Czas, by zmartwychwstać

„Nigdy nie będę szczęśliwy, ze mną zmarnujesz sobie życie” – mówi do niej. Ona płacze. Jak być z kimś, kto chce poświęcać się za świat? „Jeśli z nim zerwę, powiedzą, że nie jestem patriotką”.

09.08.2015

Czyta się kilka minut

W strefie operacji antyterrorystycznej, okolice Doniecka, Ukraina / Fot. Ukrafoto / EAST NEWS
W strefie operacji antyterrorystycznej, okolice Doniecka, Ukraina / Fot. Ukrafoto / EAST NEWS

Na wojnę Wiktor poszedł od razu po Majdanie, wiosną 2014 r. Za nim ruszło czterech jego przyjaciół, którym zaimponowało, że on zgłosił się na ochotnika.

Czterech przyjaciół, trzy pogrzeby. Trzech zginęło w pierwszych miesiącach. Czwarty został ciężko ranny w walkach na lotnisku w Doniecku.

– Nie mogłem ich ochronić – mówi i patrzy gdzieś w dal.
Pali papierosa i gasi go w dłoni. Skóra rąk jest twarda, popękana. – To od strzelania z karabinu maszynowego bez rękawiczek taktycznych – tłumaczy.

Dużo strzelał przez ostatnie półtora roku. – Sławiańsk, Wołnowacha, Krasnohorliwka, Popasna, Piski, Iłowajsk, lotnisko w Doniecku – wymienia beznamiętnie.

To prawie wszystkie najważniejsze punkty ukraińskiej linii obrony w Donbasie. Komuś mogłoby wydać się imponujące, że jeden człowiek walczył w tak wielu miejscach.

Macha na to ręką. – A ty co? Warszawa, Paryż, Rzym, Tel Awiw, Wiedeń... to jest imponujące – powiada.
Dodaje bez zazdrości: – Szkoda, że nigdy ich nie zobaczę.

Wiktor nigdy jeszcze nie był za granicami Ukrainy. Raz tylko był nad morzem, ukraińskim. Ale już nie pamięta, jak morze wyglądało. Matka wychowywała go sama, niemal nigdy nie mogli pozwolić sobie na wakacje.
– Nic nie zobaczyłem w tym życiu – mówi.

Ale ktoś mógłby przecież powiedzieć, że przez ostatni rok przeżył więcej niż większość ludzi przez całe życie.
– No właśnie. I w tym wszystkim nic dobrego.

Uczestniczył w obronie donieckiego lotniska, które dla ukraińskiego społeczeństwa urosło do rangi tutejszych Termopil. Żołnierzy, którzy tam walczyli, zwano „cyborgami” (w pewnym momencie separatyści oznajmili, że na lotnisku muszą walczyć cyborgi, bo to niemożliwe, by zwykli ludzie byli w stanie się tak długo bronić – i tak się przyjęło).
Teraz prycha. – Ja widziałem cyborgi. Kiedy padło lotnisko, zbieraliśmy ich ciała do worków. Wolałbym znów zobaczyć morze.

1.
Oczy ma podkrążone, przekrwione. Nie zmieniają wyrazu, nawet gdy się uśmiecha. Być może przekrwienie wynika z braku snu, bo Wiktor sypia tylko w dzień. Przyzwyczajenie z wojny.
– Ktoś musi czuwać, żeby inni mogli spać bezpiecznie.

Nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego to on ma być tym, który zawsze czuwa. Tak jak nie jest w stanie wyjaśnić, czemu to on miałby być odpowiedzialny za ochronę przyjaciół, którzy zginęli.
Uważa, że ma chrześcijański obowiązek poświęcenia się dla innych.

– Tak trzeba. Nikt inny się nie poświęci. Chrystus uczył, że tak trzeba – mówi twardo.
Znajomi zwracają mu uwagę, że Chrystus nie nakazywał nikomu umęczać się.
Wiktor urywa temat. Z jego Chrystusem się nie dyskutuje.
Chrystusa się również przeprasza. Wiktor modli się codziennie i dużo: prosi o przebaczenie grzechów i dziękuje, że wciąż żyje, choć na to nie zasłużył.

2.
Jego dłonie to jedna wielka rana. Dziewczyna kupuje mu krem do rąk. On chowa ręce za plecami, kremu nie chce. Buntuje się przeciw wszystkim, którzy chcą mu pomóc.

Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, zdziwiłam się, że on, dowódca oddziału składającego się z 30 żołnierzy, ma z nich wszystkich najgorszy sprzęt.
– Na pierwszym miejscu muszę zabezpieczyć swoich ludzi – wyjaśnił.

Powiadają, że gdy wolontariusze wciskali mu pomoc „specjalnie dla niego”, oddawał ją podwładnym.
Wstydzi się przyznać, że odkąd pocisk z rosyjskiego czołgu eksplodował tuż obok, w jego okopie, głowa boli go czasem tak bardzo, że płacze jak dziecko.

Nie przyznaje się, że odtąd ma problemy z pamięcią. I że gdy pije, od razu wymiotuje. Jakby organizm był tak zniszczony minionym rokiem, że nie chciał przyjmować już ani więcej wojny, ani więcej alkoholu.
Zęby ma popsute, wszystkie. Ale gdy przyjeżdża do Kijowa, nie znajduje czasu, by iść do dentysty.

– Nie ma sensu coś teraz robić, bo wszystko i tak znów się zepsuje. Przed wojną starałem się zdrowo odżywiać. A tu? Tuszonka, chleb, herbatniki. W 15 miesięcy postarzałem się o 15 lat. Po wojnie zadbam o zdrowie.

3.
Gdy rok temu, w sierpniu 2014 r., siły ukraińskie znalazły się w okrążeniu pod Iłowajskiem, jego oddział dostał rozkaz, aby opuścić zajmowaną pozycję. Wiktor do dziś nie wie, kto dokładnie wydał mu ten rozkaz i czemu nie dotyczył on również innych oddziałów.

– Żołnierz, który traci karabin, idzie od razu pod sąd z podejrzeniem, że go sprzedał. A czemu nic nie dzieje się z oficerami, którzy tracą żołnierzy? – pyta teraz.

Pamięta moment, gdy kazano im się wycofać. – Jak to? – miał wtedy zapytać. – Przecież w kotle zostali inni, batalion „Donbas”.

W batalionie „Donbas” miał przyjaciela, Wasyla. Wtedy przeprowadził, jak mówi, najtrudniejszą rozmowę telefoniczną w życiu. Przez komórkę – komórki działały – z Wasylem.
– Bracie, każą nam wychodzić – zaczął.
– Jak to? A my? Zostawiacie nas? – przeraził się Wasyl.

Nie wiedział, co odpowiedzieć. Miał sprzeciwić się rozkazowi? Miał zostać ze względu na przyjaciela, do którego pozycji i tak nie było już dojścia? Nie został. Dziś żałuje.
A potem i tak szli z powrotem, pod ogniem. Po ciała poległych.
– W Iłowajsku zostali najdzielniejsi ludzie. Oni nie powinni ginąć. Bardziej od nas zasługiwali, żeby przeżyć. Powinienem tam być, ze wszystkimi, za wszystkich. Boże, przebacz.

4.
Żeby zasnąć, słucha muzyki. W okopie słuchawki w uszach zagłuszają eksplozje. Na przepustce, w domu, zagłuszają ciszę.

Na jego playliście ukraińskie utwory patriotyczne przeplatają się z tanim rosyjskim disco. Wysokie głosy Rosjanek obiecują niebo w sypialni, a Wiktor budzi się w swojej zlany zimnym potem.

Opowiada: – Kiedyś śniło mi się, że wpadliśmy w pułapkę. Chciałem wysadzić się na granacie, żeby nie dać się wziąć żywcem do niewoli, ale granat nie chciał odpalić.
Siada, kładzie się znowu. Przewraca na drugi bok.
Innym razem: – Śniło mi się, że przeżyłem jako jedyny i muszę wyjaśnić matkom chłopców z mojego oddziału, dlaczego oni zginęli.

Nie chce prowadzić takich rozmów. Nie chodzi na pogrzeby.

5.
– On w zasadzie mnie nie obejmuje. Przytula się do mnie jak małe dziecko. Ale nie śpi, wiecznie nie może spać – mówi jego dziewczyna.

