Być przed sobą, a nie innymi

W kim, przynajmniej od czasu do czasu, nie walczy o lepsze être z avoir, „być” z „mieć”, o czym przed laty wnikliwie pisał francuski filozof Gabriel Marcel?

17.10.2017

Czyta się kilka minut

 / GRAŻYNA MAKARA
/ GRAŻYNA MAKARA

Niekiedy myślę, że obok tych podstawowych dla jego filozofii kategorii należałoby, dla lepszego rozumienia naszego świata, wprowadzić (nieco mieszając tok rozumowania francuskiego filozofa) jeszcze jedną kategorię: apparaître (pokazywać się, ukazywać się, wydawać się komuś). Czyż dla wielu z nas, jeśli nie dla wszystkich, w gruncie rzeczy „jak wypadnę?” nie jest ważniejsze od „kim jestem?” i „co mam?”. Dzieciom od zarania się wpaja, że mają „dobrze wypaść”, a w życiu dorosłych wpływ kryterium „co ludzie powiedzą?” na duże i małe decyzje bywa przeraźliwie wielki.

Nie twierdzę, że to, jak nas oceniają bliźni, nie jest ważne, albo że tzw. opinia publiczna nie może odgrywać pozytywnej roli. Jednak wchłonięcie être przez apparaître, czyli umieszczenie w hierarchii wartości zbyt wysoko „jak wypadnę?”, sprzyja wewnętrznej pustce, zakłamaniu, hipokryzji i prowadzi do załamań w sytuacjach konfrontacji budowanej z trudem fasady z kryjącą się za nią prawdą o sobie.

Te myśli naszły mnie w związku z debatą o dzieciach przed telewizorem i w telewizji. Na szczęście problem angażowania dzieci do produkcji reklam stał się już przedmiotem zainteresowania prawa. Są państwa, które tego całkowicie zabraniają (Francja), inne stawiają rygorystyczne warunki dopuszczania dzieci do udziału w produkcji reklam (Wielka Brytania). U nas w teorii jest nieźle, w praktyce – znacznie gorzej (więcej o tym piszemy w Temacie Tygodnika).

Od paru lat cieszą się popularnością programy typu „Mali giganci” czy „Mam talent!”, polegające na wyławianiu (wyłanianiu) przyszłych gwiazd show-biznesu. Na castingach oglądamy tłumy maluchów z rodzicami i nieco starszych dzieci bez rodziców. Dość zdawkowe rozmowy prowadzących z młodymi aspirantami do kariery mają wspólną nutę (wyrażaną wprost lub w podtekście): marzenie o sławie, niepokój: „jak wypadnę?” i przekonanie, że muszę się spodobać jury, od którego „wszystko zależy”.

Wiele już powiedziano o niebezpieczeństwach wystawiania dzieci na konfrontację z opiniami milionowej publiczności, o potrzebie niebywałej odporności na okrucieństwo krytyków publikujących opinie w mediach elektronicznych, nie mówiąc o reakcjach najbliższego środowiska, jak szkoła, ulica i podwórko. Dorośli mają czasem kłopoty z odpornością, a co dopiero, jeśli w grę wchodzi brak odporności dzieci.

To wszystko prawda, jak i to, że można dziecko na to zderzenie z okrutnym światem, lepiej lub gorzej, przygotować. Chciałbym jednak zapytać rodziców, tych z ambicjami i tych, którzy wspierają dziecko w marszu na scenę, bo się czują odpowiedzialni za jego talent, czy się nie obawiają, że ich dziecko przyjmie w życiu filozofię opartą na apparaître – „jak wypadnę?”.

Potrzeba wyróżnienia się, bycia docenionym, jest głęboko ludzka. Ale jeśli świadomość własnej wartości będzie produktem, wyłącznie czy przede wszystkim, sukcesu, i to sukcesu z kategorii „jak wypadłem?” – czy z takim nastawieniem da się w miarę szczęśliwie przejść przez życie? Czy przypadkiem w fazie kształtowania życiowych postaw, filozofii życia, nie należałoby kłaść nacisku na „być” – „kim jesteś?”, a nie na „jak wypadłeś?”.

Wiem, są wielcy, którzy jak Leonardo DiCaprio drogę do aktorstwa rozpoczynali w dzieciństwie. Nie wiemy jednak, ilu było takich, których udany aktorski debiut w dzieciństwie został bez dalszego ciągu i wraz z dzieciństwem odszedł w zapomnienie, Bóg jeden wie, z jak poważną traumą.

Uporanie się z pokusą stawiania na pierwszym planie ­apparaître zawsze jest miarą dojrzałości. Jest także źródłem odwagi, bo strach przed naruszeniem swojego obrazu może się okazać przeszkodą w podejmowaniu trudnych zadań. Lęk przed kompromitacją bywa paraliżujący.

Wolność w sferze apparaître ma także znaczenie w sferze religijnej. Bóg nie da się nabrać na aparycję. Dopiero uświadomienie sobie, że On naprawdę zna moje être, i uznanie smutnej prawdy o schowanym za fasadą swoim własnym être, otwiera na Boga, którego imieniem jest Miłosierdzie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2017