Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chciałbym was prosić, byście o nim nie zapominali – mówił podczas uroczystości pożegnalnych w Pucku Józef Kaczkowski, jego tata. – Byście powiedzieli swoim wnukom i dzieciom, że był taki facet, adoptowany Kaszuba, trochę dziwaczny, słabowidzący (...) Kochał ludzi i chciał zrobić coś dobrego”.
Zrobił tyle, że można by tym obdzielić kilka żywotów. Stworzył puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Najpierw domowe, potem stacjonarne: modelowe, nagradzane, z czasem znane w całej Polsce. Uczył w szkole, zyskując sławę charyzmatycznego katechety i zmieniając życie dziesiątek młodych, będących często na zakręcie. Famę w Pucku – a potem szerzej – zyskał jako kaznodzieja i spowiednik. Napisał doktorat z bioetyki. Gdy w czerwcu 2012 r. odkryto u niego nieuleczalnego glejaka mózgu, udzielił setek wywiadów i współtworzył kilka książek, które uczyniły zeń bodaj najbardziej rozpoznawalnego duchownego w Polsce. Laureat nagród, w tym przyznanego mu w 2015 r. przez „Tygodnik” Medalu św. Jerzego (na zdjęciu).
28 marca – w dzień rocznicy – rusza Fundacja im. ks. Kaczkowskiego. Założona przez Józefa Kaczkowskiego, współtworzona też przez innych członków rodziny organizacja, ma nie tylko dbać o pamięć o duchownym, ale też kontynuować jego dzieła. – Robić to, co robiłby Jan, gdyby żył – streszcza Anna Cina Ciskowska, prezeska Fundacji. Chodzi o propagowanie idei hospicyjnej, edukację w dziedzinie komunikacji lekarz–pacjent (ks. Kaczkowski współtworzył „Areopagi Etyczne” z wykładami na ten temat), a także pomoc młodzieży z trudnych środowisk.
W środę w sopockim kościele św. Jerzego odbędzie się msza w intencji ks. Kaczkowskiego oraz koncert ku jego pamięci. ©℗
Czytaj także: