Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oznacza to, że na Dach Świata, wraz z towarzyszącymi uczestnikom komercyjnych wypraw Szerpami, próbuje aktualnie wejść ok. 750 osób, a w sumie ok. tysiąca działa w leżącym u podnóża Everestu i Lhotse Kotle Zachodnim i na wylewającym się z niego lodospadzie.
Aby zapobiec oszustwom w kwestii osiągnięcia szczytu nepalskie władze wyposażyły niektórych uczestników wypraw w lokalizatory GPS. Od wspinających się samodzielnie polskich himalaistów dochodzą sygnały, że pierwszeństwo w „kolejce” do szczytu mają klienci z grubym portfelem. Przedstawienie „Cyrku Everest” musi trwać, zwłaszcza że przynosi krociowe zyski. Pozwolenie na atakowanie szczytu kosztuje 11 tys. dolarów. Próba wejścia na szczyt bez niego skończyła się dla turysty z RPA mandatem w wysokości dwukrotności tej kwoty.
Skąd takie tłumy na Evereście? W 2014 r., po tym, gdy w wyniku lawiny na górze zginęło 16 Szerpów, sezon po stronie południowej został przerwany. Rok później, gdy po wielkim trzęsieniu ziemi tylko w nepalskiej bazie życie straciło 19 osób, nikt nie wspiął się na szczyt ani z Nepalu, ani od strony tybetańskiej. W tym roku firmy organizujące komercyjne wyprawy muszą wyrównywać straty…
Tak duży ruch na Evereście może doprowadzić do tragedii lub napięć, podobnych do tych z 2013 r., gdy wspinających się samodzielnie himalaistów, Włocha Simone Mora, Brytyjczyka Jona Griffitha i Szwajcara Uelego Stecka zaatakowali Szerpowie, zakładający liny poręczowe dla komercyjnych wypraw. Jak na ironię, słynący z solowych wejść Szwajcar, który wrócił do doliny Khumbu z zamiarem dokonania pierwszego w historii trawersowania szczytów Everestu i Lhotse bez wspomagania tlenem, jest pierwszą tegoroczną ofiarą Everestu, chociaż de facto zginął podczas aklimatyzacji na pobliskiej ścianie Nuptse. Przed tygodniem na atak serca zmarł też w bazie najstarszy niegdyś zdobywca góry, 85-letni Nepalczyk Min Bahadur Sherchan, który zamierzał „odzyskać” swój rekord, pobity w 2013 r. przez japońskiego 80-latka Yuichiro Miurę. ©