Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
ZAPŁAKANA PO ODEJŚCIU OD PUSTEGO GROBU MARIA MAGDALENA nie rozpoznała zmartwychwstałego Jezusa, myśląc, że ma do czynienia z ogrodnikiem. Kiedy On sam dał się poznać, zwracając się do niej po imieniu, Maria powiedziała „rabbuni” (mój mistrzu) i wykonała jakiś gest (objęcie za nogi?), o którym ewangelista Jan milczy. Gest został skwitowany przez Chrystusa poleceniem oddanym we współczesnych przekładach jako „Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca”.
Przez wieki jednak – za św. Hieronimem i jego Wulgatą – rozumiano je jako „noli me tangere”, czyli „nie dotykaj mnie”. Bibliści wyjaśniają, że nawet jeśli użyty tu czasownik haptomaj przełożyć jako „dotykać”, to jego forma odnosi się nie do jednorazowego dotknięcia, ale dotykania przez dłuższy czas, co sugerowałoby raczej sens: „nie przytrzymuj mnie”. O. Augustyn Jankowski, główny redaktor Biblii Tysiąclecia, precyzował: zaprzeczony imperativus praesentis nie zakazuje podjęcia jakiejś czynności, lecz zabrania kontynuowania zaczętej („Dwadzieścia dialogów Jezusa”, Kraków 2017).
BŁĄD HIERONIMA BYŁ BRZEMIENNY W SKUTKI. Kaznodzieje, przyjmując – też fałszywie – za św. Grzegorzem Wielkim (VI w.), że Maria Magdalena była uratowaną przez Chrystusa na dziedzińcu Świątyni prostytutką, głosili, że Zmartwychwstały nie pozwalał się dotknąć byłej grzesznicy. Scenę tę przedstawiali najwięksi malarze. Jezus w dziełach Giotta, Fra Angelica, Correggia, Tycjana czy Janssensa/Wildensa wręcz odpycha od siebie klęczącą kobietę. Dalekie echa tego myślenia słychać w argumentach tych, którzy twierdzą, że katolik nie jest godny przyjąć komunii św. na rękę.
Chrystus tymczasem w innych sytuacjach nie ma nic przeciwko temu, by Go dotykać. Do zatrwożonych uczniów mówi: „Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam” (Łk 24, 39). Apostoła Tomasza wzywa: „Podnieś rękę i włóż do Mego boku”.
Czytaj także: Piotr Sikora: Zmartwychwstanie: co, gdzie, kiedy
Nakaz Chrystusa ma głęboki sens teologiczny: Zmartwychwstały nie odrzuca miłości Marii Magdaleny, ale uzmysławia jej, że odtąd będzie dostępny dla niej i innych w Niego wierzących w nowy sposób. Nie powinna więc – znów sięgnijmy do o. Jankowskiego – „przedłużać dawnego, ziemskiego sposobu korzystania z Jego bliskości” (szerzej na ten temat – w wywiadzie na następnych stronach). Jan Chryzostom, jeden z Ojców Kościoła, tłumaczył słowa o wstąpieniu do Ojca jako zapowiedź wniebowstąpienia. Zadanie Marii polegało na tym, by pobiec i wytłumaczyć to wszystko apostołom.
WSPÓŁCZESNA BIBLISTYKA ODDAŁA SPRAWIEDLIWOŚĆ MARII MAGDALENIE – nazywanej przecież dawniej Apostołką Apostołów. Powiązanie z postacią jawnogrzesznicy przez wieki rzucało cień na jej postać, sprowadzając sens jej życia do pokutowania za grzechy nieczystości (pomijamy tu wykorzystywane w książkach sensacyjnych legendy na temat jej małżeństwa z Jezusem). Niesławnej pamięci zakonne azyle dla „upadłych kobiet”, działające w Irlandii do lat 90. ubiegłego wieku, w których zmuszano podopieczne do wieloletniej niewolniczej pracy w pralniach, nazywano „magdaleńskimi”. O Marii Magdalenie wiemy z Nowego Testamentu tyle, że Jezus wyrzucił z niej kiedyś siedem złych duchów (Mk 16, 9; Łk 8, 2). Mogło to oznaczać opętanie czy chorobę psychiczną, a jeśli sięgnąć po symbolikę liczby siedem, oznaczającą pełnię, można wnioskować, że Chrystus ocalił ją przed jakimś wielkim złem.
Opowieść z Ewangelii Janowej jest apoteozą kobiet. W kulturze judaistycznej świadectwo kobiety było bezwartościowe, nie można było wykorzystać go w sądzie. Jezus nie przyjmuje tych kategorii i posyła kobietę do mężczyzn – jako pierwszą, która spotkała Zmartwychwstałego i z Nim rozmawiała. ©℗