Ciąg dalszy trwa?

Rumunia

24.05.2011

Czyta się kilka minut

Niewiele i powoli

Dragos Petrescu

Jeśli chodzi o rozliczenie z komunistyczną przeszłością, w Rumunii nadal wiele pozostaje do zrobienia. Można to lepiej zrozumieć, gdy spojrzymy na trzy najważniejsze wymiary tego procesu:

1. Ukaranie sprawców: tutaj proces ujawniania oficerów i współpracowników byłej tajnej policji, niesławnej Securitate, zaczął być prowadzony po stworzeniu Narodowej Rady ds. Badania Archiwów Securitate (CNSAS), zgodnie z ustawą z 1999 r. Jednak niewiele zrobiono, aby zlustrować członków dawnej nomenklatury, którzy w takim samym stopniu byli odpowiedzialni za zbrodnie popełnione w czasach komunizmu, od marca 1945 do grudnia 1989 r.

2. Odszkodowania dla ofiar, szczególnie więźniów politycznych za lata spędzone w więzieniu: pod tym względem jak dotąd nie zrobiono wiele. Ustawa z 2009 r. została przyjęta przez rumuński parlament, umożliwiając ludziom wnoszenie do sądu spraw przeciw państwu i domaganie się odszkodowania za polityczne prześladowania. Jednak ustawa ta nie przynosi pożądanych rezultatów.

3. Badania naukowe: jak dotąd, skupiały się one głównie na ruchu oporu i opozycji wobec reżimu komunistycznego. Niewiele zostało zrobione, jeśli chodzi o współpracę z reżimem i Securitate, dzięki której ten reżim istniał od 1945 do 1989 r. Także krwawa rewolucja roku 1989, jedyna oparta na przemocy zmiana systemu w Europie Środkowo-Wschodniej, nadal wymaga zbadania - tak, aby ujawnić i ukarać odpowiedzialnych za ponad 1100 zabitych i 3300 rannych w grudniu 1989. Po otworzeniu archiwów Securitate sytuacja się zmienia, ale proces ten jest bardzo powolny.

Krótko mówiąc, w Rumunii proces rozliczeń z przeszłością w żadnej mierze się jeszcze nie zakończył.

Dr DRAGOS PETRESCU (ur. 1963) jest historykiem, od stycznia 2010 r. prezesem Narodowej Rady ds. Badania Archiwów Securitate w Bukareszcie (odpowiednika polskiego IPN). Wykłada także na wydziale nauk politycznych Uniwersytetu w Bukareszcie.

Słowacja

"Punkt zero"

Norbert Kmeť

Rozliczenie się z przeszłością można analizować na kilku płaszczyznach, np. politycznej, prawnej, społecznej, naukowej czy dziennikarskiej. Jeśli chodzi o oficjalne rozliczenie z przeszłością, to jest ono na Słowacji porównywalne np. z Republiką Czeską, Węgrami czy Polską. Funkcjonuje u nas ustawa o nielegalności i niemoralności systemu komunistycznego, ustawa o Instytucie Pamięci Narodu (UPN), ustawa o antykomunistycznym ruchu oporu.

Natomiast problemem Słowacji jest nie tylko przeszłość komunistyczna, ale także okres istnienia państwa słowackiego w latach 1939-45, pierwszej Republiki Czechosłowackiej, a także historia (Królestwa) Węgier czy Wielkich Moraw. W gruncie rzeczy w historii Słowacji nie ma takiego okresu, który nie wywoływałby jakiegoś politycznego napięcia, problemu. Całe właściwie społeczeństwo jest historią zainteresowane, ale na stosunek do niej wpłynął fakt, że w XX wieku na Słowacji doszło do kilku zmian państwowych i politycznych. Z tego właśnie bierze się pogląd - przeważający, jak sądzę, w naszym społeczeństwie - że w sprawie przeszłości powinien być jakiś "punkt zero" czy też wręcz "gruba kreska".

