Cudów nie ma, za to są parabanki

Parabanki żerują na naiwności swoich klientów lub wykorzystują ich bezradność. Są bardzo sprytne, Trzeba zatem uważać, by nie wpaść w ich pułapki.

21.01.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Rodolfo Velasco / GETTY IMAGES
/ Fot. Rodolfo Velasco / GETTY IMAGES

Życie nie znosi próżni. Im oferta banków gorzej dostosowana jest do potrzeb potencjalnych klientów, tym szersze pole do działania różnych firm, które udają banki. Oferują one bajeczne zyski albo łatwe pożyczki tym, którzy znaleźli się w podbramkowej sytuacji. Ale uwaga: w skrajnych sytuacjach można, w pierwszym przypadku, stracić oszczędności życia, a w drugim – wszystko, cały nasz majątek. Jak odróżnić parabank od banku? Teoretycznie sprawa jest prosta. Banki to instytucje działające na podstawie prawa bankowego. Ale pomysłowość przedsiębiorców i oszustów nie zna granic.

Hazard finansowy nie szkodzi tylko bogatym

Niektóre firmy oferujące ponadprzeciętne zyski mają starannie opracowany katalog chwytów, które pozwalają im omijać obowiązujące prawo i unikać odpowiedzialności, a jednocześnie naciągać swoich klientów.

Zazwyczaj nie oferują one lokat, bo te są zarezerwowane dla banków, a jedynie przyjmują pożyczki od klientów. Część parabanków emituje więc akcje lub udziały, które zobowiązuje się wykupić za wyższą kwotę po określonym czasie. Niektóre twierdzą, że jedynie pośredniczą w kojarzeniu pożyczkodawców z pożyczkobiorcami. Wszystkie mają jedną wspólną cechę: obiecują zyski zazwyczaj wielokrotnie przekraczające wysokość odsetek z lokat bankowych. I to powinien być pierwszy sygnał ostrzegawczy dla każdego, kto chciałby takiemu towarzystwu czy centrum usług finansowych powierzyć swoje pieniądze.

W gospodarce, podobnie jak w życiu, cuda zdarzają się niezmiernie rzadko. Niektórym udaje się w ciągu roku zarobić kilkaset, kilkadziesiąt czy choćby kilkanaście procent od zainwestowanego kapitału, ale zazwyczaj dzięki bardzo ryzykownym inwestycjom. To droga dla zamożnych, którzy mogą sobie pozwolić na hazard, bo wiedzą, że nawet jeśli stracą zainwestowane pieniądze, nie zrujnuje im to dotychczasowego życia. Ktoś, kto chce pomnożyć uskładane przez wiele lat kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy, powinien wybrać bezpieczniejszą drogę.

Ale kto zabroni marzyć

Parabanki wykorzystują więc naiwność swoich klientów i kuszą ponadprzeciętnymi zyskami. Nawet jeśli inwestują powierzone im pieniądze, nie informują swoich klientów, że inwestycje te obarczone są wysokim ryzykiem. Stąd większość z nich prędzej czy później przyjmuje kształt piramidy finansowej. Nie zarabiają tyle, ile zakładały, nie mogą się więc wywiązać z obietnicy danej klientom. Zamiast się przyznać do porażki, wciąż przyjmują nowe wkłady. Kiedy pierwsi klienci zgłaszają się po swoje pieniądze i obiecane odsetki, parabank wypłaca je ze środków przyjmowanych od kolejnych inwestorów.

To przez jakiś czas pozwala na utrzymanie zaufania klientów i budowanie wizerunku wiarygodnej firmy. Ci, którzy zarobili, przekazują wiadomość znajomym pocztą pantoflową. Liczba wpłacających rośnie – interes się kręci.

Załamanie przychodzi nagle, kiedy piramida osiągnie krytyczne rozmiary i nowe wpłaty przestają wystarczać na wywiązywanie się ze starych zobowiązań. Zaczynają się opóźnienia w wypłatach pieniędzy. Klienci zwodzeni są trudnościami technicznymi lub przejściowymi kłopotami na rynku. Nagle nie można się dodzwonić do infolinii, a oddziały funduszu, któremu powierzyli pieniądze, są zamknięte. Sprawą zaczynają się interesować media. Rozpoczyna się szturm klientów, którzy mają nadzieję na odzyskanie przynajmniej nominalnej wartości wpłaconej kwoty.

To oznacza koniec parabanku. Ale przecież takiego szturmu nie przetrwałby także normalny bank. Żaden nie jest przygotowany na to, by w krótkim czasie wypłacić wszystkie zgromadzone w nim depozyty. To argument często podnoszony przez osoby, które przekonują znajomych, a zazwyczaj same siebie, że zarządzają swoimi finansami roztropnie, mimo że dały się zwieść parabankom.

