Cudowne lata osiemdziesiąte

Pokolenie wczesnych lat 80. lubi sentymentalne powroty do dawnej epoki. Brawurowa wycieczka wraz z kinową "Drużyną A" zdaje się więc skrojona na miarę generacyjnych potrzeb.

08.06.2010

Czyta się kilka minut

Liam Neeson (po lewej) jest najjaśniejszą gwiazdą „Drużyny A” / fot. materiały dystrybutora /
Liam Neeson (po lewej) jest najjaśniejszą gwiazdą „Drużyny A” / fot. materiały dystrybutora /

Wśród trzydziestolatków niewielu jest takich, którzy nie znaliby muzycznego tematu z "Drużyny A", jednego z najgłośniejszych seriali telewizyjnych ostatnich dekad. Był jednym z dźwięków dzieciństwa, sygnałem, że oto najwyższy czas zasiąść przed telewizorem, by śledzić losy byłych amerykańskich wojaków, którzy ścigani przez władze za niepopełnione przestępstwo, mimo to znajdowali czas, by pomagać niewinnym ludziom. Charakterystyczna melodyjka zapadała w pamięć. Na portalu ­youtube.com czołówka "Drużyny A" doczekała się już kilku milionów odsłon. Dziś ta sama melodia pobrzmiewa w kinach, przypominając o serialu telewizyjnym, na którym wychowało się całe pokolenie. I zapewne to właśnie ono zasilać będzie kinowe kasy i zapełniać sale. Bo "Drużyna A" jest filmem skrojonym z myślą o widzu sentymentalnym, wychowanym na kulturowych kliszach i chętnie powracającym do swych popowych korzeni.

Reżyser Joe Carnahan i produkujący film Ridley Scott wiedzą doskonale, że aby z sukcesem przenieść stary serial we współczesne dekoracje i przełożyć go na język nowoczesnego kina, trzeba być rewolucjonistą konserwatywnym. Wszak serial produkowany przez amerykańską NBC to rzecz kultowa (a jakże!). Balansująca na granicy kiczu, oparta na charakterystycznych postaciach, była jedną z tych opowieści, której swego czasu nie można było nie znać. I choć po latach "Drużyna A" ujawnia całe swoje banalne oblicze, dla trzydziestolatków jest elementem pokoleniowej tożsamości.

Trzydziestolatku, gdzie jesteś?

W kreśleniu zbiorowego portretu pomocna okazuje się sztuka młodych artystów, choć także w niej obecne są skrajnie odmienne światopoglądy i różnorodne życiowe doświadczenia. A jednak przyglądając się kulturze młodych twórców, a także tej, po którą najchętniej sięgają współcześni trzydziestolatkowie, łatwo dostrzec, że łączy je pewien nostalgiczny rys. Młodzi konsumenci kultury są sentymentalni. W kinie, teatrze, muzyce i literaturze chętnie szukają drogi powrotnej do edenu młodości.

Pokolenie wychowane w epoce "końca historii", którego pamięć o PRL-u jest bardziej efektem kulturowej rekonstrukcji aniżeli owocem autentycznych doświadczeń, właśnie w epoce PRL szuka znaków szczególnych składających się na jej własną ikonosferę. Doskonałym tego świadectwem jest rubryka "Rzeczy kultowe", zamieszczana w miesięczniku "Machina", piśmie kierowanym do młodych czytelników, a zajmującym się szeroko rozumianą popkulturą. Lwią część rekwizytów klasyfikowanych jako kultowe stanowią kiczowate pamiątki po PRL-u. Sentymentalna mise en sc?ne mieści w sobie rekwizyty ze starego baru mlecznego, kryształowe wazony, buty Relaxy, balonowe gumy z nieodłącznymi naklejkami i szkliste meblościanki.