Z rozliczeń z przeszłością trzeba jednoznacznie wykluczyć próby ingerencji polityki. Także na Słowacji politycy wykorzystują historię, żeby odwracać uwagę społeczeństwa od innych problemów. Prowadzi to nie tylko do polaryzacji społeczeństwa, ale stwarza też niebezpieczeństwo nacjonalizmu i pogorszenia stosunków z sąsiednimi państwami. ?h

NORBERT KMEŤ (ur. 1971) jest historykiem w Instytucie Nauk Politycznych Słowackiej Akademii Nauk. Autor prac o opozycji antykomunistycznej. Publikował też w Polsce, m.in. w "Słowniku dysydentów".

Czechy

Spór jak w Polsce

Petr Blažek

Termin "rozliczenie z przeszłością", który zaczął być używany w Czechach po 1989 r. za przykładem niemieckim, ma wiele znaczeń. Wyraża zwłaszcza różne poglądy poszczególnych ludzi, grup społecznych i opinii publicznej wobec komunistycznej przeszłości.

Najbardziej widoczna jest tu płaszczyzna symboliczna, która na pierwszy plan wysunęła się szczególnie w pierwszych latach po transformacji ustrojowej. Chodzi mi o zmiany nazw ulic, burzenie starych czy odsłanianie nowych pomników, a zatem tworzenie przestrzeni publicznej, w której Czesi starali się wyrazić swój stosunek do komunizmu. Stopniowo zniknęły wszystkie rzeźby przestawiające komunistycznych przywódców, tutejszych i sowieckich. Nowe pomniki pokazują, że Czesi odczuwają potrzebę uhonorowania raczej ofiar komunizmu (w tym także przez odszkodowania finansowe) niż tych, którzy aktywnie walczyli z reżimem. Dowodem na to jest również obecna dyskusja o ustawie, na podstawie której mają być odznaczeni członkowie antykomunistycznego ruchu oporu, czy debata o braciach Mašínových, którzy podczas swej ucieczki do Zachodniego Berlina w 1953 r. pozostawili za sobą kilku zabitych [tekst o nich opublikowaliśmy w "TP" nr 13/2007 - red.].

Na początku lat 90. powstała płaszczyzna prawna rozliczeń. Warto przypomnieć trzy akty ustawowe z tego czasu: powszechną rehabilitację sądową (przeprowadzoną, paradoksalnie, na podstawie jeszcze komunistycznego prawa), restytucję (częściowe złagodzenie strat majątkowych) i lustrację (dla ochrony państwa przed infiltracją "starych struktur"). Choć zwłaszcza lustracja podzieliła na początku lat 90. czeskie społeczeństwo (na Słowacji po stworzeniu niepodległego państwa ustawa lustracyjna nie była stosowana), dziś większość patrzy na te trzy akty prawne jako na sukces, który udało się osiągnąć w kwestii rozliczeń z przeszłością. Ale moim zdaniem największy sukces to dostęp do archiwów, który - w porównaniu z innymi krajami - jest bardzo prosty, dzięki liberalnej ustawie o archiwach.

O zróżnicowaniu poglądów na niedawną przeszłość w społeczeństwie świadczy też dyskusja o powołaniu Instytutu Badań nad Reżimami Totalitarnymi, który od 2007 r. jest odpowiednikiem polskiego IPN. Choć pod względem zadań, budżetu, liczby pracowników i rezultatów prac jest on zdecydowanie mniejszy, to tamta dyskusja była równie burzliwa jak w Polsce.

Natomiast jeszcze gorzej niż w Polsce zakończyły się próby osądzenia winnych komunistycznych zbrodni, gdzie - poza kilkoma wyjątkami - skazano tylko szeregowych wykonawców rozkazów. Udało się np. postawić przed sądem tylko jedną osobę odpowiedzialną na polityczne procesy w latach 50.?h

Dr PETR BLAŽEK (ur. 1973) jest historykiem, pracownikiem Instytutu Badań nad Reżimami Totalitarnymi. Specjalizuje się w historii Czechosłowacji w XX w.

Polska

Wiele jeszcze przed nami

Antoni Dudek

Pod pojęciem "obrachunki" rozumiem dwa obszary: rozrachunek prawny (tj. śledztwa i procesy) oraz wszystkie inne działania, w tym otwieranie archiwów. Moim zdaniem Polska jest coraz bliżej końca prawnych obrachunków, natomiast daleko nam jeszcze do końca obrachunków pozaprawnych.

