Cud nad Rawą

Co by się stało, gdyby polsko- niemiecki konflikt o Górny Śląsk został rozstrzygnięty na korzyść Niemiec? Jak potoczyłaby się historia II Rzeczypospolitej, gdyby nie przyłączono do Polski tej ziemi? Rozmawiał Krzysztof Karwat

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Krzysztof Karwat: Na Górnym Śląsku narzeka się, że Polska prawie nic nie wie o powstaniach śląskich. Po każdej okrągłej rocznicy w Katowicach pojawiają się głosy najstarszych generacji, że władze znowu nie zorganizowały wielkich uroczystości, a media ogólnopolskie milczały. To powtórzy się, gdy niebawem minie 90. rocznica pierwszego powstania. A prawdziwy lament rozlegnie się po 3 maja 2011 r. A przecież na Górze św. Anny czy w jakimkolwiek innym miejscu trudno dziś zgromadzić tłumy świętujących. Skąd zatem to niezadowolenie? Czy to nie efekt dawnych urazów i niewyleczonych śląskich kompleksów?

Ryszard Kaczmarek: Podobne dyskusje i polemiki wybuchają w większości miast prowincjonalnych. Wolne od nich jest tylko "centrum", jeśli uznać za nie Warszawę. Tam nikt wyrzutów sumienia nie odczuwa z tego powodu, że jakieś odległe wydarzenia kiedyś ważyły na losach państwa, a dziś tak niewielu o tym wie. To rzeczywiście problem niedowartościowania. Kompleksu. A powstania śląskie są jednak dość mocno obecne w historii oficjalnej. Przynajmniej tej naukowej i "szkolnej". Mniej mówi się o ich roli w procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości, zdobywania suwerenności gospodarczej...

Piotr Greiner: Bo na tradycję powstań śląskich patrzy się z perspektywy lokalnej, a nie ogólnopolskiej. U nas nadal historię ogląda się i opowiada tylko poprzez dzieje Królestwa Polskiego. Ewentualnie jeszcze - choć z innych powodów - Kresów Wschodnich. Kresy Zachodnie są nieobecne w świadomości współczesnych. Nie mówię tylko o Górnym Śląsku, również o Wielkopolsce czy Pomorzu.

Idę o zakład, że Kresy Zachodnie to pojęcie dla większości Polaków zupełnie niezrozumiałe.

Ryszard Kaczmarek: Spójrzmy na mapę sprzed roku 1922, jeszcze sprzed wejścia wojsk polskich do Katowic. Ogromne przestrzenie, które Polska objęła w wyniku pokoju ryskiego, działają na wyobraźnię. Widzimy na mapie duży kraj. Co do niego w roku 1922 przyłączono? Skrawek terenu, kawałeczek... Ale jakże ważny ze względów gospodarczych. Bez tego górnośląskiego "kawałeczka" II Rzeczpospolita byłaby innym państwem, prawie zupełnie pozbawionym przemysłu. O ogromnej randze gospodarczej polskiej części Górnego Śląska mówią wszystkie ówczesne statystyki. I o tym rzeczywiście się zapomina.

Czy zatem powstania śląskie były tylko lokalnymi epizodami? Czy jednak wielkimi wydarzeniami dziejowymi o ogólnopolskim znaczeniu?

Ryszard Kaczmarek: W latach 1918-22 były wydarzeniami peryferyjnymi. Mamy wtedy problemy na wszystkich granicach. Zwłaszcza wschodniej. Wszędzie toczą się jakieś walki. Historia jakby nabierała przyspieszenia. Była kwestia Wielkopolski i Wilna. Nierozwiązany problem ukraiński i białoruski. Walki o Śląsk Cieszyński...

No i wojna polsko-bolszewicka...

Ryszard Kaczmarek: Spróbujmy pominąć emocje i sentymenty. Wydaje się, że skala konfliktu wileńskiego, cieszyńskiego czy sporu o Spisz i Orawę była o wiele mniej istotna dla przyszłości Polski od rozstrzygnięcia tego, czyj miał być górnośląski region industrialny. Bez niego nie byłoby II Rzeczypospolitej w tym kształcie i mniejsze byłoby jej znaczenie polityczne.

Gdyby nie powstania, może Górny Śląsk nigdy już nie znalazłby się w granicach państwa polskiego?

Piotr Greiner: To oczywiste. Górny Śląsk był częścią państwa niemieckiego, a Polska przecież długo w ogóle nie zgłaszała pretensji terytorialnych.