Ale pokoleniową przestrzeń zapełniają nie tylko dawne przedmioty codziennego użytku. Prócz butelek po śmietanie jest w niej miejsce również dla przedstawicieli dawnej kultury. Pies Szarik, Hans Kloss i bohater japońskiej kreskówki "Kapitan Tsubasa" (czy jest choć jeden trzydziestoletni mężczyzna, który w dzieciństwie nie chciał grać jak Tsubasa?) określają pewien kulturowy horyzont, do dziś budząc nostalgiczne reakcje.

Komentując zjawisko pokolenia 1200 brutto, prof. Barbara Fatyga zauważała, iż aby mówić o pokoleniu, potrzeba silnej zbiorowej identyfikacji, czegoś, co stanowiłoby tak integralną część generacyjnej tożsamości, że mogłoby stanowić treść opowieści rozpoczynających się od słów: "Czy pamiętasz jak...?". Przyglądając się kulturze trzydziestolatków, łatwo zauważyć, że wspólnym mianownikiem jednoczącym to rozproszone pokolenie może być właśnie sztuka.

Telewizyjny raj utracony

Kulturowy kod, którym posługują się dziś młodzi artyści i z którego korzystają wciąż młodzi widzowie, jest silnie zanurzony w popkulturze lat 80. i 90. Wiedzą o tym twórcy reklam chętnie odwołujący się do pokoleniowych sentymentów.

W jednym z lepszych telewizyjnych spotów ostatnich miesięcy firma doradztwa finansowego reklamowała się, wykorzystując do tego melodię z serialu "Cudowne lata". Eksperci od kredytów mieszkaniowych w sposób oczywisty sięgnęli do sentymentu współczesnych trzydziestolatków, dla których "Cudowne lata" były generacyjną lekturą. Przypominając im opowieść o sympatycznej amerykańskiej rodzinie Arnoldów, wywoływali oni uczuciowe reakcje, ale też odwoływali się do idyllicznego obrazu dzieciństwa, który przedstawiała amerykańska produkcja. W końcu, kto nie chciałby kupić domu tak idealnego jak ten ze starego, szklanego ekranu?

Amerykański serial jest dziś jedną z najlepiej rozpoznawalnych produkcji telewizyjnych, jakie gościły na naszych ekranach u progu lat 90. Świadczą o tym badania przeprowadzone niedawno przez telewizję Comedy Central. Stacja rozważająca ponowną emisję serialu, pytała użytkowników jednego z filmowych portali, czy byliby skłonni raz jeszcze obejrzeć "Cudowne lata". 43 proc. osób wyraziło swój entuzjazm dla takiego pomysłu. Nie dziwi więc, że Fred Savage, serialowy Kevin, który nie zrobił wielkiej filmowej kariery, do dziś pozostaje jednym z bardziej rozpoznawalnych aktorów dawnej epoki.

O tym, jak wielki sentyment wzbudzają w widzach produkcje z dawnych lat, wiedzą także producenci nowych seriali, którzy chętnie sięgają po głośne nazwiska sprzed kilku dekad. Między innymi do nostalgicznych trzydziestolatków skierowana była nowa wersja serialu "Nieustraszony", którą przed dwoma laty prezentowała jedna z amerykańskich stacji telewizyjnych. Współczesna wersja przygód samotnego wojownika i jego stalowego rumaka nie różniła się znacznie od kiczowatego pierwowzoru, a żeby przyciągnąć do serialu widzów pierwowzoru, do epizodycznej roli zaproszono dawnego gwiazdora - Davida Hasselhoffa.

Twórcy nowych seriali telewizyjnych chętnie sięgają po dawne sławy, a cynicznie rozgrywając ich popularność, czasem dają im szansę na artystyczną rehabilitację. Dowiodła tego Katey Segal, aktorka znana z sitcomowego "Świata według Bundych", dziś olśniewa widzów znakomitego "Sons of Anarchy", gdzie wciela się w żonę przywódcy tytułowego gangu. Z szansy na częściową zmianę wizerunku skorzystał także Brian Austin Green, jeden z młodocianych bohaterów "Beverly Hills 90210", który po latach z powodzeniem występował w śmiałej, serialowej wersji "Terminatora" - "Terminator: Kroniki Sary Connor". Swoją dziecięcą popularność znakomicie wykorzystuje dziś Neil Patrick Harris. Pamiętany przez dzisiejszych trzydziestolatków z roli "Doogiego Howsera, lekarza medycyny" aktor ironicznie zabawia się z własnym wizerunkiem, a jego kolejne sukcesy są w równej mierze zasługą aktorskiego talentu, jak i sentymentu wywoływanego w widzach pamiętających jego młodzieńczą kreację.

