Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z zaciekawieniem sięgnęłam po wypowiedź Krystiana Lupy na temat przedstawienia „Golgota Picnic”. Spodziewałam się nawiązania do o tydzień wcześniejszego, artykułu ks. Andrzeja Draguły „O sztuce reagowania na sztukę”. Miałam nadzieję, że p. Krystian Lupa opowie, czym kieruje się artysta dążąc do przełamania tabu religijnego; czy jego zdaniem możliwe jest życie bez żadnego tabu (świętości); co jest dziwnego w tym, że reakcje odbiorców na bluźnierstwo bywają skrajne – od zwolenników, przez obojętnych, po czynnie protestujących.
Przyznaję, że ani postawa hierarchów kościelnych nawołujących do protestów, ani równie emocjonalny tekst Krystiana Lupy nie są dla mnie zrozumiałe. A właśnie myślenia domaga się Autor od wierzących, sugerując, że zastąpione jest ono oburzeniem („kiedy mówi się im cokolwiek nowego, cokolwiek skłaniającego do myślenia”). Krystian Lupa proponuje, aby respektowanie „obrazy uczuć religijnych” zastąpić „nakazem poszanowania drugiego człowieka w przestrzeni publicznej”. Już widzę grupę artystów maszerujących ze sztandarem ozdobionym powyższym napisem. Naprzeciw nich nie mniejsza grupa z takim samym postulatem. Niosą go wierzący – „ginący gatunek”.
Czy musielibyśmy sięgać po nakazy, gdyby wcześniej udało się nam zrozumieć, z czego one wynikają?