Ryszard Kaczmarek: W Wersalu już zgłosiła...

Piotr Greiner: Tak, ale wtedy już istniała Polska Organizacja Wojskowa. No i był Wojciech Korfanty, niegdyś poseł do Reichstagu. I wojna światowa potoczyła się tak, jak się potoczyła. Niemcy były rozbite. Myślę, że gdyby Polska cokolwiek tu uzyskała, to byłyby to tylko skrawki. Może tarnogórskie? Może pszczyńskie? To wszystko. Najprawdopodobniej jednak nie dostałaby nic.

Skoro tak, to dlaczego nie postrzega się śląskich powstań jako jednoznacznie wygranych zrywów narodowych czy wręcz niepodległościowych? Wygranych politycznie, choć nie militarnie.

Ryszard Kaczmarek: Bo nie znamy historii. W dyskursie publicznym i popularnym trudno tłumaczyć współczesnym Polakom, że pierwsze powstanie było przegrane, drugie wygrane, a trzecie - wygrane nie było, ale Korfantemu udało się osiągnąć to, co założył. Polacy mają kłopoty ze zrozumieniem, że zwycięstwo militarne niekoniecznie musi oznaczać osiągnięcie celu politycznego. Wolimy mitologizować klęski. Albo heroizujemy zwycięstwa, które wcale nie przyniosły nam wielkich sukcesów. Bawimy się w tej rozmowie w historię alternatywną. A zatem dygresja. Bardzo lubimy wspominać wiktorię wiedeńską, prawda? Ale przecież ona jakichś nadzwyczajnych owoców politycznych nam nie przyniosła. A III powstanie śląskie? Niby niewygrane, a dało Polsce tak wiele. To nie było powstanie w XIX-wiecznym stylu. Nie chodziło zatem o pokonanie nieprzyjaciela na polu walki, w jakiejś wielkiej bitwie. Obóz polityczny Korfantego, i na tym polegała skuteczność tej polityki, założył, że powstanie z roku 1921 ma być sposobem wymuszenia na aliantach korzystnych rozstrzygnięć. Przecież kiedy Korfanty stanął na czele III powstania, to jego zamiarem nie było, by ono trwało trzy miesiące. Chciał w ciągu kilku dni osiągnąć tzw. linię Korfantego, czyli nowe granice, i doprowadzić do porozumienia. Niemcy porozumienia nie chcieli, bo z ich perspektywy taka manifestacja militarna oznaczała pogwałcenie dotychczasowych umów i ustaleń. W pewnym sensie III powstanie śląskie powtórzyło sukces powstania wielkopolskiego, gdzie też nie ścierały się ze sobą wielotysięczne grupy uzbrojonych przeciwników. Nie było wielkich bitew. Rzadko w naszej historii tak zręcznie potrafiliśmy osiągać cele polityczne. Na dodatek, dysponując tak skromnymi możliwościami militarnymi.

Piotr Greiner: Powstania można też podzielić na dwie inne kategorie. Na takie, które wybuchały w złych momentach i których nie poprzedzono dalekosiężnymi planami (styczniowe, warszawskie) oraz na takie, które wywoływano w okolicznościach sprzyjających, wzmocnionych skuteczną polityką (wielkopolskie, śląskie). W III powstaniu aliantów i w jakimś sensie także Niemców postawiono przed faktami dokonanymi, "pod ścianą". Właściwie wystarczyła tylko demonstracja militarna, ona oznaczała także manifestację woli. Światu pokazano: chcemy zmian. Radykalnych. Niemcy zostali zmuszeni do zareagowania.

Ryszard Kaczmarek: Mówiąc o powstaniach śląskich, zwykle podkreślamy czyn powstańczy. Tak, on był istotny. Przyjrzyjmy się jednak, jak zręcznie wykorzystano aliantów. Doskonale zdawano sobie sprawę, że na Brytyjczyków i Włochów raczej liczyć nie można. Ale byli Francuzi. Sympatyzowali z Polską. To nie była jednak łatwa sprawa. Trzeba ją było umieć wygrać! Już w Wersalu Francuzi pokazali, że gdy były zagrożone ich interesy narodowe, to łatwo sprzedawali polskie. Korfanty rozgrywał świetnie. Tak, by nie przeciągnąć struny. Wiedział, że jeśli dalej będzie używał siły militarnej, a gen. Le Rond, przewodniczący Komisji Sojuszniczej, nie będzie mógł tego zaakceptować, to i Francja odmówi mu poparcia. Utrzymał balans. Nie spadł z napiętej do granic możliwości liny. To był polityczny majstersztyk. Czy często potrafiliśmy prowadzić taką politykę na polu międzynarodowym?