– Nigdy nie będę szczęśliwy. Jak ze mną zostaniesz, zmarnuję ci życie. Masz przyszłość, szkoda twojego czasu – słyszy od niego.
– Kocham cię – odpowiada.
On milczy, wtula głowę w jej ramię.
– Żal mi cię – mówi jej w końcu.
Ona płacze. Jak być z kimś, kto poświęca się za cały świat? – Boję się, że jeśli z nim zerwę, ludzie powiedzą, że nie jestem patriotką.

6.
Pokazuje zdjęcie w dowodzie.
– To sprzed roku, poznałabyś? Zobacz, miałem nawet inny kolor oczu. Jasnoniebieskie, po ojcu. A teraz pociemniały, zrobiły się jakieś takie brudne, zielonawe.

Fotografia faktycznie zdaje się przedstawiać innego człowieka. Jest na niej przystojny mężczyzna o czystym, pewnym spojrzeniu.

– Byłem młody, chciałem świat zdobywać. A potem okazało się, że jak mieszkasz na Ukrainie, a szczególnie w takim rejonie bez perspektyw jak Chmielnicki, to spotykają cię tylko rozczarowania. Bez pieniędzy nie masz szans nawet zacząć studiów. Dlatego wyszedłem na Majdan: żeby dać szansę na zmianę dla następnych chłopaków. Wiedziałem, że u siebie już nic nie zmienię. Ale chcę, żeby im, młodszym, było lżej w życiu.
Dziś ma 33 lata.

Wojna kiedyś się skończy. Co chciałby robić w życiu?
Wiktor się zamyśla.

– Taki wiek nazywa się u nas Chrystusowym. Człowiek dojrzewa wtedy do swego przeznaczenia. Może i dla mnie będzie jakieś zmartwychwstanie, jakieś „po wojnie”? Teraz jestem zmęczony. Tak, to idealny czas, żeby zmartwychwstać. ©

Imię bohatera tekstu zostało zmienione.

UKRAINA: UCHODŹCY WEGETUJĄ

„To największy kryzys humanitarny w Europie od czasu II wojny światowej” – tak Andrij Waszkowycz, prezes Caritasu Ukraina, określił sytuację ukraińskich uchodźców w rozmowie z niemieckim radiem katolickim z Kolonii. We wschodniej części kraju, w obwodach donieckim i łuhańskim, gdzie mimo formalnego rozejmu na froncie co chwila wybuchają walki, sytuacja jest dramatyczna, a praca organizacji pomocowych – bardzo trudna. „Brakuje wszystkiego, ludzie wegetują” – mówił Waszkowycz. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych i rodzin z dziećmi. Jeszcze gorzej jest na tych terenach Donbasu, które są pod rosyjską okupacją: brakuje tam żywności, leków i opieki medycznej, w niektórych miejscach czasowo nie ma zaopatrzenia w wodę.

Oficjalna liczba tzw. uchodźców wewnętrznych – tj. osób, które musiały opuścić swoje domy w Donbasie, ale pozostały na Ukrainie i żyją teraz w innych częściach kraju – sięga już półtora miliona (dla porównania: liczba uchodźców, którzy w 2015 r. przybyli do wszystkich 28 krajów Unii Europejskiej, wynosi obecnie ok. 350 tys.). Ci uchodźcy wewnętrzni żyją w ciągłej niepewności, „brakuje im wszystkiego, są zdani głównie na pomoc innych współobywateli, a to wszystko dzieje się w jednym z najbiedniejszych krajów Europy” – mówił Waszkowycz. Kolejnych 700 tys. osób uciekło z Ukrainy za granicę, głównie do Rosji (chodzi tu głównie o tych mieszkańców Donbasu, którzy poczuwali się do przynależności do mniejszości rosyjskiej).

Oficjalne statystyki nie obejmują tych Ukraińców, którzy z powodu wojny i kryzysu gospodarczego w kraju wyjechali z kraju na Zachód, w tym do Polski. Może być ich łącznie kilkaset tysięcy. Ci, którzy trafili do Polski, zwykle nie rejestrują się jako azylanci, ale usiłują znaleźć tu pracę i zacząć życie na nowo. ©
WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2015