Nie boimy się dialogu
Nie boimy się dialogu
Na łamach świątecznego numeru „Gościa Niedzielnego” (25 grudnia) ks. Tomasz Jaklewicz dzieli się z czytelnikami swego pisma niepewnością co do przyszłości Kościoła na świecie („Rok umacniania tożsamości”), a także przyszłości Kościoła w Polsce po tym, jak urząd metropolity krakowskiego obejmie w nowym roku abp. Marek Jędraszewski „otoczony” pod Wawelem przez środowisko „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” („Tischner by się ucieszył”). Część niepokojów publicysty „Gościa” wynika z tego, że nie przyjmuje do wiadomości faktu, iż w adhortacji „Amoris laetitia” papież Franciszek rozwinął doktrynę katolicką na temat dyscypliny sakramentalnej osób pozostających w tzw. „sytuacjach nieregularnych” – o czym „Tygodnik” pisał wielokrotnie.
Ponieważ adhortacja ta nie jest „osobistą refleksją papieża”, lecz częścią katolickiej ortodoksji, lęki ks. Jaklewicza nie są moimi lękami, zaś lęki „Gościa Niedzielnego” – lękami „Tygodnika Powszechnego”.
Publicysta „Gościa” jednak nie odpuszcza i po raz kolejny pochyla się z troską nad naszym środowiskiem, wyrokując w rozmowie z abp. Jędraszewskim kto jest, a kto nie jest, spadkobiercą myśli ks. Józefa Tischnera. Trudno nie dostrzec w jego trosce o przyszłą posługę krakowskiego pasterza próby wpłynięcia na jego „linię programową”. Szkoda, że ks. Jaklewicz lubi dialogować tylko tam, gdzie może krytykować innych. Na szczęście, jego rozmówca nie ma zamiaru wręczać przepustek do takiego, czy innego Kościoła, i zapewnia o gotowości do dialogu wewnątrzkościelnego.
A ksiądz Tischner pewnie w grobie się przewraca widząc, jak wskrzeszany jest w ostatnich miesiącach przez polityków, dziennikarzy i duchowych na patrona poglądów, z którymi trudno go utożsamiać. Pewnie by się ucieszył, gdyby był dogłębniej czytany, a nie traktowany jak logo przez ks. Jaklewicza. Jedno wiemy na pewno: że ks. Tischnerowi bliżej było do „Tygodnika Powszechnego” niż „Gościa”.
Na szczęście, filozofia oparta jest na argumentach, a nie politycznych sympatiach czy religijnych dogmatach – więc łatwo będzie wykazać kto zasługuje, a kto nie, na miano filozofa dialogu. Myśl Tischnera przyda się nam do odróżniania filozofów dialogu od filozofów dialogu z własnymi lękami.
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Dodaj komentarz
Usługodawca nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez Użytkowników w ramach komentarzy do Materiałów udostępnianych przez Usługodawcę.
Zapoznaj się z Regułami forum
Jeśli widzisz komentarz naruszający prawo lub dobre obyczaje, zgłoś go klikając w link "Zgłoś naruszenie" pod komentarzem.
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisowska semantyka
ja to bym chciała
Oj nie takie!!!!
Chyba dobrze, że miecz zastępuje parasolka(?)
O lie można powiedzieć,że w Kościele źle się dzieje...
chyba zapominasz co ważne -
Pamiętam, pamietam...
Na litośc boską, nie można bez tych 'Och!..' i 'Ach!...'
Raczej nie
W prezencie pod choinke
Trzy cytaty