Ale z tego samego powodu, jeszcze przed rokiem 1939, Korfantego nazywano zdrajcą, kolaborantem, w najlepszym przypadku - tchórzem, który się cofnął, choć należało leżących Niemców zdeptać. Tę retorykę chętnie powtórzono w epoce stalinowskiej, a i później zarzucano mu, że był kunktatorem i dlatego nie zasłużył na pomniki.

Piotr Greiner: W tym miejscu trzeba przywołać Michała Grażyńskiego, od roku 1926 aż do wojny sanacyjnego wojewodę śląskiego. Grażyński i jego powstańcza Grupa "Wschód" uważali Korfantego za pół Polaka, pół Niemca, który na boku na pewno coś "kombinuje". Nie mieli do niego zaufania. Sami postrzegali siebie jako jedynych prawdziwych patriotów. Stąd ich parcie do jeszcze silniejszego zwarcia militarnego z Niemcami.

W trakcie powstania Korfantemu udało się zdusić ich bunt. Co by się stało, gdyby wygrała wtedy koncepcja Grażyńskiego? Czy III powstanie nie zostałoby zgniecione, zmasakrowane? Czy nie stracilibyśmy poparcia Francuzów, a Polska - w ostatecznym rozrachunku - całej wschodniej części Górnego Śląska?

Ryszard Kaczmarek: Niemcy w tym czasie przygotowywali dalszą ofensywę. Miała iść doliną Kłodnicy w stronę Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Nie doszło do niej wskutek działań dyplomatycznych. Pamiętajmy o tym, że powstańcy, wspierani przez wojsko polskie, walczyli z Selbschutzem (Samoobroną), czyli - jak oni - ochotnikami, również tylko wspieranymi przez regularną armię. Nie wiemy, czy planowana ofensywa byłaby skuteczna. Nie wiemy, która strona okazałaby się militarnie silniejsza. Końcówka walk powstańczych zbyt optymistycznie nie wyglądała...

Słynna bitwa pod Górą św. Anny została przez powstańców przegrana, choć na całe dziesięciolecia utrwaliło się w Polsce głębokie przekonanie, że była zwycięska!

Piotr Greiner: W świadomości społecznej Polaków zalęgło się więcej mitów i zafałszowań. Tak głęboko zakorzenionych, że trudno je wyrwać. Wielu zatem nadal patrzy na wydarzenia z lat 1919-21 jak na powstanie styczniowe. Z jednej strony mieliby być powstańcy śląscy, z drugiej - zaborca i jego armia. A tak nie było. III powstanie śląskie było w pewnym sensie wojną domową.

To określenie politycznie niepoprawne. Bardzo gniewa niektórych propolsko nastawionych Górnoślązaków. Zwłaszcza tych najstarszych, lekko "zatwardziałych". Już słyszę ich protesty...

Piotr Greiner: Wiem, nieraz mi się za to określenie dostawało po łapach. Ale będę go bronił. Znam przypadki, gdy w tej samej rodzinie jedni należeli do POW-u i walczyli po polskiej stronie, a drudzy - do Selbschutzu i walczyli po niemieckiej. Niemieccy Górnoślązacy bronili przynależności swojej małej ojczyzny do Niemiec, a polscy chcieli przyłączenia jej do odrodzonego państwa polskiego.

Nieraz wyglądali wręcz identycznie. Widać to na archiwalnych zdjęciach. Na niejednym są tak samo ubrani, podobnie uzbrojeni, uchwyceni w tych samych pozach. Nie tylko laik nie zorientuje się, czy ogląda powstańców, czy może niemieckich ochotników.

