Chopin na płytach. Część IV.

Ostatni odcinek rozprawy z Chopinowską dyskografią to Mazurki oraz Nokturny, czyli gatunki, które kompozytor uprawiał przez całe życie, a także kilka dzieł tworzących jego "późny styl", który, zduszony chorobą i śmiercią artysty, nie zdążył się już rozwinąć.

07.12.2010

Czyta się kilka minut

Nie da się ogarnąć wszystkich Mazurków jednym spojrzeniem, tylko nieliczni pianiści przygotowali też nagrania ich kompletu. Jeśli jednak ktoś szuka całości, śmiało może sięgać - co nie nowina - po Artura Rubinsteina (RCA; przedwojenna wersja dla EMI jest nawet bardziej błyskotliwa, ale też mniej zrównoważona i dopracowana). Znajdzie tu bogactwo istoty mazurkowego grania: i charakterystyczny puls rytmiczny, i słynną "polskość", przed którą drży większość pianistów, zdyscyplinowaną śpiewność frazy, taneczną radość i osławiony "żal" - a wszystko ujmująco naturalne i brzmiące przepysznie. Żaden inny komplet Mazurków nie jest równie "bezstronny", idiomatyczny i zarazem uniwersalny (w tym kierunku zmierza też Fou Ts’ong, żywiołowo taneczny i biorący się za bary z mazurkową polifonią - szczególnie warto sięgnąć po dawniejszą rejestrację na płytach Sony; a także wnikliwy, epicki i logiczny Samson François, wyd. EMI; oraz nieco rozmazany Aleksander Uniński, wyd. Philips). Kilka ujęć na różne sposoby skupia się na "poetyckości" Mazurków: nagrany dla Polskich Nagrań zbiór Henryka Sztompki jest więc wysmakowany, choć nieco jednostronny w eksponowaniu "refleksyjnej skargi", wysubtelniony Nikita Magaloff (Philips) epatuje melancholią; do tego "zadumanego" nurtu włączył się nawet wyraźnie onieśmielony Vladimir Ashkenazy (Decca), z rzadka zdobywający się tu na właściwą sobie porcję energii, podczas gdy rozpląsany Jean-Marc Luisada (DG) z upodobaniem kreśli kapryśne zawijasy.

Nie da się jednak poprzestać na kompletach. Powód jest prosty: najbardziej legendarne Mazurki to zbiór kilkunastu nagrań Ignacego Friedmana. Mazurki Friedmana (ostatnio wznowione na Naxos Historical): opanowane demonem tańca, z rytmem akcentowanym niekiedy wręcz "karczmarsko" (co za D-dur z op. 33!), a zarazem wyśpiewane niedościgłą kantyleną - jeden z absolutów chopinowskiego wykonawstwa, nieprzemijający punkt odniesienia. Taneczne poemaciki można jednak zagrać zupełnie inaczej: przetopić w ekspresyjną, wyrazistą formę - zbiorek takich dynamicznych miniatur utrwalił William Kapell (RCA). Zaledwie garstka muzyki pozostała po Maryli Jonas - charakter Rubinsteina, lecz jakby doprowadzany do ekstremum: 13 Mazurków, które zrobiły z pianistki legendę. Kilka Mazurków zarejestrował też Vladimir Horowitz: fascynujący popis przejrzystej śmiałości, a jednocześnie bezkompromisowości stylu "etnicznego". Wreszcie Mazurki Benedetti Michelangelego (DG), służące często do odmawiania pianiście miana chopinisty: z pewnością nie są "polskie", jednak ich rozczytanie, cała apollińska zawartość pokazuje, że ta muzyka daleko wykracza poza ramy "polskości" - to muzyka uniwersalna. Niezapomnianą lekcją Mazurków jest parę interpretacji Maurycego Rosenthala i Raula Koczalskiego - obaj kształcili się u Mikulego, ucznia Chopina. Koczalski potwierdza żywiołową (ale kontrolowaną!) ludowość, Rosenthal natomiast ujęcie nostalgiczne i refleksyjne, panujące nawet w tak folkowym mazurku, jak wspomniany D-dur - ale nigdy nie popadające w rozprzężenie, co nie każdemu się udaje.