Świat logotypów

Marek Zaleski pisał niegdyś, że nostalgiczność jest "rodzajem oglądu świata (...) bliskim czułej, a nawet miłosnej kontemplacji". Podobnego zdania są chyba badacze kina popularnego i jego twórcy. Także ci ostatni bardzo często zabierają nas w nostalgiczne wycieczki do świata dawnych bohaterów i postaci pamiętanych z lat młodości. Wchodząca na ekrany pełnometrażowa wersja "Drużyny A" jest zaledwie jednym z wielu przykładów tego, jak hollywoodzcy producenci grają z sentymentami pokolenia wychowywanego w latach 80. i na początku kolejnej dekady.

Przed kilkoma laty do generacji trzydziestolatków odwoływali się choćby producenci dwóch filmów reżyserowanych przez Sylvestra Stallone. Jego "Rocky Balboa" oraz "Rambo" nawiązywały do klasycznych obrazów, na nowo przypominając dwóch wielkich herosów popkultury. Stallone okazał się wówczas idealnym produktem kultury nostalgicznej. Z jednej strony przypominał dawne czasy, w których B-klasowe kino popularne święciło największe triumfy, z drugiej zaś nawiązywał do opowieści o dziarskich herosach Ronalda Reagana, które dla dzisiejszych trzydziestolatków były niegdyś opowieściami o amerykańskiej Ziemi Obiecanej.

Dzisiejsze kino z lubością sięga po ikony lat 80. W Stanach Zjednoczonych Steven Seagal pojawia się we współczesnym policyjnym serialu, w Hollywood powstają współczesne wersje kultowych horrorów ("Piątek 13-go", "Koszmar z ulicy wiązów", "Omen"), a belgijski reżyser Mabrouk El Mechri zachwyca swoim "JCVD", gorzką komedią o Jeanie-Claudzie Van Dammie. Nawiązując do popkultury sprzed dwóch dekad, współcześni twórcy ustanawiają wspólny język z generacją trzydziestoletnich widzów. Nie jest to jednak zabieg zupełnie przypadkowy i bezcelowy. Dzięki odwołaniom do B-klasowego kina i do popularnych kulturowych klisz budują słownik pokoleniowych kodów. Bo jeśli jest coś, co odróżnia generację dzisiejszych trzydziestolatków od ich starszych kolegów, to wyobraźnia naznaczona kulturą popularną, kiczem i postmodernistycznym pomieszaniem porządków.

Twórczość pokolenia trzydziestolatków unurzana jest w popkulturowym sosie. Utkana ze znanych i lubianych fabularnych nici, czasem rozczarowuje intelektualną miałkością. Ale nawet te nieudane filmy, książki i seriale, często urągające intelektualnemu snobizmowi, dostarczają mnóstwo radości. Bo powroty do lat młodości, sentymentalne podróże do bohaterów dzieciństwa, którymi chcieliśmy być, i do świata, o którym marzyliśmy, są jak dziecięca przygoda. Miejmy więc nadzieję, że i nowa, gwiazdorska "Drużyna A" okaże się obrazem infantylnie przyjemnym. Przecież także wychowani na niej trzydziestolatkowie mają prawo do kilkudziesięciu minut naiwnej, nostalgicznej rozrywki.

"Drużyna A" (The A-Team) - reż. Joe Carnahan, scen. Skip Woods, Derek Haas, Michael Brandt, wyst.: Bradley Cooper, Liam Neeson, Jessica Biel i inni. Prod. USA 2010. W kinach od 11 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2010