Jeśli chodzi o rozliczenia prawne: w ostatnich 10 latach pion śledczy IPN podejmował wiele działań zmierzających do ukarania zbrodni komunistycznych i odniósł pewne sukcesy - w minionej dekadzie wyroków skazujących było znacznie więcej niż w dekadzie lat 90. (wtedy kilkanaście, potem kilkaset). Ale widać, że to się wyczerpuje: przypadki, w których sądy uznawały oskarżonych winnymi, mają się ku końcowi. Pozostało, niestety, wiele nierozliczonych spraw, dotyczących najwyższych władz PRL, które wymagałyby jeśli nie innego prawa, to innej linii orzecznictwa. To np. niedawna sprawa Czesława Kiszczaka, sądzonego za zbrodnię w kopalni "Wujek": sąd uniewinnił go, uznając, iż nie ma twardych dowodów winy w postaci np. polecenia na piśmie. Winni takich zbrodni już chyba nigdy nie zostaną ukarani.

Nasze sądownictwo nadal jest skażone PRL-em. Oczywiście, można sobie wyobrazić, że za jakiś czas przychodzi nowe pokolenie prawników i uznaje, iż można stosować inne orzecznictwo. Takie zjawisko widać na przestrzeni minionych kilkudziesięciu lat w RFN: nie zmieniło się tam prawo, ale zmieniono orzecznictwo i w efekcie niedawno skazano np. strażnika z Sobiboru, który być może osobiście nikogo nie zabił. Skazano go za współudział w zabójstwie, gdy jeszcze w latach 60. czy 70. zostałby on uniewinniony, bo wówczas sądy skazywały jedynie tych, którzy sami zabijali, uwalniając nawet tzw. "oprawców zza biurka". Niemieckie prawo nie zmieniło się, ale zmienili się ludzie je interpretujący. Może w Polsce kiedyś będzie podobnie. Ale oskarżonych zapewne nie będzie już wśród żywych.

Pozostaje natomiast druga sfera rozliczeń, tj. zwłaszcza otwieranie archiwów, ze wszystkimi tego skutkami. Ten proces będzie trwać jeszcze długo, może w ogóle bez końca - w tym sensie, że także kolejne pokolenia historyków będą pisać swoją historię PRL. Pamiętajmy też, że za wschodnią granicą jest wiele posowieckich archiwów, do dziś zamkniętych. Jestem przekonany, że kiedyś, gdy zapanuje tam demokracja, one zostaną otwarte i także Polakom przyjdzie zmierzyć się z ich zawartością. Poza tym, w samej Polsce nadal jest wiele tematów niezbadanych, jak np. wymiar sprawiedliwości w PRL. Wierzę, że kiedyś zostaną opisane - może za kilka lat, a może za kilkadziesiąt.

Wydaje mi się, że okres największego zainteresowania tematem komunistycznej dyktatury ze strony opinii publicznej już minął: apogeum przypadło tu na minione 5 lat. Co nie znaczy, że temat przestanie ludzi interesować. Np. osobna sprawa to historia jako wyzwanie dla kultury, która chyba coraz częściej podejmuje dziś temat PRL-u. Dla ludzi kultury interesujący wydaje się zwłaszcza jeden wątek: funkcjonowanie człowieka w tamtym systemie. Osobiście bardzo chciałbym, aby ktoś zrobił dziś remake "Przypadku" Krzysztofa Kieślowskiego (to moim zdaniem jeden z najwybitniejszych polskich filmów), o alternatywnych losach człowieka. Bo choć powstało już wiele wybitnych dzieł literackich i filmowych, nie doczekaliśmy się np. jeszcze takich filmów, jak niemieckie "Życie na podsłuchu" Floriana Henckela von Donnersmarcka czy "Czeski błąd" Jana Hřebejka. Także to jest jeszcze przed nami.

Prof. ANTONI DUDEK (ur. 1966) jest historykiem, członkiem Rady IPN. Był doradcą prezesa IPN Janusza Kurtyki. Opublikował szereg książek o historii XX w. Wkrótce w wydawnictwie Czerwone i Czarne ukaże się jego nowa książka: "Instytut. Osobista historia IPN".

Opinie zebrali: Patrycja Bukalska i Wojciech Pięciak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2011