Nieco łatwiejsze do ogarnięcia są Nokturny. Przez ich środek, na wysokości ostatniego Nokturnu z op. 15, przebiega granica: wcześniejsze należą do świata sentymentalnego, późniejsze tworzą coraz dramatyczniejsze romantyczne narracje. Późne Nokturny, op. 48 czy 62, nabierają mocy ballady. Sam graniczny g-moll jest dziełem osobnym. Nokturny wymagają oczywiście iście belcantowej śpiewności (niestety, po Friedmanie został jeden tylko, Es-dur op. 55), lekkości prawej ręki ćwierkającej fioritury, ale bynajmniej nie tylko: cały tzw. akompaniament stanowi (jeśli ktoś zagrać potrafi) ciągły kontrapunkt dla melodii. Dopiero rozwijanie tego głosu z odpowiednią dramaturgią pozwala budować z Nokturnów kompletne sceny, narracje, zamiast jedynie subtelnych, uroczych obrazków. Także tutaj za wzorzec służyć może Rubinstein - raczej w wersji powojennej (RCA), idealnie harmonijnej. Romantyczny dramatyzm, sięgający od czystej liryki do tragizmu - ale z klasyczną dyscypliną - fascynująco eksplorowała Guiomar Novaes (Vox), podczas gdy pozbawiona owej dyscypliny Maria Jo?o Pires (DG) postawiła na szczery sentymentalizm, pełen zwolnień, swobodnego rubata, rozpuszczony w brzmieniowej aurze. Na "kreowaniu atmosfery" (ale znacznie bardziej powściągliwie) skupił się także w swej cenionej interpretacji Ivan Moravec (Vox), mistrzem jest tu wszakże Claudio Arrau (Philips) - cudownie głębokie brzmienie, śpiewność i wyraziste oparcie w linii basowej. Jeżeli szukać interpretacji pastelowej, ciepłej i czysto lirycznej, najlepiej sięgnąć po Stefana Askenasego (DG) - nikt nie może konkurować z samą jego miękką i ciepłą barwą dźwięku. Dla odmiany chłód i obiektywizm, choć w skutku dość monotonny (ale konstrukcyjnie ciekawy!), znajdziemy u Maurizia Polliniego (DG). Polifonicznie, lecz jednocześnie niestety kostycznie, buduje Nokturny Angela Hewitt (Hyperion).

Szukając wzorca nokturnowego grania, sięgnąć trzeba koniecznie po kilka rejestracji Nokturnu Des-dur z op. 27 - przede wszystkim Józefa Hofmanna (pełen finezji i dowcipu kryształ, nie wolno przeoczyć tej konstelacji dźwięków rozpinanej jako melodyczny ozdobnik! wyd. VAIA) oraz Rubinsteina z koncertu w Moskwie (płynna lekkość i precyzja rysunku oszałamiają i czarują; Miełodia, RCA). Niezwykłą głębię przynosi, co zaskakujące, pianolowa rejestracja Hofmanna, odtworzona i wydana przez Nimbus (chociaż sam Hofmann pewnie by się tu nie rozpoznał): w wyjątkowo powolnym tempie rozgrywa się pełna skupienia scena.

Pojedyncze Nokturny mają jednak niekończącą się liczbę wybitnych interpretacji: a to głęboki i przejrzysty, lecz pełen życia Emil Gilels w c-moll z op. 48 (Brilliant Classic) lub wieloplanowy, precyzyjny Friedrich Gulda (DG), a to niby monumentalny, ale dogłębnie zespolony z dziełem koncertowy Arrau w H-dur z op. 62 (rok 1971, Aura), a to wyrazista, polifoniczna i dramatyczna Youra Guller w cis-

-moll z op. 27 (Tahra)...

