Ci okropni Polacy

Dlaczego w amerykańskich dowcipach do wkręcenia jednej żarówki potrzeba piętnastu naszych rodaków, a w przekazie medialnym Polak często równa się antysemita? W USA ukazała się ważna publikacja o źródłach antypolonizmu.

24.05.2011

Czyta się kilka minut

Biegański to prymitywny nacjonalista, antysemita, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który podczas II wojny światowej wspiera nazistów, potem zaś sam ginie w obozie koncentracyjnym. Shylock to chciwy Żyd, który żyje z lichwy i dla pieniędzy gotów jest człowieka poćwiartować. Pierwszy był bohaterem powieści Williama Styrona "Wybór Zofii", drugi pojawia się w "Kupcu weneckim" Szekspira. Obaj służą za pojemne metafory autorce książki "Bieganski - The Brute Polak Stereotype, Its Role in Polish-Jewish Relations and American Popular Culture" ("Biegański - stereotyp brutalnego Polaka i jego rola w stosunkach polsko-żydowskich oraz amerykańskiej kulturze masowej"). Danusha V. Goska, Amerykanka polskiego pochodzenia, która wykłada literaturę na Uniwersytecie Williama Patersona w New Jersey, zastanawia się w niej, skąd biorą się etniczne stereotypy - antypolskie, ale nie tylko - i dlaczego tak wielka jest siła ich oddziaływania.

Spocony nieantysemita

Poszukując odpowiedzi, autorka odwołuje się m.in. do prac amerykańskiego semantyka-kognitywisty, George’a Lakoffa, który badał, w jaki sposób ludzie definiują pojęcia. Jego zdaniem w procesie kategoryzacji uciekamy się do uproszczeń, a jedno z najważniejszych polega na tym, że cechy najbardziej prototypowych elementów danej kategorii niejako z rozpędu przypisujemy wszystkim pozostałym.

Zarówno Biegański, jak Shylock powstali w wyniku takich uproszczeń. Biegański jest uosobieniem prymitywnego Polaka - głupiego pieniacza, anarchisty, brudasa, wykazującego fizyczną tężyznę i chętnie odwołującego się do przemocy prostaka, któremu brak wykształcenia i który przypomina zwierzę. Shylock zaś uosabia sprytnego i przebiegłego Żyda, oczytanego, obytego w świecie, wykazującego nieprzeciętną inteligencję, ale dość cherlawego i słabego. Pierwszy jest biedny i pochodzi ze wsi. Drugi bogaty i mieszka w mieście. Obaj są przerysowanymi, fikcyjnymi postaciami, które powstały w wyniku owej ludzkiej skłonności, by cechy prototypu przypisywać en masse całej kategorii. To ona sprawia, że dla wielu Amerykanów skojarzenie jest niemal automatyczne: Polak = antysemita = chłop, pijak, prymityw.

Goska nie przeczy, że antysemityzm istnieje, i nie próbuje go usprawiedliwiać. Nalega jednak, by nazywać rzeczy po imieniu - antysemitów oskarżać o to, że są antysemitami, nie zaś członkami jakiejś grupy etnicznej czy klasy społecznej. Takie stereotypy - przekonuje - nie tylko są niesprawiedliwe i krzywdzące w stosunku do spoconych robotników niebędących antysemitami. Uniemożliwiają również rzeczową dyskusję. Kwitowanie każdego przypadku wrogości wobec Żydów stwierdzeniem: "Ach, to ci okropni, prymitywni Polacy" oznacza, że nie próbuje się zrozumieć okoliczności, które do takich zachowań prowadzą. Bez tego zaś trudno z nimi walczyć.

Coś w rodzaju Polaka

Goska analizuje przykłady funkcjonowania tych stereotypów w amerykańskiej kulturze i mediach. Pisze o popularnych w USA

dowcipach, w których Polacy niezmiennie jawią się jako nieudacznicy lub idioci ("Ilu Polaków potrzeba, by zmienić żarówkę? Piętnastu; jeden wchodzi na drabinę, a czternastu obraca ją dookoła"). Jeden z rozdziałów "Biegańskiego..." poświęcony jest filmom: Goska omawia hollywoodzkie produkcje - m.in. nakręcony na podstawie sztuki Tennessee Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem" czy "Łowcę jeleni" Michaela Cimino - by zauważyć, że nawet gdy pojawiają się w rolach drugoplanowych, Polacy niemal zawsze występują tam jako postaci budzące niechęć czy wręcz odrazę widzów.

