Co po powstaniu?

Z przykrością należy stwierdzić, że analitycy obecni dziś na rynku prasowym i telewizyjnym opowiadają nam teraźniejszość w sposób nieinteresujący.

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Jest to zupełnie bezfantazyjna relacja, choć owe wydarzenia winny skłaniać do fantazjowania właśnie. Owszem, przywołuje się zdarzenia z historii, porównuje dziś do wczoraj, chętnie przypomina się elementarne dla wieku XX epizody, które ów wiek zmieniły w koszmar ludzkości. Wszyscy sądzą, że te przywołania są celne, i że mają wielką moc ostrzegawczą. Trudno taki sposób opowiadania uznać za skuteczny, również pod względem dramatycznym. Przytaczanie analogii nie pomaga. Owszem, opisywanie tego, co się akurat dzieje, nie jest proste. Opowiadania te są bowiem skromne, bo by opowiadać dobrze, trzeba mieć ku temu niejakie zdolności, zwane zresztą boskim darem narracji. Jest dziś z grackim opowiadaniem wyraźny i coraz większy kłopot. Prawdopodobnie z powodu zmiany cywilizacyjnej czy może technologicznej, która umiejętność ciekawego snucia zabiła. W istocie nie są to czasy, w których ktokolwiek przykucnąwszy na przychaciu, chciałby posłuchać dziada proszalnego, przybyłego z sąsiedniej guberni, który naoglądawszy się tam rzeczy zupełnie niezwykłych, dla nas niewyobrażalnych, straszy nas przejmująco. Dziś w telewizji nie widać tego dziadowskiego drygu do ujmowania rzeczywistości we frazy przejmujące drżeniem. Nikt nie stopniuje napięcia. To musi nużyć i nuży. Tymczasem okoliczności dają pole do popisów naprawdę wielkich. Przyszłość na tle teraźniejszości rysuje się bowiem – jak nigdy – nie lada interesująco.

Popatrzmy, ku czemu idą zamierzenia strony przeciwnej. Krytyków tutejszej rzeczywistości w żadnej mierze nie zadawala już banalna wygrana w wyborach parlamentarnych. Jak choćby owego Hitlera, tak chętnie ostatnio wołanego z odmętu. Oczekiwania strony przeciwnej są dalece ambitniejsze, na miarę nastrojów i marzeń właśnie. Zdobycie władzy musi się zatem odbyć w efekcie powstania, czego dodawać nie trzeba – krwawego. Wieszczba zatem jest taka, że czeka nas zryw zbrojny i czas najwyższy opowiedzieć, jakże to będzie wyglądać.

Jest o tyle ciekawe, ale nie najważniejsze, że powstanie ma wybuchnąć w kraju całkowicie wolnym, w którym ludzie mogą czynić w każdej sferze, co im się podoba, mówić cokolwiek i ścielić sobie życie na sposób absolutnie dowolny. Jednym słowem owo powstanie – nieuchronne dodajmy – będzie miało kłopot, gdy się zakończy. Zwłaszcza gdy się zakończy zwycięstwem.

Na pokuszenie wiedzie myśl, iż lepiej by było, by powstanie to dało się przegrać. Mamy w tym niejaką praktykę. Wygrana stanie się utrapieniem. Zwycięstwo – przyjrzyjmy się bacznie, uruchomiwszy wyobraźnię – wywoła nieco ważnych pytań, z których pierwsze będzie brzmiało: co dalej? Trzeba będzie masom zaproponować inne życie. Życie w odzyskanej wolności, różniące się zasadniczo od wolności przedpowstaniowej. Wolność słowa na przykład, jakże ważna, będzie musiała osiągnąć poziom dotychczas nieznany. Pomysłodawców czynu zbrojnego czeka po powstaniu huk roboty, głównie z tłumaczeniem, o co chodziło.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012