Czy była alternatywa dla stanu wojennego

Stan wojenny długo postrzegano w Polsce jak naturalną katastrofę, która musiała nadejść. Warto się zastanowić, na ile ta historia mogła potoczyć się inaczej.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Sowiecki przywódca Leonid Breżniew wita Wojciecha Jaruzelskiego – wówczas premiera PRL i ministra obrony – podczas jego wizyty w Moskwie 15 października 1981 r. Trzy dni później Jaruzelski zostanie pierwszym sekretarzem PZPR. / EAST NEWS
Sowiecki przywódca Leonid Breżniew wita Wojciecha Jaruzelskiego – wówczas premiera PRL i ministra obrony – podczas jego wizyty w Moskwie 15 października 1981 r. Trzy dni później Jaruzelski zostanie pierwszym sekretarzem PZPR. / EAST NEWS

Czy 40 lat temu konfrontacja była jedynym możliwym scenariuszem rozwoju sytuacji w Polsce, od sierpnia 1980 r. przeżywającej „karnawał” Solidarności? Odpowiedź wymaga analizy działań głównych aktorów wydarzeń: Solidarności, władz PRL i władz sowieckich.

Czy więc związkowcy mogli powstrzymać się od dążenia do wolności?

Czy polscy komuniści widzieli możliwość wkomponowania Solidarności w system PRL?

Czy kremlowscy starcy mogli dopuścić myśl o ewolucyjnych zmianach w Polsce?

Spróbujmy pójść tym tropem.

Taktyka samoograniczania…

Pytanie, które w latach 1980-81 Polacy zadawali najczęściej, brzmiało: „Wejdą czy nie wejdą?”. Dla wszystkich było jasne, że istnieje groźba sowieckiej interwencji. Przekonanie to opierało się na węgierskim doświadczeniu krwawego zdławienia rewolucji w 1956 r. i na pamięci o Praskiej Wiośnie, w 1968 r. zduszonej przez czołgi Układu Warszawskiego.

Pragnienie uniknięcia takiego scenariusza było źródłem taktyki przyjętej przez władze Solidarności, a polegającej na rezygnowaniu ze zbyt daleko idących żądań. Postawę tę Jacek Kuroń nazwał „samoograniczającą się rewolucją”. Było to widać już podczas strajków w sierpniu 1980 r., gdy odrzucono najbardziej radykalne postulaty.

W kolejnych miesiącach „samoograniczanie się” prowadziło nie tylko do unikania żądań o charakterze politycznym. Dążono też do wyciszania lokalnych konfliktów, bojąc się eskalacji. Szczytowym momentem stało się odwołanie przez Lecha Wałęsę strajku generalnego, zapowiedzianego na 31 marca 1981 r.

Taka taktyka prowadziła jednak do podziałów w Solidarności. Coraz wyraźniej kształtowała się radykalna frakcja, dążąca do zaostrzenia polityki związku. Radykalizacji postaw sprzyjał brak gotowości władz PRL do kompromisu, a także coraz większy kryzys gospodarczy. Na przełomie lipca i sierpnia 1981 r. doprowadził on do fali „marszów głodowych”, które przetoczyły się przez Polskę. Jeden z nich zakończył się dwudniową blokadą ronda w centrum Warszawy.

Taktyka „samoograniczającej się rewolucji” ostatecznie załamała się podczas I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ Solidarność. Mimo wysiłków, władze związku nie były w stanie zapanować nad blisko dziewięciuset demokratycznie wybranymi delegatami. Już trzeciego dnia obrad przyjęto deklarację, którą zaczynały słowa: „Celem nadrzędnym NSZZ Solidarność jest tworzenie godnych warunków życia w gospodarczo i politycznie suwerennej Polsce. Chodzi o życie wolne od ubóstwa, wyzysku, strachu i kłamstwa w społeczeństwie zorganizowanym demokratycznie i praworządnie”. Punkt ostatni zamierzano urzeczywistnić „poprzez przeprowadzenie wolnych wyborów do Sejmu i Rad Narodowych”.