Nie ma zysku bez ryzyka

Bank też może upaść, to prawda, ale dzięki działaniom jego właścicieli, a także kontroli nadzoru finansowego takie upadłości zdarzają się bardzo rzadko. Co więcej, oszczędności zgromadzone w banku są zabezpieczone przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Instytucje parabankowe też często twierdzą, że powierzone im depozyty są objęte gwarancją, ale zazwyczaj same je gwarantują, co w przypadku upadłości jest praktycznie bezwartościową obietnicą.

Najważniejsze jednak, by pamiętać, że nie ma zysku bez ryzyka i zazwyczaj im wyższy spodziewany zysk, tym wyższe ryzyko. Przekonali się o tym boleśnie nie tylko klienci parabanków, ale także zupełnie legalnie działających funduszy inwestycyjnych, których jednostki uczestnictwa traciły po kilkadziesiąt procent wartości, kiedy przychodziła giełdowa bessa.

Oferowanie zysków z lokat nie wyczerpuje działalności takich firm. Osobny, choć równie niebezpieczny dla klientów rynek stworzyły firmy kuszące wszelkiego rodzaju pożyczkami. Od tzw. „chwilówek”, opiewających zazwyczaj na kwoty kilkuset złotych, po całkiem poważne kwoty, sięgające kilkuset i więcej tysięcy złotych. To instytucje kierujące swoją ofertę do ludzi, którzy znaleźli się w podbramkowej sytuacji. Nie interesuje ich zdolność kredytowa pożyczającego, nie przejmują się jego dotychczasową historią, nie żądają zaświadczeń o dochodach. Większe ryzyko rekompensują sobie wyższymi odsetkami i bezwzględnym aparatem windykacyjnym. To bardzo drogie pożyczki. Ich koszt sięga kilkudziesięciu, a niekiedy kilkuset procent rocznie. Jeśli są to pożyczki krótkoterminowe, klienci zazwyczaj nie liczą całościowych kosztów, interesuje ich wysokość raty, jaką będą musieli spłacać, i okres spłaty. Niekiedy nie przewidują, że w trakcie spłaty może się wydarzyć coś nadzwyczajnego, coś, co utrudni im wywiązanie się ze zobowiązania. To podstawowy błąd. Jeśli ktoś decyduje się skorzystać z oferty takiej pożyczki, musi być absolutnie pewien, że będzie w stanie wywiązać się z późniejszych spłat. To truizm, ale konieczne jest szczególnie uważne przestudiowanie umowy pożyczki. W przypadku kłopotów ze spłatą zostanie ona z całą pewnością wykorzystana przeciwko łatwowiernemu klientowi. Odsetki od nieterminowo spłacanych zobowiązań będą rosły lawinowo. Wtedy firma, która udzieliła pożyczki, bez sentymentów przystąpi do windykacji swoich należności. Zwłaszcza że często zabezpieczeniem takiej pożyczki jest np. mieszkanie, działka czy samochód, zazwyczaj wielokrotnie przekraczające wartość pożyczanej kwoty.

Trzeba pamiętać, że niektórzy tacy pożyczkodawcy tylko polują na klientów z kłopotami. Pożyczając kilkadziesiąt tysięcy pod zastaw mieszkania możemy się na koniec znaleźć na ulicy. 


CO TO JEST BANK

Banki to instytucje działające na podstawie prawa bankowego, czyli specjalnych przepisów regulujących obrót finansowy, i poddane kontroli Komisji Nadzoru Finansowego. W myśl prawa tylko im wolno:
– przyjmować wkłady pieniężne,
– prowadzić inne rachunki bankowe,
– udzielać kredytów,
– udzielać i potwierdzać gwarancje bankowe oraz otwierać i potwierdzać akredytywy,
– emitować bankowe papiery wartościowe,
– przeprowadzać bankowe rozliczenia pieniężne,
– wydawać instrumenty pieniądza elektronicznego,
– wykonywać inne czynności przewidziane dla banku w odrębnych ustawach.


CO TO JEST PARABANK

Parabanki to przedsiębiorstwa funkcjonujące na granicy prawa. Prowadzą działalność pseudodepozytową, czyli omijają zakaz przyjmowania lokat – produktu zastrzeżonego dla banku. Prawnie ich oferta jest jednak tak skonstruowana, że może być dostępna na rynku. Proponują swoim klientom tzw. kontrakty lokacyjne. To rodzaj pożyczki udzielanej firmie przez klienta na podstawie przepisów Kodeksu cywilnego. Parabanki mogą też oferować tzw. umowy składu, polegające na kupieniu i przechowywaniu, w imieniu i na rachunek klienta, np. złota, a następnie odkupieniu go w wyznaczonym terminie. Osobom, które prowadzą działalność pseudodepozytową, grożą kary, wynikające z prawa bankowego, czyli do 5 mln zł i trzech lat więzienia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013