Cudzoziemcy na językach Polaków

W polszczyźnie zachowały się relacje wskazujące na to, że ceniliśmy np. naszych niemieckich sąsiadów. Pojawienie się pierwszej lokomotywy skomentowano: „Niemcy naród przemyślny. Nałapali diabłów i powsadzali ich do żelaznych wozów”.

26.11.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

ANNA GOC: Gdy Polacy mówią o innych narodach – przy których język świerzbi ich najbardziej?
ANNA TYRPA: Zasada jest prosta. Im bliżej – tym gorzej, im dalej – tym lepiej. To ma swoje uzasadnienie w naszej historii. Trudno wymagać od polskich chłopów z XIX, XX i początku XXI w., których gwary badam, by mówili dobrze o tych, od których doznali najwięcej krzywd i niesprawiedliwości. W języku ludowym najwięcej złego zachowało się o Szwedach, którzy spustoszyli nasze ziemie w XVII wieku. Do dziś w gwarach żyje porównanie: „wygląda jak po Szwedach” (oznacza bałagan, zniszczenie). Źle mówimy także o Tatarach, Niemcach i Rosjanach. Dobrze o Anglikach i Amerykanach. Duże wrażenie zrobił na mnie artykuł współczesnej francuskiej badaczki Catherine Pelletier, która pokazała językowy obraz Anglików w swoim rodowitym języku. Wypadł bardzo źle. W języku polskim stereotyp Anglika to: człowiek elegancki, dystyngowany, z zimną krwią, opanowany.
Opisując Anglików, zwłaszcza tych odwiedzających Kraków w ostatnich latach, nie myślimy o nich w ten sposób. Może Pani wskazać na jakiś inny naród, którego językowy obraz uległ tak jaskrawej zmianie? Przykładem mogą być znowu Szwedzi. Krzywdy, których doznała ludność w czasie najazdów szwedzkich, zapisały się w języku porównaniami: „zły jak Szwed”, „zacięty jak Szwed”, „pijany jak Szwed”, „zesmrodził się jak Szwed” (Szwed oznaczał brudnego, nieporządnego człowieka), „Szwed-baba” (apodyktyczna, ostra kobieta). Te wiadomości zakrzepły w języku i były przekazywane z pokolenia na pokolenie, aż do XX w. Zaprzeczeniem tego obrazu są relacje więźniów, którzy po wyzwoleniu obozu koncentracyjnego w Auschwitz, w 1945 r., zostali w ramach akcji Czerwonego Krzyża wysłani na rekonwalescencję do Szwecji. Po ich powrocie nastąpiła gwałtowna zmiana stereotypu. Podkreślano głównie szwedzką uczciwość, życzliwość i fachową opiekę lekarską.
Skąd Polacy czerpali wiedzę o cudzoziemcach? Służba wojskowa w armiach trzech zaborców i wyjazdy w celach zarobkowych – to dwa główne źródła ich wiedzy. Jeśli chodzi o wyjazdy za pracą, to tutaj dwa kraje zarysowały się najwyraźniej – Niemcy, zwane Saksami, i Ameryka. Wyrażenie „jeździć na saksy” przyjęło się ogólnie w języku, nie tylko w gwarach, i funkcjonuje do dziś.
Gdzie w Polsce trzeba było – powiedzmy sto lat temu – nadstawić ucha, by usłyszeć o cudzoziemcach wszystko, co złe? Nie możemy powiedzieć, że mieszkańcy jakiegoś rejonu Polski są bardziej złośliwi, a inni – tolerancyjni. Natomiast zauważyłam, że poszczególne grupy mówią o niektórych narodach lepiej lub gorzej. Przykładem mogą być Słowacy, którzy pojawiają się tylko na ustach mieszkańców południowej Polski, właściwie pogranicza. Mamy zaświadczenia z Orawy, z Podhala i ze Śląska Cieszyńskiego. W większości są to relacje niezbyt przychylne. Z kolei w pozostałych gwarach z innych terenów Polski nie ma ani słowa o Słowakach; byli zbyt mało znaczący i nie zapisali się w języku.
W tekstach gwarowych, pieśniach ludowych czy w przysłowiach dajemy największy upust językowy naszym sympatiom i antypatiom wobec cudzoziemców? Swobodne wyrażenia dominują w języku potocznym, a najbardziej śmiali jesteśmy w użyciu etnonimów, czyli nazw narodowości, zwłaszcza jako przezwisk. Przykładem mogą być użycia typu: „ty Turku”; w tym znaczeniu „Turek” jest to człowiek milczący, który nie potrafi odnaleźć się w towarzystwie. Opracowując rozdział o Cyganach, zauważyłam, że w pieśniach podkreśla się ich romantyczne cechy: zamiłowanie do śpiewu i tańca, do palenia ognisk. Nie ma informacji o ich skłonności do kłamstw, oszustw czy kradzieży. W związku z tym, że pewnym narodom przypisuje się pewne cechy, w języku znajduje to swoje odbicie w rzeczownikach, przymiotnikach i nawet czasownikach. W gwarach zjawisko jest bardzo rozbudowane. Dla przykładu zostańmy przy Cyganach. Od czasownika „cyganić”, który jest znany wszystkim Polakom w znaczeniu „kłamać”, „oszukiwać”, w gwarach powstały różne jego warianty: „nacyganić”, „ocyganić”, „pocyganić”, „przecyganić”, „scyganić”, „wycyganić”, „zacyganić”. Co ważne, każdy z tych czasowników ma troszkę inne znaczenie.