...i jej granice

Następnego dnia pękła ostatnia bariera: 8 września zjazd przez aklamację przyjął „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Zwracano się w nim nie tylko do przedstawicieli państw regionu, od Albanii po Węgry, ale też do „wszystkich narodów” Związku Sowieckiego. Na Kremlu list ten odebrano jako prowokację i rozpętano kampanię antysolidarnościową. Dziennik „Prawda” pisał o „antysocjalistycznej i antysowieckiej orgii” oraz o „nikczemnym” posłaniu. Poprzednie wysiłki, aby – jak mawiano – „nie drażnić kremlowskiego niedźwiedzia”, zdały się na nic.

Druga tura zjazdu była już spokojniejsza. Głównym dokumentem stała się deklaracja programowa, znana jako „Samorządna Rzeczpospolita”. Padły w niej słowa, iż „droga jest nam idea wolności i nieokrojonej niepodległości”. Pojawił się też postulat wolnych wyborów do Sejmu. Pod adresem Kremla skierowano stwierdzenie, że dzięki demokracji zawarte przez PRL sojusze „mogą uzyskać gwarancje rzetelniejsze niż dotąd”.

Zjazd Solidarności przyspieszył też proces krystalizowania się – w oparciu o związek – zalążków nowych ruchów politycznych. Pod koniec września 1981 r. powołano Kluby Służby Niepodległości, w listopadzie powstały Kluby Rzeczpospolitej Samorządnej „Wolność – Sprawiedliwość – Niepodległość”. Przyspieszono prace nad powołaniem Polskiej Partii Pracy, której koncepcja powstała w kręgu Sieci Organizacji Zakładowych NSZZ Solidarność Wiodących Zakładów Pracy (jej zjazd założycielski miał odbyć się w styczniu 1982 r.).

Wybrana podczas zjazdu Komisja Krajowa NSZZ Solidarność nadal próbowała znaleźć porozumienie z rządem. Ograniczono listę żądań, domagając się głównie reformy gospodarczej, uzyskania kontroli nad dystrybucją żywności i powołania Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. Postulat wolnych wyborów odnoszono jedynie do rad narodowych (dziś powiedzielibyśmy: samorządowych).

Ale władze państwowo-partyjne, na czele z nowym liderem PZPR Wojciechem Jaruzelskim, nie były już zainteresowane dialogiem.

Wpisać Solidarność w system…

Istnienie niezależnych od władz związków zawodowych – coś takiego było sprzeczne z samą naturą systemu komunistycznego. Stąd latem 1980 r. kierownictwo PZPR tak długo broniło się przed zaakceptowaniem głównego postulatu strajkujących. Gdy to wreszcie nastąpiło, ówczesny szef partii Edward Gierek powiedział znamienne słowa: „Może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć”.

To szukanie dróg „wybrnięcia” zwykle kojarzymy z przygotowaniami do rozstrzygnięcia siłowego. I rzeczywiście – podjęto je już jesienią 1980 r. Jednocześnie jednak rozpoczęto działania zmierzające do znalezienia miejsca dla nowych związków w realiach PRL.

Solidarność postrzegano jako organizację, w której będzie się toczyć walka o wpływy między partią komunistyczną a Komitetem Obrony Robotników (traktowanym jako uosobienie zła). Zdawano sobie sprawę, że zwycięstwo w tym starciu „nie wchodzi tu w rachubę w najbliższym czasie” (słowa ówczesnego wicepremiera Tadeusza Grabskiego). Niemniej zachęcano członków PZPR do wstępowania do Solidarności, by wpływać na jej kształt. Strukturom partyjnym polecano zaś „w sposób umiejętny i rozważny wciągać je [nowe związki] do współdziałania, a zwłaszcza do brania odpowiedzialności za wyniki pracy, utrzymania ładu, porządku w zakładach”.

