Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W świecie muzycznej produkcji idącej w ilość i sezonowość jedna płyta na dekadę to rzadkość. Jeśli wziąć pod uwagę, że piosenki tu pomieszczone odznaczają się wyjątkową dbałością o słowo, można by autora posądzić niemal o ekscentryczność. „Cztery” to album kompletny. Każdy utwór jest na swoim miejscu, nie ma tu placebo, każdy czymś się odznacza.
Te dwie dekady to także miara odległości od pojęcia „Kraina Łagodności”, skąd Kasprzycki – który zadebiutował w 1992 r. na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie – wyrasta. Już na poprzednich płytach artysta jasno dawał do zrozumienia, że łagodność średnio przystaje do jego emploi. Robert Kasprzycki Band eksploruje style i poetyki; w lżejszych rejonach jesteśmy między smooth jazzem a bluesem, w cięższych jest rockowo i grunge’owo. Odległość od bardowskiego grania dobitnie pokazują utwory znane z koncertowej, gitarowej płyty „Piosenki i nie” (2007): rockowo dociążone „Brudne czyny” czyta się zupełnie na nowo.
Nie było tu miejsca na znane z wierszy Kasprzyckiego gry słowne. Można by wręcz powiedzieć, że uprościł on przekaz, nie chowa się za słowami.
W odróżnieniu od poprzedniego „Światopodglądu”, gdzie dominującym smakiem tekstów była gorycz, składniki tekstów „Cztery” są kompozycją bardziej zbilansowaną: od przepowiadanego gorączkowo „Spadania” po skandowane niemal „Kłaniam się Pani”, od może najbardziej osobistego „Martina Edena” po nostalgiczne singlowe „Trzymaj się wiatru, kochana” – płyta „Cztery” to zupełnie inny świat niż ten znany na co dzień z radiowych playlist.
Robert Kasprzycki, CZTERY, Agencja Artystyczna Maestrada 2014. „Tygodnik Powszechny” jest patronem medialnym płyty.