Czułe księgarnie

Wiele lat temu felietonistą warszawskiej "Kultury" (skądinąd bardzo ciekawego pisma) był Zbigniew Słojewski piszący pod pseudonimem "Hamilton". W inteligentnych i zgryźliwych tekstach stylizował się na człowieka w podeszłym wieku, niemal starca. Pozwalało mu to oceniać paradoksy realnego socjalizmu z perspektywy kogoś, kto doskonale pamięta dawne, lepsze czasy.

26.03.2008

Czyta się kilka minut

Młodzi czytelnicy,do których i ja należałem, dali się nabrać na tę poetykę, dopiero później dowiedziałemsię, że Słojewski był wtedy w średnim wieku i świetnie się bawił swoim felietonowym wcieleniem.

Dziś sam coraz częściej porównuję teraźniejszość z przeszłością, by sprawdzić, czy w Polsce rzeczywiście zaszły tak wielkie zmiany, o jakich mówią politycy. Jako socjolog nie mogę twierdzić, że system się nie zmienił, ale po wczorajszej pięciogodzinnej podróży z Warszawy do Łodzi upierałbym się przy tezie, że wróciliśmy do wieku XIX. Życiu w socjalizmie towarzyszyła bezsilna świadomość, że wszystko zależy od "góry", która decyduje, co mają robić ludzkie mrówki. Wczoraj to uczucie bezsilności (z dużą domieszką agresji) dzieliłem wraz z innymi pasażerami pociągu pospiesznego, przemierzającego szlak długości 120 kilometrów z kosmiczną prędkością niecałych trzydziestu kilometrów na godzinę.

Pogrążony w ponurych myślach starałem się znaleźć obszary, które się istotnie zmieniły. Nietrudno odgadnąć, że są to te segmenty gospodarki, które zostały sprywatyzowane. Jednym z nich jest, na szczęście, rynek książki. Pamiętam słynne samochodowe hurtownie stojące w błocie na ulicy Kolejowej w Warszawie, dokąd przyjeżdżali po nowości księgarze z całej Polski. Na Kolejowej zaczynało wielu znanych hurtowników, przez lata obserwowałem ich rozwój i podziwiałem wysiłek, wkładamy w budowę swoich firm. Dziś mają sieci księgarń lub wydawnictwa, ale ciągle poszukują nowych sposobów przekonania Polaków do wartości, jaką jest książka.

Podobnie z księgarzami. Pamiętam tradycyjne wnętrza z ladami odcinającymi od kontaktu z książką i marzenie, by wejść na zaplecze, gdzie znajdowały się najciekawsze pozycje. Teraz wizyta w księgarni to rozkosz i relaks. Nie tylko dlatego, że każdy ma wolny dostęp do tysięcy tytułów, ale także z powodu radosnego nastroju, jaki się tam wyczuwa. W wielu księgarniach stoją kanapy i fotele zachęcające do spokojnego przejrzenia interesujących pozycji. Daleko odeszliśmy od klimatu duchowego sanktuarium, w którym wzrok personelu wyznaczał intruzom granice profanum.

Wiele osób odczuwa lęk przed przekroczeniem progu księgarni, czując, że wkraczają na teren kulturowo obcy. To właśnie dla nich zachodni specjaliści wprowadzili działy książki w supermarketach. Przeniesienie tego pomysłu do Polski uważam za doskonały pomysł, a wielkość sprzedaży to potwierdza. Oczywiście w supermarketach pojawiają się tylko wybrane pozycje: książki dla dzieci, słowniki, encyklopedie, albumy, powieści sensacyjne i oczywiście best-

sellery, ale i tak można to traktować jako realizację odwiecznego marzenia, by "książka trafiła pod strzechy". Badacze kultury konsumpcyjnej twierdzą, że w wielkich centrach handlowych ludzie spędzają coraz więcej czasu. Dodam od siebie, że w centrach najbardziej dynamicznych powinny się pojawić niebawem tanie hoteliki, by klienci mogli stamtąd pojechać od razu do pracy. Na nocnych stolikach na pewno znajdą się tytuły, na których zależy wydawnictwom lub władzy...

To żarty, ale każdy zauważy, jak dużo wysiłku wkładają polscy księgarze w budowanie pozytywnych postaw wobec czytania. Rywalizacja dwóch wielkich sieci księgarskich spowodowała, iż ich salony stają się coraz większe i bardziej przyjazne dla klienta. Podoba mi się pomysł wprowadzony przez EMPiK, który wydzielił wygodne kąciki czytelnicze, gdzie zgodnie czytają obok siebie trzy pokolenia. Szczególnie ujmujący jest widok starszych osób, które nie chcą zrezygnować z czytelniczych upodobań, a niewysoka emerytura stanowi dla nich zaporę nie do pokonania.

Najbardziej jednak intrygującym eksperymentem jest połączenie klasycznych funkcji księgarni z kawiarnią, miejscem spotkań towarzyskich i dyskusji literackich. Zwykle daje się tu jako przykład warszawskiego Czułego Barbarzyńcę lub łódzką Małą Literę, miejsca obrosłe już legendą nie tylko środowiskową. W Krakowie istnieje podobnego typu miła księgarnia Massolit, specjalizująca się w literaturze anglojęzycznej, a niebawem na ulicy Kanoniczej zostanie otwarta Bona, w której pięknym wnętrzu można będzie napić się doskonałej kawy w czułej obecności książek.

Wiem, że takie miejsca nie staną się księgarskim standardem, ale kibicuję im całym sercem starca, dla którego odkrycie przyjemności, jaką daje czytanie książek, było najważniejszym wydarzeniem w życiu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (13/2008)