Podczas posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR 31 października 1980 r. Stanisław Kania (od września nowy lider partii) stwierdził, że „podział w ruchu zawodowym jest faktem na długie lata”. Przekonanie o trwałości istniejącej sytuacji znalazło też odzwierciedlenie w wydanej kilkanaście dni później instrukcji KC zatytułowanej „Zadania partii we współdziałaniu z NSZZ Solidarność”. Pisano w niej, że „Wszystkie związki są dziś stałym elementem naszego życia społeczno-politycznego” (zdanie to w oryginale podkreślono). Uznawano, że nowy ruch jest autentycznym reprezentantem „szerokich rzesz pracowników”. W tej sytuacji stwierdzano (oba zdania znów podkreślając), iż „Partia i organy państwa powinny tworzyć warunki dla umacniania socjalistycznego charakteru Solidarności i włączenia tego Związku do rozwiązywania wszystkich żywotnych problemów kraju”, zaś „wzajemne stosunki (...) powinny kształtować się na zasadach partnerstwa, dialogu i współpracy”.

Analiza akt niższych struktur PZPR pokazuje, że zalecenia te często stosowano. Przynajmniej do połowy 1981 r. zapraszano przedstawicieli Solidarności na posiedzenia instancji PZPR poświęcone sprawom bytowym czy problemom lokalnym. W ramach dyskusji przed IX nadzwyczajnym zjazdem PZPR odnotowano liczne głosy o konieczności traktowania związku jak partnera.

...czy jednak ją zniszczyć?

Kierownictwo partii szybko traciło wiarę, że wpisanie Solidarności w system PRL jest możliwe. Paradoksalnie działo się tak głównie na skutek kolejnych kryzysów we wzajemnych relacjach, które zwykle prowokował obóz władzy.

Narastająca podejrzliwość sprawiała, że nieufnie traktowano nieustające (i szczere) zapewnienia związku o gotowości do dialogu. W instrukcji do rozmów z Solidarnością z czerwca 1981 r. pisano: „Związek nie zamierza przystosować się do systemu społeczno-politycznego, ale odwrotnie z inspiracji sił antysocjalistycznych zamierza system dopasować do siebie”. Stwierdzano, że Solidarność „jest na etapie zmiany taktyki działania. Należy przypuszczać, że demontaż systemu wprowadzać będzie nie drogą konfrontacji, lecz tak prowadzonych negocjacji, które zmuszą Rząd do stopniowego demontowania systemu socjalistycznego”.

Mimo utraty początkowych nadziei na uzyskanie wpływu na związek, a także mimo niepowodzenia wysiłków Służby Bezpieczeństwa, zmierzających do uzyskania nad nim kontroli, władze PZPR nie podejmowały decyzji o konfrontacji. Dokumentacja stanu wojennego była gotowa od marca 1981 r. – zalakowane koperty z rozkazami rozesłano do komend wojewódzkich milicji. Mimo nieustannych nacisków z Moskwy, a także podjętej w czerwcu 1981 r. próby usunięcia go ze stanowiska, Stanisław Kania podtrzymywał tezę, że możliwe jest rozwiązanie kryzysu na drodze politycznej, a nie użycia siły.

Jak się wydaje, za tezą Kani o „rozwiązaniu politycznym” w drugiej połowie 1981 r. nie krył się już żaden konkretny plan. Była to swoista gra na czas: bierne oczekiwanie na rozwój wypadków. Uniknięcie konfrontacji zależało więc w dużej mierze od utrzymania się Kani w fotelu pierwszego sekretarza.

Najwyraźniej zdawano sobie z tego sprawę na Kremlu. Zdecydowano się więc na drugą, tym razem udaną próbę zmiany szefa PZPR. Nowy (od 18 października 1981 r.) lider Wojciech Jaruzelski natychmiast po wyborze złożył wiernopoddańczy hołd sowieckiemu przywódcy Leonidowi Breżniewowi i zadeklarował: „Zrobię Leonidzie Iljiczu wszystko jako komunista i jako żołnierz, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji w naszym kraju, w naszej Partii”.

W kolejnych tygodniach wzmożono przygotowania do stanu wojennego. Jaruzelski wciąż jednak miał obawy o powodzenie operacji. Chciał uzyskać propagandowy „dowód”, że taki krok ocalił Polskę przed obcą interwencją. Najpierw poprosił o wydanie przez komitet ministrów obrony państw Układu Warszawskiego oświadczenia, w którym mieliby oni wyrazić gotowość obrony socjalizmu w PRL. Nie udało się – poparcia dokumentu odmówili ministrowie z Rumunii i Węgier. Następnie Jaruzelski zwrócił się o pomoc wojskową do Kremla (o czym obszerniej napiszemy poniżej), ale także tu spotkała go odmowa.

