Ciemne oblicze Słowacji

MAREK VAGOVIČ, szef działu śledczego portalu Aktuality.sk: My, dziennikarze, od dawna pisaliśmy, że krajem rządzi hermetyczna elita, z silną oligarchią i powiązaniami ze światem przestępczym. Teraz dostrzegli to także obywatele.

11.03.2019

Czyta się kilka minut

MAREK VAGOVIČ, szef działu śledczego portalu Aktuality.sk:  / FOT.  / DARIUSZ KAŁAN
MAREK VAGOVIČ, szef działu śledczego portalu Aktuality.sk: / FOT. / DARIUSZ KAŁAN

DARIUSZ KAŁAN: To już rok.

MAREK VAGOVIČ: Wiele rzeczy się zmieniło na lepsze, z szachownicy spadły ważne figurki. Ale system jeszcze się trzyma.

Po morderstwie Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej do dymisji podali się premier, minister spraw wewnętrznych i szef policji. Kluczowe postaci rządzącej od ponad dekady partii Smer–Sociálna Demokracia. To mało?

Nadal mają duże wpływy. Myślę, że wybory powinny odbyć się zaraz po jego śmierci. Ale istotne jest coś innego. Ludzie się obudzili. To smutne, że trzeba było tak tragicznego wydarzenia, bo my, dziennikarze, od dawna zwracaliśmy uwagę na drugą twarz Słowacji: skorumpowanej, rządzonej przez hermetyczną elitę, z silną oligarchią i niejasnymi powiązaniami ze światem przestępczym. Teraz dostrzegli to także obywatele. Jak jest ważny powód, to wychodzą na ulicę. A politycy to widzą i nie mogą już robić takich rzeczy jak dawniej.

Co wiemy?

W kwietniu 2018 r. do dymisji podał się skompromitowany szef policji, a pięć miesięcy później policja zatrzymała czworo podejrzanych o zamordowanie Jána i Martiny. Jeden ujawnił, że pracowali dla Mariána Kočnera, bliskiego władzy biznesmena z branży hotelarskiej i budowlanej. Zresztą kolejna osoba z grona zatrzymanych to jego tłumaczka. Kočner trafił do więzienia niedługo później, ale nie za zlecenie morderstwa, lecz fałszowanie umów. Do dziś siedzi w celi.

A motyw?

Nie chcę niczego przesądzać, śledztwo wciąż trwa. Nie zapominaj, że Kočner nie ma postawionych zarzutów w tej sprawie. Faktem jest jednak, że Ján w swoich ostatnich tekstach zajmował się jego interesami. Odkrył, że poważnym źródłem majątku Kočnera są wyłudzenia podatku VAT. Kilka miesięcy przed zabójstwem Kočner zadzwonił do Jána, informując, że jeśli nie przestanie o nim pisać, to rodzice i rodzeństwo Jána, a także on sam spotkają się z jego „specjalnym zainteresowaniem”. Nadal jest więc kilka znaków zapytania, ale to Kočner miał i motyw, i możliwości. Czuł na szyi oddech Jána i wiedział, że prędzej czy później rozwikła on wszystkie nitki łączące jego ciemne biznesy z aparatem państwowym, władzą. Kuciak należał do najbystrzejszych i najlepszych dziennikarzy śledczych swojego pokolenia.


CZYTAJ TAKŻE:

Nowym prezydentem Słowacji może zostać kobieta, do niedawna nieobecna w polityce. Wybory wiele mówią o kraju i emocjach, jakie od roku targają społeczeństwem >>>


Jak się poznaliście?

Pięć lat temu w Czechach na konkursie dla młodych reporterów. Zadanie było takie, żeby napisać o korupcji w służbie zdrowia. Na pierwsze spotkanie przyniósł dziesiątki plików o kontaktach między politykami a firmami farmaceutycznymi. Zatkało mnie. Miałem do czynienia z wieloma młodymi dziennikarzami, ale Janko był wyjątkowy. A przy tym grzeczny, niemal niewidoczny.

