Chciwość i rzeź

14.01.2019

Czyta się kilka minut

Nazwać „idiotyczną” decyzję ministerstw środowiska i rolnictwa oraz władz weterynaryjnych, nakazującą eksterminację dzików w Polsce (wiceminister środowiska pisze o „maksymalnym obniżeniu liczebności populacji”), to wykazać się spektakularną powściągliwością i nieuzasadnionym w tym wypadku miłosierdziem.

Dlaczego decyzja ta jest idiotyczna (powściągliwość to cnota, więc ćwiczmy się w niej)? Wykazało to dowodnie w swoim skierowanym do premiera liście ponad tysiąc naukowców, biologów, przyrodników i weterynarzy, z których dobrze ponad setka to profesorowie. Sprawa jest prosta: dziki od paru lat wyrzyna się w Polsce na potęgę. Postępu choroby ASF w żaden sposób to nie zatrzyma. Mało tego – może go jeszcze rozkręcić, bo polowania to większy ruch zwierząt, więcej krwi, więcej wirusa na większym obszarze. Walenie ołowiem do dzików to nonsens, bo dzik nie wpada na kawę do swoich rzeźnych ziomali. ASF do chlewni wnosi człowiek. Dlatego mądre głowy spisały coś, co nazywa się zasadami bioasekuracji, jasno wskazującymi człowiekowi (stworzeniu jednak bardziej inteligentnemu od świni), co robić, by ustanowić skuteczną barierę między chlewem a światem zewnętrznym, jak państwo powinno poszukiwać w lesie padłych na ASF dzików etc.

Tyle że nasz rolnik swoje wie, świnkę zawsze chował tak i żadne przepisy nie będą mu mówić. Cytowany w liście raport NIK pokazał, że aż 74 proc. polskich hodowli bioasekuracji w zadanym trybie nie stosowało. Dlaczego? Stoczyłem na Face­booku debatę z hodowcą wielotysięcznego stada świń, który tłumaczył mi, że przecież jak on ma ogrodzić miejsce, z którego bierze paszę, skoro zawsze było nieogrodzone. I co ja mam zrobić z takim argumentem?

Pisałem mu, że dla mnie sprawa jest prosta: za moje pieniądze (bo premie za strzelone dziki wypłaca myśliwym państwo) urządzi się dewastację mojej przyrody (biolodzy wskazują na ważną rolę dzika w ekosystemie), żeby ratować jego – hodowcy – prywatne zyski, jego prywatny biznes. XXI wiek to naprawdę najwyższy czas, by powiedzieć adieu XVIII-wiecznemu mitowi głoszącemu, że jedynie „polski rolnik” pracuje ciężko, w miastach zaś żyje magnateria, co to z nudów puszcza wiatry w adamaszek oraz wsuwa kawior i pączki. O kogo z nas, harujących od świtu do nocy na swoje kredyty i cywilizacyjne choroby, o czyj prywatny portfel z takim zacięciem walczyłby nasz bohaterski rząd?

Narracja o ASF prowadzona jest przez świniarzy, rząd i myśliwych w czytelnym nawet dla dziecka kluczu emocjonalnej manipulacji: oto nadciąga mroczna zaraza, po lasach snuje się śmierć, ratujmy się, bo zagrożenie! Powtórzmy: ASF nie zagraża człowiekowi, lecz wyłącznie jego pieniądzom. A cała ta historia (histeria) znakomicie pokazuje, do czego prowadzi antropocentryczna herezja, którą opisywałem w książce „Boskie zwierzęta”, a której wyznawcami są dziś tak liczni moi katoliccy współbracia: oto trzeba wybić kilkaset tysięcy zwierząt (zdrowych, chorych, wszystkich), żeby ktoś mógł spokojnie wybić miliony innych zwierząt i na tym zarobić.

Nie idzie tu przecież o to, by hodowlane świnki uratować od cierpień, ale o to, by móc zadać im śmierć parę miesięcy później. Masakra dzików to jeszcze jedna pozycja dopisana do rachunku, który wystawia światu każdy zjedzony przez nas schabowy.

Wspomniany hodowca pokrzykiwał na mnie, że on nie jest biznesmenem, on jest nieledwie misjonarzem, bo on mnie przecież karmi. Za darmo mnie karmi? Po drugie: wcale nie karmi, bo – dowiedziawszy się o tym, jak działa chory przemysł zawalający sklepy coraz większą ilością zupełnie mi zbędnego i coraz gorszej jakości białka, zatruwający planetę i generujący olbrzymie koszty etyczne – uznałem, że jedzenie mięsa w moim chrześcijaństwie, w moim rozumieniu dogmatu o stworzeniu, zwyczajnie się nie mieści.

Czy mam w sobie współczucie dla tych gospodarzy, którzy ze łzami w oczach na polecenie weterynarzy musieli wybijać we wschodniej Polsce swoje małe stadka? Oczywiście, że mam. Padli ofiarą chorego systemu, w którym to, co kiedyś było produkcją żywności, stało się potężną gałęzią przemysłu, dysponującym pieniędzmi lobby, przed którym – jak dziś, gdy ASF stoi u wrót przemysłowych chlewni w Wielkopolsce – trzęsie portkami rząd dużego europejskiego kraju (a nawet Komisja Europejska). Władza pójdzie za każdym ich żądaniem, byle tylko nie zablokowali jej znowu A2 albo – jak było z hodowcami zwierząt futerkowych – nie założyli „informacyjnego” portalu do buntowania elektoratu.

Nie tylko zresztą władza trzęsie odzieżą. Przeciwko prowadzonemu na ślepo odstrzałowi dzików próbowali nieśmiało protestować nawet niektórzy myśliwi. Ale – co wyjaśnił mi Robert Jurszo w Oko.press – podkulili szybko ogon pod siebie. Na plecach czują bowiem oddech wpływowego szefa rolniczego związku, pragnącego rozparcelować im związek łowiecki i sprywatyzować zwierzynę, tak by należała do właściciela ziemi, i żeby każdy mógł sobie do niej strzelać do woli.

Za co płacą więc dziś życiem dziki? Za zdrowie Ziemi? Wolne żarty. Za ludzką chciwość. Za tchórzostwo i koniunkturalizm Homo sapiens. Za rozdęte ego „korony stworzenia”. Za naszą wygodę, bo przecież jak moglibyśmy odmówić sobie „kotlecika” lub „szyneczki”.

Wołanie o życie dzików to dziś wołanie o życie człowieka, który w imię absurdalnego prawa do trzech mięsnych posiłków dziennie nie tylko wybije pół lasu, i sam w końcu umrze na raka jelita grubego (50 g przetworzonego mięsa dziennie zwiększa ryzyko wystąpienia tej choroby o 18 proc.), ale sponsorując zanieczyszczenie środowiska (w samym powiecie żuromińskim w Polsce żyje 20 mln kur, proszę sobie wyobrazić ilość ich odchodów), rabunkową gospodarkę ziemią i wodą – już dziś funduje śmierć swoim dzieciom i dzieciom swoich dzieci.

Ten świat został stworzony jako system naczyń połączonych. Człowiek, dzik, świnia, kurczak żyją na tej samej Ziemi. A gdy samolot spada, klasa biznes i ekonomiczna spadają i kończą dokładnie tak samo i w tym samym miejscu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2019