Maleńka Armenia granicząca z Iranem, Azerbejdżanem, Turcją i Gruzją od rozpadu ZSRS stawiała na sojusz z Rosją, która ogłosiła się gwarantem bezpieczeństwa tego państwa. Armenia od razu posłusznie wstąpiła do Wspólnoty Niepodległych Państw, a w 2015 r. dołączyła do kolejnej rosyjskiej inicjatywy „wspólnotowej”, de facto zapewniającej hegemonię Rosji na pozostałościach po imperium: Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Rząd w Erywaniu nie zamierzał pozbywać się rosyjskiej bazy wojskowej w Giumri (3500 rosyjskich żołnierzy), liczył bowiem na wstawiennictwo Moskwy w konflikcie o ormiańską enklawę w Karabachu.
Twórca pokoju
Figury na kaukaskiej szachownicy poprzestawiała wojna 44-dniowa latem 2020 r. pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią. Putin wystąpił w roli „mirotworca”, wezwał do rozmów pokojowych, które zakończyły się podpisaniem porozumienia. Jednym z jego punktów było rozmieszczenie rosyjskiego kontyngentu rozjemczego (2 tys. żołnierzy) na linii rozdzielającej strony. Zapanował chwiejny spokój. Na spornych terytoriach co rusz dochodziło do incydentów. Rok temu rosyjski kontyngent też nie zapobiegł działaniom zbrojnym armii Azerbejdżanu, która wzięła pod kontrolę strategiczny korytarz laczyński łączący Armenię i Górski Karabach. Premier Paszynian zwrócił się wtedy bezpośrednio o interwencję do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (sojusz na obszarze postsowieckim pod auspicjami Rosji; w statucie figuruje zobowiązanie do udzielania pomocy militarnej w razie zagrożenia bezpieczeństwa państw członkowskich, de facto zapis ten nie działa, jeśli interwencja nie idzie w parze z interesami Moskwy). Bezskutecznie.
Putinizm doskonali narzędzia politycznej zemsty
Gdy Azerbejdżan ustanowił blokadę Karabachu, stacjonujący tam dumnie Rosjanie też nie kiwnęli palcem. Można założyć, że na taką postawę rozjemców pośrednio wpływ ma wojna w Ukrainie – to, co dzieje się w tamtejszym teatrze wojennym, koncentruje na sobie uwagę rosyjskiej wierchuszki, na Armenię nie ma czasu i atłasu.
Strategiczny błąd
Na pewno rosyjskim władzom nie umknęło jednak to, co Paszynian powiedział w wywiadzie dla włoskiej „La Repubblica”: „Nasza zależność od Rosji w sferze bezpieczeństwa była strategicznym błędem”. Podobnie krytyczne opinie powtórzył w innych rozmowach z przedstawicielami Zachodu. Ambasadora Armenii w Moskwie wezwano wobec tego na dywanik do MSZ Rosji. Kolejnym sygnałem wysłanym z Erywania w stronę patrona była zapowiedź wspólnych ćwiczeń wojskowych Armenii i USA. Do tej pory jedynym partnerem armeńskiej armii byli stacjonujący w Giumri Rosjanie.
Warto w tym miejscu dodać, że Paszynian jest do tej pory postrzegany przez Moskwę jako „ciało obce” w podległych jej strukturach. Armeński premier wyłamuje się ze schematu: doszedł bowiem do władzy na fali protestów, nie jest człowiekiem przywiezionym z Kremla w teczce lub osadzonym na stanowisku na mocy zakulisowych ustaleń za aprobatą rosyjskiego patrona. Jest przez Kreml jedynie z konieczności tolerowany i od czasu do czasu przymuszany bywa do gestów pokory.
By-pass
Armenia nadal jest dla Moskwy ważna. Doraźnie choćby z tego względu, że stała się by-passem, przez który Rosja omija zachodnie sankcje: przez Armenię płyną do Rosji towary objęte embargiem. Po ogłoszeniu przez Putina we wrześniu ubiegłego roku „częściowej mobilizacji” do Erywania uciekło bardzo wielu Rosjan, którzy nie chcieli trafić na front.
Putin szykuje wybory. Wiadomo, kto ma zwyciężyć
Być może powściągliwa postawa Moskwy wobec wydarzeń w Karabachu bierze się również stąd, że za Azerbejdżanem w tej rozgrywce (i nie tylko) stoi Turcja. W sytuacji konfliktu z Zachodem Moskwie zależy na utrzymaniu dobrych stosunków z państwami „niezachodnimi”, a Turcja należy do tej grupy. Notabene również Paszynian dokładał w tym roku starań, aby nawiązać z władzami Turcji bardziej serdeczne relacje (choć trzeba pamiętać, że Armenia i Turcja nie utrzymują stosunków dyplomatycznych). To będzie ciekawa rozgrywka: kto zostanie gwarantem bezpieczeństwa w regionie, skoro Rosja wpadła w stupor.
Moskwa może wykorzystać destabilizację sytuacji w regionie do pozbycia się nielubianego Paszyniana lub osłabienia jego pozycji. Podczas protestów, jakie wybuchły w Erywaniu 19 września w związku z atakiem na Karabach, wznoszono hasła zdymisjonowania premiera. Ale czy ewentualne przytarcie rogów Paszynianowi wystarczy Moskwie do utrzymania się w siodle głównego rozgrywającego w regionie?