Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rodźmy tak, jak chcemy
Dziękuję za tekst „Urodzić po swojemu” Agaty Kuli. Artykuł nieatakujący nikogo, niekategoryzujący. Jeszcze bardziej dziękuję za słowa prof. Marii Beisert: „Potraktuj poród jak spotkanie z dzieckiem, a nie jak egzamin. W sytuacji porodowej nie musisz się niczym wykazywać”. Każda z kobiet szykujących się do porodu powinna mieć te słowa wytatuowane na brzuchu! I jeszcze powinna nastawić się, że nie ma jednego scenariusza. Plan porodu? Cóż, może komuś pomógł, ja nie robiłam i się z tego cieszę.
„Wyuczona” w szkole rodzenia, szłam do porodu właśnie jak na egzamin, choć tego sobie nie uświadamiałam. Wybrałam powiatowy szpital, sala była intymna, dobrze wyposażona. Personel wspierał poród fizjologiczny, jak długo mógł – jedna położna była bardziej empatyczna, inna mniej, podobnie z lekarzami. Kwestia charakterów, ale też podejścia do pacjentki. Po kilku godzinach zastosowano oksytocynę, ale tłumacząc mi wszystko. Zresztą, to nie był moment na rozważania: słabo już kontaktowałam. Po kolejnych kilku godzinach ekspresowo zrobiono cięcie cesarskie, ratując moje zagrożone dziecko (pojawiły się komplikacje). Córka jest zdrowa, za co lekarzom jestem ogromnie wdzięczna.
Przez kilka tygodni po porodzie miałam jednak poczucie takiego „niezdanego egzaminu”, a rozczarowanie brakiem „transcendentnego odlotu” nie pozwalało mi cieszyć się maleństwem. Głupie, prawda? Teraz już wiem, że poród jest... nieważny. Dziecko rodzi się na nowo każdego dnia, odkrywając się przed nami, rozwijając, zmieniając. Potrafi wzbudzać ogromną radość, a za moment frustrację. Rzeczywiście, nikt nie jest w stanie przygotować świeżo upieczonych rodziców na to, jak dziecko zmienia życie, jak umiera „ja”, a rodzi się „my”. Dlatego rodźmy, kobietki, jak chcemy i jak się uda, nie napadajmy na siebie nawzajem, nie doprowadzajmy do jakiejś porodowej rywalizacji. To i tak się nie liczy. Przerzućmy tę energię na świadome spędzanie czasu z naszymi pociechami,na pewno nasza relacja bardziej na tym zyska niż na jałowych dyskusjach czy nawet wyzwiskach na internetowych forach.
MAŁGORZATA PRZYBYSZ
Wybór i mądra rada
Zgadzam się z tezą sformułowaną przez Agatę Kulę, iż wybór metody porodu należy zostawić matkom. Aczkolwiek dodałabym, że musi być dokonany na podstawie rady doświadczonego ginekologa.
Na początku ciąży zrobiłam rozeznanie, komu najlepiej powierzyć prowadzenie ciąży. Chciałam być pewna, że dziecko i ja mamy najlepszą opiekę. Miałam szczęście, gdyż trafiłam na kogoś, kto okazał się nie tylko świetnym fachowcem, ale również uroczą i ciepłą kobietą. Szczególnie przy pierwszej ciąży strach przed porodem był ogromny. W połowie drugiego trymestru zaczęłam o tym rozmawiać z ginekologiem. Mówił o zaletach naturalnego porodu i polecił spotkanie z doświadczoną położną. Uważam, że takie spotkanie, nazywane potocznie „szkołą rodzenia”, powinno być dla przyszłych rodziców obowiązkowe. Położna przez kilka godzin opowiadała, jak wygląda poród (naturalny i cesarka), jak się do niego przygotować, kiedy jechać do szpitala, jak sobie radzić z bólem. Opowiadała też o zaletach karmienia piersią i ewentualnej depresji poporodowej. Po tym spotkaniu poczuliśmy ulgę, bo to, co miało nadejść, nie było już takie obce. Po 9 miesiącach, jadąc do szpitala, czułam, że jestem przygotowana i mam zadanie do wykonania. Po pięciu godzinach ogromnego bólu przyszedł na świat nasz synek. Gdy zaraz po porodzie leżał na mnie, wcześniejszy ból nabrał sensu.
Po siedmiu miesiącach od urodzenia pierwszego dziecka dowiedzieliśmy się, że Franek będzie miał rodzeństwo. Ciąża przebiegała wzorowo, a ja cieszyłam się na kolejny poród naturalny, ale na jednej z ostatnich wizyt lekarz powiedział, że dziecko ułożone jest poprzecznie. Przestrzegł również, aby nie próbować rodzić naturalnie, i znaleźć szpital z dobrym zapleczem ginekologów i anestezjologów. Cała procedura cięcia cesarskiego trwała godzinę. Nie było magii, nie było męża u boku, ale była już zdrowa, mała Marysia. To mi wystarczyło.
Niezależnie od tego, w jaki sposób dziecko przychodzi na świat, towarzyszą temu gigantyczne emocje. I mimo że poród naturalny był najlepszym doświadczeniem, jakie kiedykolwiek przeżyłam, to kocham przecież swoje dzieci tak samo. Wszystkim kobietom w ciąży życzę mądrych lekarzy i doświadczonych położnych. I jeszcze Anioła Stróża, bo nie wszystko jest w naszych rękach.
MAMA FRANKA I MARYSI