Ciotka już przyjechała

Czy comiesięczne krwawienie menstruacyjne może wejść na łamy prasy? Katolickiej? Piszę ten tekst w nadziei, że może – albowiem dlaczego nie?

14.05.2018

Czyta się kilka minut

Nie wiem, czy to temat dla »Tygodnika«, ale tak czy siak ciekawe, to sobie zobacz” – napisał mi kolega, wysyłając link do tekstu na stronie BBC o problemie zanieczyszczenia, jaki generują zużyte podpaski i tampony, których – jak wynika z tekstu – przeciętna kobieta zużywa podczas swych wszystkich życiowych menstruacji około 10 tysięcy sztuk. Kawał zanieczyszczenia, można by rzec. Zwłaszcza że wbrew wyobrażeniom tampony i podpaski to nie tylko biodegradowalna bawełenka, ale również tony plastiku.

Nim przejdę jednak do ekologicznych aspektów istnienia kubeczków menstruacyjnych jako znakomitej odpowiedzi na problemy planety z nadmiarem plastikowych odpadów, pragnę się pochylić nad pierwszą częścią zdania wysłanego mi w mejlu przez kolegę – czy aby comiesięczne krwawienie menstruacyjne może wejść na łamy prasy? Katolickiej?

Piszę ten tekst w nadziei, że może – albowiem dlaczego nie? Przecież równo połowa ludzkości doświadcza tego fizjologicznego procesu raz na miesiąc, przez pokaźną część swego życia, powinniśmy zatem jako gatunek raczej przywyknąć do tej myśli, że to normalna sprawa. Tak jak przywykliśmy do tego, że się czasem trzeba załatwić, zatem w toaletach publicznych dbamy o papier dla każdego, o mydło nawet, by potem umyć ręce, o papierowe ręczniki i o drogie suszarki, toć to podstawowa ludzka rzecz. Ale czym w takim razie w tej perspektywie byłby comiesięczny okres? Może rzeczą ludzką równie podstawową? Może podpaski są równie pierwszą potrzebą higieniczną jak papier toaletowy? Można by rzec – noś sobie swoje podpaski, kobieto! Owszem – jest w tym pewna logika, ale – z drugiej strony – czy nosimy ze sobą rolki papieru na wszelki wypadek? Pamiętam, że w latach 80. nosiliśmy, ale to było w XX wieku. Okres czasem zjawia się z zaskoczenia – czy upokorzenie związane z brakiem papieru toaletowego przewyższa jakoś to związane z brakiem podpaski, gdy TO się stanie?

Gdy zapytałam inne kobiety o ich doświadczenia związane z miesiączkowaniem, posypały się różne głosy – wśród których przeważały te mówiące o bólu, dyskomforcie oraz „kłopotliwej i wstrętnej dolegliwości, którą trzeba jakoś przeżyć”. Lekarka z dłuższym stażem pisała o tym, jak w czasie okresu stała przy stole operacyjnym, trzymając haki na skraju omdlenia, bo za każdym razem podczas miesiączki traciła mnóstwo krwi, lecz dla nikogo nigdy nie stanowiło to powodu wystarczającego do tego, by przesunąć jej dyżur na inny dzień. Mama 10-latki pisała, że na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie dzieci omawiały już aborcję, ale okresu wciąż nie, a inna z kolei, że w dobie chorobliwej wręcz obsesji na punkcie ciała, gdy trenerzy fitness są jak bogowie, rozmowy o czymś tak naturalnym jak menstruacja nadal przekraczają możliwości większości ludzi. Jeszcze inna z kolei dorzuciła, że nie mówi się o miesiączce w należyty sposób, prędzej żartuje i używa wulgarnych określeń. Wspominała, jak jej ojciec – w małej miejscowości, gdzie mieszkała – stanowił dziwadło kupując podpaski dla córek. A inne panie z kolei pisały, że zbliżając się do menopauzy każdą kolejną pojawiającą się miesiączkę witają z radością, że „to jeszcze nie teraz”, jakby owo miesiączkowanie stanowiło sedno kobiecości, bo w dzisiejszej kulturze kobieta po menopauzie zaczyna być niewidzialna. Dziewczyny i kobiety pisały o kwiatach, jakie dostawały od ojców w dniu pierwszej miesiączki, i o przyjęciach, które szykują dla swoich córek w tym dniu właśnie – wielkim święcie nowej kobiecości.

Pojawiły się jednak również ostre głosy nawołujące do tego, by przestać czynić z kobiet ofiary własnej cielesności, które szantażują otoczenie swoim napięciem przedmiesiączkowym, sprowadzając się tym samym do owych labilnych emocjonalnie niewolnic hormonów. Skrzynka mejlowa puchła mi od wiadomości, tak wiele kobiet chciało podzielić się swoim doświadczeniem, o którym – jak wnioskuję z tych listów, ale i z własnego życia – mówimy mało i z ciągłym zawstydzeniem.

Nie tak dawno przez sieć przetoczyła się burza, gdy Instagram usunął zdjęcie umieszczone tam przez fotografkę i poetkę Rupi Kaur, które zdaniem administratorów „naruszało standardy społeczności”. Widać na nim leżącą na boku kobietę, która właśnie dostała okres, z niewielką plamą widoczną na prześcieradle i jej spodenkach od piżamy. Dla Instagrama krew miesięczna – podobnie jak damskie sutki (męskie bynajmniej) – to coś, co nie mieści się w standardzie. Całkiem symbolicznie, można rzec.

Menstruacja jest tak potężnym tabu, że nawet w standardach Instagrama nie ma na spokojne rozmowy o niej miejsca. Nic więc dziwnego, że ekologowie, walczący z zanieczyszczeniem mórz i oceanów plastikiem, bez problemu mogą walczyć z torebkami foliowymi, ale nie są w stanie tak łatwo przebić się do ludzi z apelem o promowanie ekologicznych rozwiązań na czas okresu. Najpierw trzeba byłoby przyznać, że miesiączka to uniwersalna ludzka, a nie jakaś tam „babska” sprawa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2018