Które odmienności przychodziło Polakom zaakceptować z największą trudnością? Trudno było nam zaakceptować Żydów i Cyganów, zwłaszcza z powodu dwóch cech różniących ich od polskich chłopów – tego, że nie uprawiali roli i nie walczyli podczas wojen. Stąd utrwalone w języku ludowym porównania: „nadawać się jak Żyd do szabli”; „tego ci potrzeba jak Żydowi szabli”; „szykowny jak Żyd do flinty” czy „znać się na czymś jak Żyd na oraniu”. Podobne zapisy są o Cyganach: „Cyganie nie sieją, nie żniwują, a też żyją”; „Cygan nie sieje, Cygan nie orze, gdzie spojrzy okiem, tam jego zboże” – to w pieśni.
Ale musimy też przecież czegoś zazdrościć cudzoziemcom... Z podziwem przyjmujemy mądrość innych narodów, zazdrościmy zdolności technicznych i wynalazków. A zazdrościmy głównie Anglikom, Niemcom i Amerykanom. Utrwaliły się w języku takie nazwy, jak m.in. „angielka” – węglowa, przenośna kuchnia. Waga, siodło, podkowy czy chomąto opatrzone przymiotnikiem „angielski” oznaczały przedmioty solidne i dobrej jakości. W języku zachowały się także relacje wskazujące na to, że ceniliśmy naszych niemieckich sąsiadów. Pojawienie się pierwszej lokomotywy skomentowano w następujący sposób: „Niemcy naród przemyślny. Nałapali diabłów i powsadzali ich do takich żelaznych wozów”. Amerykanom zazdrościmy bogactwa, stąd utrwalone w języku przezwisko „amerykan”, którym określa się człowieka bogatego albo tego, który bogatego udaje.
Na co mieszkańcy Polski zwracali największą uwagę, opisując inne narody? Przede wszystkim na wygląd, tych odniesień w języku jest najwięcej. Polacy raczej się golili, więc ci, którzy nosili brody, rzucali się w oczy. Zachowało się bardzo dużo relacji językowych, które dotyczą wyglądu Żydów, ich specyficznego nosa, uszu, koloru włosów (czarne lub rude), brody i pejsów. Tego, że ubierają się inaczej, noszą czarne, długie chałaty. Chętnie obserwujemy ich obyczaje, opisujemy to, że jedzą i modlą się z zakrytą głową, że nie jedzą wieprzowiny, a za to mają wielką skłonność do cebuli i czosnku. Zauważano, że kiwają się podczas modlitwy, że obchodzą inne święta niż katolicy, nie chrzczą dzieci. To zachowało się w języku w formie różnych powiedzonek, np. „na żydowskie Trzy Króle ja będę miała ślub” (to znaczy, że nigdy nie wyjdę za mąż). W przeszłości bardzo ważna była także religia. Historycy literatury i języka zwracają uwagę na to, że do końca XVIII w. jeżeli ktoś miał być przedstawiony albo oceniony, to w pierwszej kolejności mówiło się, jakiego jest wyznania. Natomiast tożsamość narodowościowa pojawiła później, wykluwała się w XIX w.
Których nazw używamy do dzisiaj? Znane i powszechne są określenia „franca” i „francowaty”. Wywodzą się one z przekonania, że od Francuzów pochodzą choroby weneryczne. Dziś przezywamy się żartobliwie „ty franco”, nie pamiętając na ogół, że pierwsze znaczenie tego słowa wiąże się z kiłą (syfilisem). Jest też bardzo dużo nazw, które zakrzepły w języku, i tak mamy kaszę „tatarczaną” (od Tatarów) i „gryczaną” (od Greków), różne rodzaje czapek („magierka” od Madziarów), chorób (grypa „azjatycka”), roślin (śliwka „węgierka”) i zwierząt (koń „arabski”).
Prof. ANNA TYRPA jest pracownikiem naukowym Instytutu Języka Polskiego Polskiej Akademii Nauk. Autorka książki „Cudzoziemcy i obce kraje w dialektach polskich” (Kraków 2011).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Tolerancja tak!