Teraz nikt nie przyznaje się do Kočnera.

Bratysława to małe miasto, a Kočner znał się prawie z każdym, bo jego głównym zajęciem było zdobywanie informacji i handlowanie nimi. Jego biznesy to była przykrywka. Był pośrednikiem, załatwiaczem. Ludzie przychodzili do niego, żeby zdobyć na kogoś haki, wyciągnąć kogoś z więzienia albo wydeptać ścieżki do decydentów.

Przychodziła opozycja i władza. Obecny lider opozycji, a ówczesny przewodniczący parlamentu Richard Sulík został nagrany, jak dzieli się z Kočnerem przemyśleniami o wymianie premiera i obsadzie stanowiska prokuratora generalnego.

Tak, ale to było dziewięć lat temu. Potem już się z Kočnerem nie spotykał. To z politykami rządzącego Smer–SD Kočner robił biznesy. To z nimi był na „ty”, jeździł na wakacje. Niektórzy założyciele tej partii znają go od ponad 30 lat. Lider partii i były premier Róbert Fico był jego sąsiadem, ściana w ścianę, w luksusowym apartamentowcu Bonaparte. Uważam, że to dzięki niemu Kočner tak mocno wyrósł.

W willi Kočnera policja odkryła archiwum nagrań, bo miał zwyczaj rejestrować swoje rozmowy. A potem kompromitować rozmówców, jak Sulíka. Jednym z nagranych był Dobroslav Trnka, kolega Kočnera z wojska i były prokurator generalny. Policja podejrzewa, że Kočner go korumpował. Zresztą w policji też miał swoich ludzi: traf chciał, że wszystkie sprawy przeciwko niemu kierowano do policji w Bańskiej Bystrzycy, gdzie zajmowało się nimi – oczywiście na jego korzyść – dwóch tych samych oficerów. Podali się do dymisji w październiku 2018 r. Kočner wynajmował ludzi do śledzenia dziennikarzy, m.in. mnie i Kuciaka. Stworzył swoje małe państwo w państwie.

Kiedy widywałeś się z Kočnerem, jakie wrażenie na Tobie wywarł?

To była typowa relacja dziennikarz–źródło. Skontaktował się ze mną jakieś 10 lat temu i powiedział, że ma informacje na temat członka Smer–SD, z którym popadł w konflikt. Wiedziałem, że działa z zemsty, więc sprawdziłem każdy szczegół, ale cynk okazał się trafny. Rozmawialiśmy przez Skype’a i w samochodach, było w tym trochę konspiracji. Zachowywał się normalnie, nie bałem się go. Potem znowu podrzucał informacje, ale słabsze. Nasze relacje zaczęły się zmieniać, gdy zacząłem pisać o prokuratorze generalnym Trnce. Dzwonił. Nigdy nie groził, ale stawał się coraz bardziej nerwowy. Ostatni raz rozmawialiśmy przez telefon w 2012 albo 2013 r. Aż w końcu na Wielkanoc 2017 r. spotkałem go twarzą w twarz, jak wyjeżdżałem samochodem z parkingu redakcji. Dał mi wyjechać, a potem, kiedy staliśmy na światłach, opuścił szybę i powiedział: „Gdybym wiedział, że to ty, nie przepuściłbym cię”.

Kočner nie był jedynym, któremu Ján zaszedł za skórę.