Ryszard Kaczmarek: Niedawno badałem te sprawy. Rzeczywiście, to ta sama grupa ludzi. Wielu z nich walczyło całkiem niedawno po tej samej stronie frontu i przesiedziało cztery lata w tych samych okopach. Walczyli za czy też w imieniu kaisera. No bo za kogo mieli walczyć? Pamiętajmy, to nie jest rok 1944, gdy Górnoślązacy masowo przechodzą na stronę aliantów. Po I wojnie światowej ukształtowała się zupełnie inna sytuacja. Nie było podziału na tych "stąd" i na tych "z zewnątrz". Wszyscy byli "stąd". Rozgrywka powstańcza rozegrała się pomiędzy "swoimi". A jednak nie nazwałbym II i III powstania wojną domową. W roku 1920 sporny teren nie jest już częścią państwa niemieckiego. Został zneutralizowany, znalazł się pod protektoratem Ligi Narodów. Wprawdzie zachowała się administracja niemiecka, ale już podlegała aliantom. Wojna domowa zaś - w moim rozumieniu - musi toczyć się w obrębie suwerennego państwa. No i nie chodziło o prowadzenie jakiejkolwiek wojny, tylko o militarno-wojskową demonstrację. I jeszcze jedno: w wojnie domowej niejako każdy mieszkaniec danego obszaru jest zaangażowany po którejś ze stron konfliktu. Ja zaś mam wrażenie, że duża część Górnoślązaków pozostała neutralna. Do udziału w konflikcie niejako zostali przymuszeni poprzez udział w plebiscycie, w marcu 1921 roku, gdy musieli się opowiedzieć po jednej ze stron. Wyrazili swą wolę, ale rozstrzygnięcie nie nastąpiło.

Wygrali Niemcy. Głosy rozłożyły się jak 60 do 40. W polskiej historiografii przyjęło się jednak twierdzić, że mimo wszystko to było zwycięstwo, bo przeważyły głosy emigrantów. Przez lata pomijano milczeniem fakt, że o ich prawo do udziału w plebiscycie zabiegała strona polska. To była dyplomatyczna bramka samobójcza. Ale i bez niej wygraliby Niemcy...

Piotr Greiner: Strona polska liczyła na przyjazd Górnoślązaków z Zagłębia Ruhry. Stawiano na to, że skoro zachowali język inny od niemieckiego, to i polskie poczucie tożsamości. Okazało się, że zadziałały dodatkowe czynniki. Jak się wydaje, poprzerywane zostały więzy rodzinne, domowe. Obie strony organizowały przyjazdy na czas plebiscytu.

Ryszard Kaczmarek: Emigranci są do rozpoznania, bo dostali do ręki inne kartki do głosowania. Na 200 tysięcy tylko 10 proc. opowiedziało się za przynależnością do Polski. Gdyby głosów emigrantów nie liczyć, wynik brzmiałby 54:46.

Tak czy owak, to nie był zły wynik dla Polski, której tu przecież nikt nie pamiętał, bo jej nie było od kilkuset lat. Może rzeczywiście to jednak Polacy - w sensie politycznym - wygrali ten plebiscyt, bo nie tylko o arytmetykę chodziło? Bez tak dobrego rezultatu Korfanty nie mógłby wywołać powstania i naciskać aliantów.

Ryszard Kaczmarek: Czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna? To ten sam problem - zależy, jak spojrzymy. W porównaniu z plebiscytem na Mazurach, to był wręcz triumf. Ale Niemcy mieli prawo czuć się zwycięzcami. Wymowa liczb była jednoznaczna.

Zapewne znacie Panowie ten oto pogląd: III powstanie nie miałoby żadnych szans, gdyby nie pomoc polskich wojskowych i Rzeczypospolitej. Ergo - to nie polscy Górnoślązacy je wygrali, tylko interwenci z zewnątrz. Tak twierdzi wielu liderów mniejszości niemieckiej...

Piotr Greiner: Pomoc rzeczywiście była duża. Ale dopiero przy III powstaniu. Jest dobrze udokumentowana. Ludzie, sprzęt, zaopatrzenie. Ale nie wiem, czy to wsparcie przeważyło szalę...

Ryszard Kaczmarek: Na tej samej zasadzie moglibyśmy pytać, czy sukces kontrofensywy niemieckiej był efektem wysiłku samego Selbschutzu, czy też zadecydowała militarna pomoc udzielona przez wrocławski okręg wojskowy, który ponadto prowadził przeszkolenia, zaopatrywał w sprzęt etc. Dziwne byłoby, gdyby dwa państwa zaangażowane w taki konflikt odcięły się od ludzi bezpośrednio w nim uczestniczących.

Piotr Greiner: Myślę, że uniknęliśmy wtedy wojny. Gdyby oba państwa silniej zaangażowały się militarnie na Górnym Śląsku, a powstania się przeciągały, to mogło dojść do otwartego konfliktu zbrojnego między Niemcami i Polską.