Goska pisze też o zrealizowanym przez brytyjskiego komika Sachę Cohena filmie "Borat", który kilka lat temu bił w Stanach rekordy popularności. Choć tytułowy Borat pochodził rzekomo z Kazachstanu, mówił po polsku i niemal wszyscy - zarówno krytycy, jak zwykli widzowie - widzieli w nim przede wszystkim Polaka, kwintesencję Europy Wschodniej: zacofanej, śmiesznej, prymitywnej (wielu Amerykanom owa Europa Wschodnia jawi się zresztą jako jednolity twór: "Czech? To coś w rodzaju Polaka?" - zauważa jeden z rozmówców Goski). Nieliczni krytycy - m.in. John Tierney z "New York Timesa", zwracali uwagę, że ów film jest "nową globalną wersją dowcipów o Polakach" i że Borat, który myje twarz w misce klozetowej, masturbuje się w biały dzień na ulicach Manhattanu oraz chwali się uprawianiem seksu z własną siostrą, "najlepszą prostytutką w kraju", jest po prostu absurdalną karykaturą. "Ale ów film nikogo by nie śmieszył - pisał Tierney - gdyby nie przekonanie, że w stereotypie zacofanego moralnie chłopa jest ziarno prawdy".

Wygodne uspokojenie

Czy do stworzenia takiego stereotypu Polaka przyczynił się Holokaust? To kuszące wyjaśnienie, ale "Biegański" pojawił się w Ameryce znacznie wcześniej. Goska przybliża czytelnikom historię emigracji do Stanów Zjednoczonych. Zwraca uwagę, że pierwsi przybysze z Europy pochodzili w większości z protestanckiej Północy. Byli wykształceni i najczęściej to nie bieda pchała ich do USA.

Sytuacja zmieniła się w XIX w. Uciekający przed głodem Irlandczycy, Włosi czy Polacy byli w większości ludźmi słabo wykształconymi. Wielu pochodziło ze wsi. Ameryka, która właśnie zaczynała rozwijać swój przemysł, witała ich już nie jako złaknionych wolności bohaterów, ale przede wszystkim jako tanią siłę roboczą. To właśnie wówczas stereotypowy Polak z romantycznego rycerza walczącego o wolność przeobraził się w niewykształconego katolika, brudnego, prymitywnego chłopa, a potem robotnika, który przypominał dziką bestię i którego czym prędzej należało ucywilizować.

Holokaust i II wojna światowa nie przyczyniły się więc do powstania tego stereotypu, choć z pewnością go umocniły. Z kilku powodów - przekonuje Goska. Po pierwsze dlatego, że naturalną ludzką potrzebą było zdystansowanie się od tak wielkiej zbrodni. Przyjęcie do wiadomości, że to "ludzie ludziom zgotowali ten los" - skonfrontowanie się z pytaniem: "jak ja zachowałbym się w takich okolicznościach?" - jest znacznie trudniejsze niż skonstatowanie, że z tymi, którzy dopuścili się zbrodni, nie mamy absolutnie nic wspólnego.

Wielu Amerykanom, zwłaszcza jeśli odczuwali wyrzuty sumienia z powodu własnej bezczynności, "Biegański" dostarczał wygodnego uspokojenia: był istotą niższej kategorii, kimś zupełnie innym niż oni. Aby zapobiec powtórzeniu się podobnych tragedii w przyszłości, nie trzeba zmieniać własnego postępowania - wystarczy rozprawić się z "Biegańskim": potępić go, odizolować, reedukować.

Stereotypami nie rządzi logika. Są odporne na fakty, zauważa Goska, szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego w pojęciu wielu Amerykanów to przede wszystkim Polacy, nie zaś Niemcy czy naziści, ponoszą odpowiedzialność za Holokaust. Jej zdaniem przyczyniła się do tego zimnowojenna geopolityka. To ona sprawiła, że po 1945 r. dotychczasowi sojusznicy (Rosjanie i wrzuceni z nimi do jednego worka mieszkańcy Europy Wschodniej) niemal z dnia na dzień stali się wrogami, zaś niedawni wrogowie, Niemcy - przyjaciółmi. Goska przypomina, że już na początku 1945 r. tygodnik "Time", pisząc o wyzwalaniu obozów koncentracyjnych, zwracał uwagę, że zbrodni dokonali nie Niemcy, lecz naziści. Był to początek sprawnej i skutecznej akcji propagandowej. Polacy stali się jej kozłami ofiarnymi.

***

Jako Polka mieszkająca w Stanach, mająca tu rodzinę, przyjaciół i na co dzień znacznie częściej spotykająca się z życzliwością niż z niechęcią, zastanawiałam się wielokrotnie podczas lektury "Biegańskiego...", czy postawy, o których pisze Goska, nie zostały wyolbrzymione? Czy rzeczywiście Polacy w USA cieszą się tak złą reputacją?

To coś, co szalenie trudno zmierzyć. Książek, artykułów czy opracowań dotyczących polskiego antysemityzmu publikuje się w Stanach mnóstwo. Antypolonizm, na którym skupia się Goska, to temat, o którym mówi się rzadko albo wcale. "Biegański..." wypełnia więc ważną lukę, i to z pewnością zaleta jej książki. Mimo emocjonalnego chwilami tonu Goska zachęca do precyzji i intelektualnej dyscypliny: kwestionowania myślowych przyzwyczajeń, skrótów, niedokładności. To pierwszy krok w pokonywaniu stereotypów - antypolskich i wszelkich innych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2011