W tej sytuacji Jaruzelskiemu pozostawało albo polecieć na spotkanie do Moskwy (zaplanowane na 14-15 grudnia) i narazić się na krytykę, albo wprowadzić wcześniej stan wojenny. Niestety wybrał to drugie.

„Jeśli nawet Polska będzie pod władzą »Solidarności«, to będzie to tylko tyle”.
JURIJ ANDROPOW, szef KGB, 10 grudnia 1981 r.

Kreml patrzy na Polskę…

Nie ulega wątpliwości, że dla rozważań o alternatywnym rozwiązaniu kryzysu z lat 1980-81 największe znaczenie ma postawa Kremla.

Wbrew ówczesnym przekonaniom, sowieccy liderzy tylko raz podjęli rozważania na temat interwencji: było to pod koniec sierpnia 1980 r. Przygotowane wtedy (przez powołaną naprędce „komisję Susłowa”) zestawienie potrzebnych sił nie trafiło jednak pod obrady Biura Politycznego KPZR – w Polsce podpisano porozumienie.

Kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego z najwyższym niepokojem traktowało wydarzenia w PRL. Od początku określano je mianem „kontrrewolucji”. Nie podzielano nadziei towarzyszy z PZPR, że uzyskają wpływ na związek czy kontrolę nad nim. Mimo to już jesienią 1980 r. uznano, że jedynym możliwym rozwiązaniem sytuacji jest użycie siły przez władze PRL.

Przyczyn tej decyzji było wiele. Pamiętano o roku 1968, gdy interwencja w Czechosłowacji okazała się polityczną klęską, a społeczeństwo spacyfikowała dopiero miejscowa partia w ramach tzw. normalizacji (tj. represji). Obawiano się pogorszenia stosunków z Zachodem i kolejnych sankcji (pierwsze sankcje USA wprowadziły po sowieckiej interwencji w Afganistanie w 1979 r.). Nie bez znaczenia była też zapewne skala kryzysu w Polsce, a także coraz większe uwikłanie wojsk sowieckich w afgańskich górach.

Przyjętej strategii Kreml trzymał się w kolejnych miesiącach konsekwentnie. Spacyfikowano tych przywódców państw bloku wschodniego, którzy żądali interwencji w Polsce (rolę wodzireja grał wśród nich wschodnioniemiecki dyktator Erich Honecker).

Naciski na Kanię (oraz początkowo wspierającego go Jaruzelskiego) nie przynosiły jednak rezultatu. Zdaniem Breżniewa obaj zmarnowali doskonałą okazję, jaką był kryzys bydgoski z marca 1981 r. Wobec braku postępów na drodze do starcia, w czerwcu 1981 r. Kreml podjął próbę usunięcia Kani i zastąpienia go jednym z liderów „zdrowych sił” w PZPR. Ten partyjny zamach stanu podjęto w oparciu o dane dostarczone przez Honeckera, który dowodził, że operację poprze dokładnie 51,4 proc. członków Komitetu Centralnego PZPR. Ale Honecker się mylił, większość KC poparła Kanię. Zrezygnowany przywódca Niemiec Wschodnich stwierdził później: „Musimy przez pewien czas żyć z Kanią”.

W kolejnych miesiącach Breżniew kontynuował naciski, posuwając się do niezbyt zawoalowanych gróźb wycofania gwarancji dla polskiej granicy zachodniej. Wciąż jednak brakowało alternatywy dla Kani. Pojawiła się ona na przełomie września i października 1981 r., gdy do Moskwy dotarły sygnały o pojawiających się rozbieżnościach między Kanią a Jaruzelskim. Ponowiono próbę wymiany I sekretarza KC PZPR – tym razem z sukcesem.