Kto by tę wojnę wygrał? Polska chyba nie miałaby szans...

Piotr Greiner: Niemcy były osłabione. Ale Polska prowadziła ciężką wojnę na wschodzie, decydującą o losach całego, dopiero co odrodzonego państwa. Na pewno nie otrzymalibyśmy pomocy z Czechosłowacji. A Francja? Boję się, że też mogłaby nie pomóc.

Ryszard Kaczmarek: Gdyby do takiego konfliktu doszło w roku 1920, to bez pomocy aliantów raczej czekałaby nas klęska. Na szczęście do wojny polsko-niemieckiej nie doszło, a II powstanie śląskie zostało wygrane. To było niesamowite osiągnięcie. W tym samym czasie bolszewicy stali pod Warszawą.

Mieliśmy zatem także swój mały górnośląski cud nad Rawą, niewielką rzeczką przepływającą przez Katowice. Po roku-dwóch zdarzyło się coś, w co jeszcze parę lat wcześniej nikt wierzyć nie mógł. Nie tylko Katowice, ale także najlepsze pod względem gospodarczym tereny Górnego Śląska przyłączone zostały do Polski.

Piotr Greiner: Ale tego "cudu" i powstań śląskich nie byłoby, gdyby nie polski ruch narodowy zrodzony w XIX wieku. Co najmniej dwie generacje przygotowywały grunt pod przyszłe wydarzenia. Powstała elita, która mogła narzucić kierunki myślenia i działania. Polska jako państwo nigdy nie zgłosiłaby pretensji terytorialnych do Górnego Śląska, gdyby nie było tu ludności polskiej, silnie manifestującej chęć włączenia się w budowę II Rzeczypospolitej.

Ryszard Kaczmarek: Zgadzam się. Gdyby nie było Wersalu i powstań śląskich, Polska raczej nie zdecydowałaby się na taką akcję zbrojną jak na Wileńszczyźnie. Byłoby to zbyt ryzykowne, bo przeciwnik był zbyt silny. Pozostałaby granica sprzed 1914 r. I jest jeszcze jeden scenariusz: są postanowienia wersalskie, nie ma powstań, więc dostajemy tylko rolnicze skrawki. Rzeczpospolita nie ma węgla, cynku, magistrali kolejowej, może też portu gdyńskiego, bo do czego byłby potrzebny itp., itd.

Piotr Greiner: I nie ma dochodów z eksportu przemysłowego. 80 proc. pochodziło z autonomicznego województwa śląskiego.

Ryszard Kaczmarek: Bylibyśmy państwem nieco podobnym do Rumunii.

Bez polskiego międzywojnia, które na Górnym Śląsku trwało 17 lat, znacznie osłabiłby się żywioł narodowy. Bez szkół, bez instytucji kulturalnych, literatury, teatru, klubów sportowych i przede wszystkim bez polskiego Kościoła chyba nie byłoby czego "zbierać". Nie wiadomo, jak po roku 1945 miałaby tu odrodzić się polskość. Byłaby w szczątkach...

Piotr Greiner: Wystarczy spojrzeć na to, co w tym samym czasie stało się z Górnoślązakami w niemieckiej części regionu. Najmłodsze generacje błyskawicznie się zgermanizowały. Powiem niedyplomatycznie: dzisiejsza mniejszość niemiecka to w znaczącej części zgermanizowana ludność polska. Większość etnicznych Niemców, niemal wszystkich, po roku 1945 z całego Śląska wydalono.

Jeszcze lepszymi germanizatorami opolskich Górnoślązaków okazali się ci, którzy przyszli tu po 1945 r., głosząc miłość do ZSRR i wprowadzając jego porządki. Taka Polska nie mogła się podobać. Zaczęła od gwałtów i szykan. Ale to już inna historia. Choć z dziedzictwem powstań śląskich mająca głęboki związek...

Prof. RYSZARD KACZMAREK (ur. 1959 w Mysłowicach) jest historykiem, dyrektorem Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego. Autor licznych publikacji nt. dziejów Śląska w XX w. i historii II wojny światowej.

Dr PIOTR GREINER (ur. 1956 w Orzegowie - obecnie dzielnica Rudy Śląskiej; wnuk powstańca śląskiego) jest historykiem, dyrektorem Archiwum Państwowego w Katowicach. Autor wielu publikacji nt. historii Śląska w XX w. i śląskiej kartografii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Śląsk powstańczy (18/2009)