To prawda. W ostatnim i niedokończonym artykule Kuciak opisał związki mafii włoskiej, ndranghety ze Smer–SD. Jeden z włoskich gangsterów był według niego partnerem biznesowym bliskich współpracowników premiera Ficy: jego doradczyni oraz sekretarza biura Rady Bezpieczeństwa Słowacji. I na początku myślałem, że zabójstwo ma związek z tym wątkiem. Jednak jak się prześledzi, co działo się z Kočnerem kilka miesięcy przed zabójstwem, to wniosek będzie taki, że czuł się jak zwierzę zagonione do rogu. Śledztwo Jána sprawiło, że tracił grunt pod nogami. Pierwszy raz od 20 lat. W mediach, które zrobiły z niego małego celebrytę, bo Kočner był ulubieńcem tabloidów, stał się persona non grata. Zaczęła się nim interesować policja. Poseł opozycji Jozef Rajtár dostał ochronę, bo Kočner groził mu śmiercią. Adwokatowi, który dziś reprezentuje rodziców Martiny, powiedział, że skończy z kulką w głowie. Kočner tracił i pieniądze, i bezpieczeństwo. Według mnie w takim stanie mógł być zdolny do wszystkiego.

Był głową czy figurantem?

Na pewno nie głową, chociaż sam za takiego się uważał. Miał o sobie wysokie mniemanie, stale chwalił się wysokim ilorazem inteligencji. Ale według mnie stoją nad nim jeszcze ważniejsze postaci.

Zabójstwo Jána i Martiny przywołało duchy lat 90. XX w., kiedy konflikty na Słowacji rozwiązywało się za pomocą ulicznych rozrób, morderstw i podkładania bomb pod samochody. Potem Słowacja nie wzbudzała takiego zainteresowania jak Węgry czy Polska.

Pod pewnymi względami sytuacja u nas wygląda gorzej, bo chyba nigdzie w regionie powiązania między głównymi aktorami życia publicznego a zorganizowaną przestępczością nie są tak duże. Nie ma miesiąca, w którym nie wybuchałaby afera sięgająca szczytów władzy. Ale dla mediów zagranicznych to mało atrakcyjne, zbyt skomplikowane. Trzeba dobrze poznać kontekst. Na Słowacji trudno mówić o tendencjach autokratycznych, władza nie ma też żadnej ideologii, którą – jak robi to Viktor Orbán – umiałaby przykrywać skandale. Jest zainteresowana pomnażaniem majątków w ciszy. Nasi politycy pozują na euroentuzjastów.

Poziom propagandy w mediach publicznych jest nieporównywalnie niższy z sąsiadami.

Nie śledzę mediów w Polsce i na Węgrzech. U nas rzeczywiście media publiczne długo zachowywały poziom. Ostatnio to się trochę zmieniło, pojawiają się różne dziwne programy podlizujące się władzy. Przynajmniej media prywatne trzymają się mocno. A dziennikarstwo śledcze jest najsilniejsze od lat. Umiemy pracować z dokumentami i danymi, także zagranicznymi, nie musimy polegać wyłącznie na informatorach.

A jak Ciebie zmieniło zabójstwo Jána i Martiny?

Myślałem, żeby odejść z zawodu. Ale w końcu powiedziałem sobie, że nie odpuszczę, dopóki nie zobaczę winnych na sali sądowej. Im bardziej ludzie dają się nieść apatii i obojętności, tym większą czuję odpowiedzialność, żeby im przypominać, w jakim kraju żyją.

Nie zapomną o Kuciaku?

Jeśli sytuacja się zmieni na lepsze, a do władzy dojdą ludzie uczciwi, to będziemy wspominać go raz w roku w rocznicę mordu. Będziemy sobie mówić, że to była wielka tragedia, ale przynajmniej nie poszła na marne. Oby tak się stało. ©

MAREK VAGOVIČ (ur. 1974) jest dziennikarzem, założycielem i szefem działu śledczego portalu Aktuality.sk, gdzie pracował Ján Kuciak. Autor książek „Vlastnou hlavou” („Twoja własna głowa”, 2016) o słowackiej oligarchii i jej związkach z premierem Róbertem Ficą oraz „Umlčaní” („Uciszony”, 2018) o Kuciaku i jego narzeczonej Martinie Kušnírovej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2019