...i stawia na Jaruzelskiego

Od nowego lidera oczekiwano natychmiastowego działania. Już jedenaście dni po jego wyborze Breżniew okazał niecierpliwość: „Tow[arzysz] Jaruzelski nie przejawia żadnej inicjatywy. Być może trzeba się przygotować do rozmowy z nim”. Zamiast rozmowy wysłano list: sowiecki dyktator zapraszał Jaruzelskiego do Moskwy na 14 grudnia i przestrzegał przed „kontynuacją zbankrutowanego kursu Kani”.

Tymczasem 8 grudnia Jaruzelski – wtedy już lider PZPR i premier PRL w jednej osobie – zwrócił się do Moskwy o udzielenie pomocy politycznej, gospodarczej i wojskowej (zrobił to za pośrednictwem marszałka Wiktora Kulikowa, dowódcy wojsk Układu Warszawskiego).

Prośba ta wywołała na Kremlu konsternację. Rozpatrzono ją podczas posiedzenia Biura Politycznego KC KZPR 10 grudnia 1981 r. Zgromadzeni „kremlowscy starcy” jednogłośnie zaznaczali, że „nie może być żadnego wprowadzenia wojsk” (tak ujął to Andriej Gromyko). Podtrzymano dotychczasową strategię, a nawet zdecydowano się na jej złagodzenie. Kilku mówców podkreślało, że trzeba ograniczyć naciski na władze PZPR i zostawić im wolną rękę w wyborze drogi postępowania z Solidarnością. Tak ujął to wiekowy Michaił Susłow (od 1952 r. główny ideolog partii): „Niechaj sami towarzysze polscy określą, jakie działania mają podjąć. Nie powinniśmy popychać ich do jakichś bardziej zdecydowanych działań”.

Najdalej posunął się szef KGB Jurij Andropow (potem następca Breżniewa). Stwierdził: „Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i musimy się go trzymać do końca. Nie wiem, jak rozwinie się sprawa z Polską, ale jeśli nawet Polska będzie pod władzą »Solidarności«, to będzie to tylko tyle. A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie. Powinniśmy przejawiać troskę o nasz kraj, o umacnianie Związku Radzieckiego. To jest nasza główna linia”.

Członkowie sowieckich władz przekroczyli tego dnia ważną barierę mentalną: nie tylko zdecydowali się zaprzestać nacisków na Warszawę, ale bez protestu pozostawili – szokujące przecież – słowa Andropowa.

Ze względu na wprowadzenie stanu wojennego owa „doktryna Andropowa” pozostała bezużyteczna. Nietrudno jednak dostrzec, że jej realizacji podjął się po kilku latach pupil wieloletniego szefa KGB – Michaił Gorbaczow.

***

Solidarność nie mogła długo trzymać się zasady „samoograniczania”, pozostając ruchem demokratycznym i wolnościowym. Trudno było oczekiwać, że w 1981 r. władze PZPR przełamią swoje ograniczenia i podejmą dialog ze związkiem (choć przez chwilę to rozważano). Były one jednak w stanie zwlekać, grać na czas.

Paradoksalnie najbardziej elastyczni w tej sytuacji okazali się stetryczali sowieccy przywódcy. Najpierw zanegowali doktrynę Breżniewa (w oparciu o którą interweniowali w 1968 r. w Czechosłowacji) i otwarcie przyjęli strategię braku interwencji wojskowej w Polsce. W grudniu 1981 r. byli gotowi posunąć się o krok dalej – zaakceptowali, że wybór taktyki postępowania wobec Solidarności jest sprawą władz PRL. Byli nawet skłonni dopuścić myśl o udziale Solidarności w zarządzaniu państwem.

Szansa na uniknięcie stanu wojennego istniała – choć nie wiemy, jak duża. Wystarczyło, aby Wojciech Jaruzelski – zamiast zwołać Wojskową Radę Ocalenia Narodowego – w poniedziałek 14 grudnia 1981 r. wsiadł w samolot i poleciał do Moskwy. Czy zabrakło mu na to odwagi? ©

DR ŁUKASZ KAMIŃSKI jest historykiem, specjalizuje się w dziejach Polski i Europy Środkowej w drugiej połowie XX wieku. W latach 2011-16 był prezesem IPN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2021