Czy kosmos naprawdę jest matematyczny, czy tylko takim go widzimy, bo matematyka jest w naszym mózgu i inaczej nie potrafimy? Tegmark jest tu radykalny:i to, i to, i jeszcze coś innego – Wszechświat jest dla niego matematyką.
Ale co to jest matematyka? Okazuje się, że wcale nie jest to proste do zdefiniowania. Kiedyś określano ją jako naukę o liczbach i figurach geometrycznych. Albo jako naukę o strukturze, porządku i relacjach, posługującą się metodą dedukcyjną. W jakim sensie Wszechświat jest matematyczny? Co to znaczy, że sam „jest matematyką”? Przecież w matematyce znamy bardzo wiele (a pewnie nawet jest ich większość) struktur i relacji, które zdają się nie mieć żadnych desygnatów w realnym świecie, wydają się niczego nie opisywać, niczemu nie odpowiadać.Czy i one tworzą rzeczywistość?
„Wszechświat” – powinno być nim „wszystko, co istnieje”, ale w kosmologii wielu światów i wieloświatowej interpretacji mechaniki kwantowej nie jest to już takie oczywiste. Czy „nasz Wszechświat” to te wszystkie wszechświaty razem wzięte, czy tylko te, przez które wraz z upływem czasu i dokonywaniem pomiarów się przemieszczamy? I wreszcie „natura rzeczywistości” (załóżmy, że wiemy, co to znaczy „w poszukiwaniu”), i do tego „prawdziwa”...
Czy droga, którą prowadzą nas Penrose i Tegmark, doprowadzi do rzeczywistości? Powinniśmy mieć skromniejsze oczekiwania. Niechby tylko doprowadziła nas do „trzeciej kultury”, o której kiedyś pisał pisarz i naukowiec Charles Percy Snow. Żyjemy w czasach, w których nauka, filozofia i sztuka zostały rozdzielone. Wszyscy nad tym ubolewają, ale tylko niektórzy, jak wspomniani dwaj autorzy i ich koledzy, próbują temu zaradzić.
Tyle tylko, że jak z rozwiedzionym małżeństwem – drogi nauki, religii, filozofii i sztuki nie rozeszły się bez powodów. Oczekiwanie, że ponownie się zejdą, dając nam lepsze pojęcie o „naturze rzeczywistości”, może się wydawać naiwne, ale nie znaczy to, że nie należy próbować. Zapewne nie dojdzie do ponownego małżeństwa, ale niechby wszyscy żyli w zgodzie i przyjaźni. ©
Max Tegmark „Nasz matematyczny wszechświat. W poszukiwaniu prawdziwej natury rzeczywistości”, przeł. Bogumił Bieniok i Ewa L. Łokas, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.