Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wydaje się, że autor "Dandysa", Krzysztof Jaworski, zadanie śledczego wypełnił z godną podziwu czujnością: pokazuje, jak Wiktor Zysman (Jaworski przedstawia wszelkie odnalezione wersje nazwiska Jasieńskiego), wyjątkowo zdolny chłopak z Klimontowa, przedzierzgnął się w Brunona Jasieńskiego.
Otrzymujemy portret człowieka przekraczającego ograniczenia społeczne, kulturowe i własne. Przechodzenie, przechodniość cechują Jasieńskiego w stopniu największym. Taki obraz, zuchwalca i zmyślacza, wybija się na plan pierwszy "Dandysa". Chłopak, który wyciągał siebie samego z tradycji, w której był zanurzony, który buńczucznie postulował nadejście nowej sztuki, opiera się zabiegom interpretacyjnym.
Nie znajdziemy w "Dandysie" dywagacji na temat tego, czy został kupiony przez nowy ustrój, czy sprzedał się tanio. W takim niewyjaśnialnym życiorysie nie ma cienia apetytu na sławę, powodzenie, poczytność, która mogłaby zrównoważyć zdradę polskości. Krzysztof Jaworski pokazuje żarliwca, którego oddanie komunizmowi musi pozostać tajemnicą. Widzimy jedynie, że odmienność była najprzedniejszym paliwem, które z upływem czasu i osiągnięć zmieniło się w siłę dezorganizującą i niszczącą.
Krzysztof Jaworski nie stara się tłumaczyć ani usprawiedliwiać swojego bohatera. Przygląda mu się przez zachowane dokumenty, rozstrzyga w ten sposób sprzeczne obiegowe opinie, porządkuje, układa. Ostatecznie jednak pozostaje bezradny wobec drągala z Klimontowa, który miał czelność żądać poprawek u wieszczów, pisać wiersze wierne i zarazem obrazoburcze. Ogląda jego dom, przygląda się ojcu, Jakubowi, i matce, Eufemii Marii z Modzelewskich, pokazuje portret Reni, ukochanej siostry, której wczesna śmierć uderzyła w całą rodzinę. Towarzyszy mu w publicznych awanturach organizowanych wraz z Aleksandrem Watem, podgląda jego małżeństwo z Klarą (Karą) Arem-Jasieńską, przygląda się jego atakom na Izaaka Babla zaraz po tym, jak Majakowski popełnił samobójstwo, towarzyszy mu w podróży przez Związek Sowiecki. Jaworski chce znaleźć miejsce, w którym spoczywa prawda, jedzie do Butowa i znajduje zapis w "Memoriale" poświęconym "pamięci ofiar represji politycznych". Znajduje imiona (Bruno, Wiktor, syn Jakuba), nazwisko (Jasieński), czyta o podejrzeniu o terroryzm, w końcu o wyroku śmierci. I rozumie, że prawdę, której tak szukał, prawdę o Jasieńskim, co nosił but w butonierce, można uchwycić jedynie w miejscu kaźni. Po co pisać o tym, czego nie daje się napisać; po co pisać historie, które zmuszają do kapitulacji? Może dla przypomnienia, że znaleźć można tylko szukanie.