Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lwowskie śluby Jana Kazimierza (1656 r.) i ogłoszenie Matki Bożej „Królową Polski” traktuje się u nas jako wielkie wydarzenie historyczne od czasów kard. Wyszyńskiego i Ślubów Jasnogórskich (26 sierpnia 1956 r.). Król rzeczywiście Matkę Boską „za patronkę swoją i za królowę państw swoich” obrał i ogłosił. Wierzył, że siedem lat dotykających Polskę klęsk było sprawiedliwą karą za „jęczenia w presji ubogiego pospólstwa oraczów, przez żołnierstwo uciemiężonego” i zobowiązywał się, że „po uczynionym pokoju starać się będzie ze stanami Rzeczypospolitej usilnie, ażeby odtąd utrapione pospólstwo wolne było od wszelkiego okrucieństwa”.
Później, w 1717 r. jasnogórski obraz Matki Boskiej został ozdobiony papieskimi koronami, a sejm koronacyjny w 1764 r. tytułował Maryję „swoją Najświętszą Królową”. Z czasem biskupi uzyskali dla kilku, a potem dla wszystkich polskich diecezji prawo wprowadzenia do Litanii Loretańskiej wezwania „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”, a w początkach XX w. Rzym zatwierdził Święto Królowej Korony Polskiej. Mimo to śluby Jana Kazimierza bynajmniej nie polepszyły „doli ubogiego pospólstwa oraczów”, a sam fakt królewskiego ślubowania chyba nie za bardzo dotarł do narodowej świadomości, co wnoszę z tego, że popularny w połowie XVII w. warszawski kaznodzieja, założyciel mojego zakonu św. Stanisław Papczyński w swoich pismach i kazaniach ani słowem o nich ani o tytule królewskim Matki Boskiej nie wspomina, choć był kaznodzieją bardzo maryjnym, a także bardzo krytycznym wobec społecznej niesprawiedliwości.
Niewątpliwie więc królewskie ślubowanie z 1656 r. stało się szeroko znane dopiero dzięki Prymasowi Wyszyńskiemu i „odnowieniu ślubów narodu” w 1956 r. Dla Jana Kazimierza śluby i ogłoszenie Matki Bożej Królową Polski miały powstrzymać karzącą rękę Boga, dla Prymasa ich odnowienie miało zintegrować naród wokół Kościoła i narodowej tożsamości.
Konstytucja uchwalona 3 maja 1791 r. miała z kolei naprawić ustrój prawny Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Niestety, będącej jakby federacją państw magnackich, gdzie każdy prowadził swoją politykę, Rzeczypospolitej już nie udało się uratować: konstytucja 3 Maja okazała się „ostatnią wolą i testamentem gasnącej Ojczyzny”, a 24 lipca 1792 r. przestała obowiązywać, nastał bowiem czas kolejnych rozbiorów Polski.
Tak więc świętowaliśmy pamięć wydarzeń, które trudno zaliczyć do tryumfalnych. Wydarzenia religijnego bez wyraźnych efektów politycznych i społecznych oraz wydarzenia politycznego związanego z uchwaleniem dokumentu, który utracił moc prawną po upływie 14 miesięcy. Zarazem jednak nawiązanie do ślubów Jana Kazimierza stało się inspiracją do wielkiego duszpasterskiego programu Prymasa Wyszyńskiego, a w czasach PRL Królowa Polski okazała się tak groźna dla systemu, że ścigano Jej wizerunek i wreszcie internowano, zakazując wynoszenia poza mury Jasnej Góry. Konstytucja 3 Maja z kolei stała się punktem odniesienia dla wszystkich prac legislacyjnych wtedy, kiedy było trzeba niejako od nowa organizować obywatelskie życie.
Dlatego pamięć o Królowej Polski corocznie odnawiamy 3 maja, dlatego wspominamy Konstytucję z 1791 r. Bo wydarzenia należy oceniać z perspektywy czasu, żeby odkryć wielkość tych, które w pierwszej chwili mogły się wydawać małe lub przegrane, i bagatelność tych, które bardzo chciano, aby w historii pozostały jako wiekopomne.