Cechy Nokturnów obecne są także w lirycznej Kołysance - Berceuse. Wariacje melodyczne oparte na stałej formule basowej to wyzwanie dla subtelności i śpiewności prawej ręki: nikt nie przechodzi przez nie tak, jak dwaj starzy mistrzowie z krakowskiego Podgórza: Hofmann (VAIA), który lewą ręką wybija na koniec uderzenia zegara, oraz uśmiechnięty Friedman (np. Naxos Historical). Ale uwaga! - po tej dwójce pewnej dozy wyrozumiałości potrzeba będzie do cieszenia się nagraniami nawet magicznego Benedettiego (Aura) czy subtelnego Askenasego (DG), a np. Pollini (DG) traci wszelkie szanse.

Barcarolla op. 60 tylko pozornie jest pocztówką z gondolierem - w rzeczywistości to raczej kolejna quasi-ballada, rozwijająca się w falującym rytmie na tle quasi-gitarowego akompaniamentu. Sztuką jest zespolenie wszystkich elementów w spójną i naturalną narrację - jak potrafił to Dinu Lipatti (EMI). Barcarolla należy jednak do najpopularniejszych utworów: spośród niezliczonych nagrań zwróciłbym uwagę na zaskakująco burzliwego Rubinsteina (z 1946 r. z Moskwy), na spontaniczny urok Marthy Argerich (DG), a także na zjawiskowego, opowiadającego płynnym śpiewem Johna Ogdona oraz różnicującego emocje i świetnie budującego kulminacje Andrzeja Czajkowskiego (niewznawiany na płytach, ale oficjalnie możliwy do ściągnięcia z internetu).

Wreszcie Polonez-Fantazja - dzieło wyjątkowe, świadectwo ostatnich zmagań Chopina, chorobliwa i fascynująca synteza formy z założenia pękniętej, której nie da się zagrać "dobrze", bo łączenie koncepcji - ścisłej, polonezowej, i fantazyjnej (polonez pojawia się w tym utworze niczym intertekst, to ciągła jakby postmodernistyczna gra z jego rytmem i charakterem) - nie pozwala uzyskać zborności. Najbliżej niemożliwego zaszedł z pewnością William Kapell (RCA); inne interpretacje zazwyczaj albo kontrastują części składowe heterogenicznego utworu (jak skrajny w tym Ashkenazy, ale mistrzowski jest tu wyrazisty Horowitz z 1951 r. czy też wnikliwy, zderzający dramatyzm i subtelność Rubinstein) - albo przeciwnie, starają się znaleźć dla nich wspólny mianownik. Szukają go w "obiektywizacji", w pewnym chłodzie i rygorystycznej rytmice (Pollini, któremu brak może finezji, ale jego matematyczność świetnie porządkuje tę muzykę, wyd. DG; a także np. szybki Alfred Cortot, niestety fatalnie popsuty pomyłkami, i równie szybka Magda Tagliaferro, budująca przebieg na mocnym głosie basowym - wyd. Philips), albo w dominacji charakteru fantazyjnego, popadającego wręcz w medytację (jak Światosław Richter z Pragi). Są też oczywiście różne ujęcia pośrednie - wyróżniają się np. bogate, narracyjne wersje Harry’ego Neuhausa czy Samsona François.

Ostatnim utworem będzie Sonata wiolonczelowa g-moll - rzadko grana, choć wbrew narzekaniom to jedna z najciekawszych pozycji w repertuarze. Tutaj wybór się kurczy - polecić trzeba zrównoważonego klasyka, Mścisława Rostropowicza z Argerich, a dla odmiany nowe, emocjonalne nagranie Pawła Gomziakowa z Marią Jo?o Pires (obie DG), gdyż nawet rozśpiewany Gregor Piatigorski z Rudolfem Firkusnym zdają się czasami nie nadążać za tajemniczą myślą Sonaty.

Dyskografia w czterech odcinkach to zaledwie szkic. Ale jakikolwiek przewodnik to przecież dopiero początek przygody. Reszta należy do słuchacza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Cadenza (50/2010)