Cichosza

Kiedy zaczynam pisać ten felieton przy stole w kuchni mojego mieszkania, słyszę, jak na podwórko sąsiedniego domu, gdzie znajduje się przedszkole, do którego chodzą moje dzieci, wypuszczono całą trzódkę na wybieg przed porą obiadową.

10.06.2019

Czyta się kilka minut

Mam wrażenie, że w tej kakofonii dźwięków dobiegających zza okna jestem w stanie rozpoznać jakże dobrze znany mi wrzask mojej osobistej dwójeczki, ale możliwe, że tak jak w nocy wszystkie koty są czarne, tak na podwórku wszystkie dzieci drą się podobnie i tym razem to jednak nie moje ryczą jak opętane.

Niemniej pośród innych charakterystycznych dla tej okolicy dźwięków – samochodów, stojących przez długie kwadranse na włączonym silniku, bo właściciele chłodzą się w ich wnętrzach, soczystej mowy ojczystej panów robotników od miesiąca pracujących na rusztowaniu nieopodal, porozumiewających się wyłącznie za pomocą wrzasków, syren karetek pobliskiego pogotowia, cięcia piłą do granitu bloków odpowiedniej długości, które mają służyć panom z rusztowań do wykończenia remontu, szczekania unisono wszystkich kamienicznych psów zostawionych przez zmuszonych udać się do pracy właścicieli, miauczenia dwóch podwórkowych kotów, które się właśnie tłuką, pohukiwań srogiej dozorczyni, która nie cierpi przyjeżdżających tu do nas na jogę i złorzeczy ich rowerom, niewesołych rozmów dziewczyn z Żabki, które nerwowo paląc papierosy w podwórku zwierzają się sobie z licznych życiowych trosk... – otóż pośród tych wszystkich głosów warszawskiego Śródmieścia usiłuję się jak co tydzień skupić i coś napisać dla Państwa.

Tak się zaś składa, że zamierzam dziś pisać o zanieczyszczeniu naszej rzeczywistości hałasem. Spoglądam na ekran telefonu, gdzie specjalna aplikacja mierzy natężenie dźwięku. Wszystkie powyżej wymienione dźwięki wpadające mi przez otwarte okno dają w sumie od 30 do mniej więcej 75 decybeli, raz rosnąc, raz się zmniejszając, w zależności od tego, kto akurat się drze albo odpala silnik. Średnio wychodzi ponad 40. Dramatu nie ma, ale jeśli się nad tym zastanowić, przez większość mojego życia w momentach tzw. ciszy i spokoju, gdy w domu nie gra żadna muzyka, nikt się nie kłóci o zabawki ani nie gada przez telefon, otacza mnie hałas o natężeniu 40 decybeli. Oczy zawsze można zamknąć, gdy widok nam doskwiera, uszu tak łatwo zatkać niestety się nie da.

Nadwrażliwości słuchowej nabawiłam się podczas pracy w radiu, na co dzień chodząc w słuchawkach, które całkowicie wycinały dźwięki tła, wpuszczając mi do uszu wyłącznie to, co prezenter na antenie słyszeć powinien. Po dwóch latach takiej pracy zaczęłam mieć problemy ze snem spowodowane nieustannym dźwięczeniem w uszach. Wiele lat później skutki tamtego zajęcia, jak również częstego przebywania w hałasie na próbach zespołu, w którym grałam, wciąż dają się odczuć. Hałas sprawia mi fizyczny ból, powoduje poddenerwowanie, źle wpływa na samopoczucie.

Lepiej nie będzie, chyba że kiedyś całkiem ogłuchnę, ale marne to pocieszenie. Lepiej być nie może, bo hałas stał się immanentną częścią naszego życia, na którą nie zwracamy uwagi, nie myślimy o jego fatalnym wpływie na nasze życie i zdrowie, i nie domagamy się zmian w tej materii. A szkoda. Zajmujący się hałasem naukowcy porównują go chętnie do biernego palenia. Nie mamy nań wpływu, chyba że uciekniemy w głuszę, by słuchać jedynie śpiewu słowików i szumu drzew (20-30 decybeli). Co istotne, poziom natężenia dźwięku jest logarytmiczny, co oznacza, ujmując rzecz po ludzku, że mówiąc o dwukrotnym przekroczeniu norm hałasu (a ta jako żywo wynosi 85 dB) nie mamy na myśli 170 dB, ale już 88 dB! Dziesięciokrotne przekroczenie hałasu wynosi 95 dB.

Niestety wygląda na to, że przyszłe pokolenia będą miały z tym jeszcze większy problem – wystarczy, że włączymy dowolny kanał z bajkami dla dzieci. Wszystkie postaci z kreskówek nie porozumiewają się ze sobą inaczej, niż mówiąc bardzo podniesionym głosem, który właściwie można byłoby odczytywać jako krzyk, nawet jeśli akcja bajki wcale nie wymaga takiego natężenia dźwięku. Jak rozumiem, idzie o to, by przykuć dziecko do ekranu odpowiednią ilością bodźców. Nic dziwnego, że się potem wszystkie drą, zamiast mówić. Nastolatki z nieodłącznymi słuchawkami w uszach pracują dzielnie na podnoszenie poziomu decybeli w środowisku, wpędzając się własnoręcznie w głuchotę.

W Paryżu powstała inicjatywa Bruitparif, organizacja zajmująca się monitorowaniem natężenia hałasu w regionie stołecznym, protestująca przeciw przekroczeniom norm, edukująca w zakresie zanieczyszczenia środowiska hałasem. Ich działania nastawione na zmianę na razie nie przynoszą jeszcze spektakularnych efektów, ale, jak wiemy od Rebeki Solnit, z różnych miejsc idą początki wielkich zmian, czasem z bardzo skromnych. Bruitparif kojarzy mi się z komarem, który natrętnie bzyczy wokół głowy swej ofiary. Emitowany przez niego dźwięk wynosi zaledwie około 30 dB, ale sami przyznajcie, że czasem zdaje się bardziej donośny niż wrzask. Zwłaszcza gdy usiłujemy zasnąć. By jednak nie przespać kolejnej fatalnej dla nas sprawy – może jednak się w końcu obudźmy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2019