"By lepiej rozumieć"

Konstanty Gebert: 54 komentarze do Tory, Kraków 2003, Wydawnictwo AusteriaAndrzej Święcicki: Mojżesz myśliciel, Warszawa 2003, Szkoła Wyższa WarszawskaPaul Evdokimov: Prawosławie, przeł. Jerzy Klinger, Warszawa 2003, Instytut Wydawniczy Pax.

25.01.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Tora po żydowsku odczytana

O “54 komentarzach do Tory" Konstantego Geberta miałem napisać zaraz po ich lekturze, czyli już dość dawno. Podejrzewano mnie nawet, że się ociągam z obawy przed wchodzeniem w spory między żydowskimi komentatorami Księgi. Rzeczywiście, rabin, którego darzę wielkim szacunkiem, powiedział mi: niech pan przeczyta to, co ja napisałem i porówna z komentarzami Geberta, to pan zrozumie, dlaczego ja mam zastrzeżenia.

Do tej pory nie wykonałem tego ze wszech miar uzasadnionego polecenia, więc do pisania zabieram się z tym większym poczuciem winy. Obiecuję, że to kiedyś nadrobię. Pocieszam się, że - jak napisał Konstanty Gebert - “krytyczna analiza, debata i spór stały się centralnym punktem żydowskiej tożsamości" i że “w centrum Tory jest spór". Spór więc wśród komentatorów Tory to nic zdrożnego.

Nie to jednak stanowiło trudność. Przeszkadzała mi świadomość, że nie potrafię patrzeć na te komentarze inaczej niż z perspektywy katolickiego księdza, który do tego od ponad 40 lat, co tydzień, komentuje święte teksty, m.in. także te, które komentuje Konstanty Gebert. U Autora zaś, może dlatego, że - jak przyznaje - wychował się w środowisku w pełni zasymilowanym, znajduję sposób myślenia, a nawet styl komentowania bardzo mi bliski, niezbyt odległy od kościelnego stylu komentowania Świętych Ksiąg. Choćby czerpanie z bogactw tradycji, z ukończonej ok. 200 r. n.e. Miszny i 200 lat późniejszej Gemary i z mądrości “naszych nauczycieli" - wielkich komentatorów Tory, nieodparcie przywodzi na myśl chrześcijańskie odwoływanie się do pism Ojców Kościoła, do tradycji i teologicznych autorytetów.

W tym, co dotyczy treści, czasem się spotykamy, czasem nasze rozumienie tekstu jest inne. Znajduję też problemy, które mnie jako chrześcijanina specjalnie nie interesowały, a które po lekturze “Komentarzy" zaczęły mnie interesować, bo odkryłem, że także dla mnie są ważne, jak choćby sposób rozumienia szczegółowych przepisów rytualnych w Księdze Kapłańskiej, które przebiegałem oczyma z niejakim roztargnieniem. Nie wiem, czy z żydowskiego punktu widzenia taki mój sąd o książce świadczy o niej dobrze czy źle? Zresztą “jeden »żydowski« punkt widzenia nie istnieje: w judaizmie nie ma ostatecznej instancji duchowej. Każdy Żyd staje sam w obliczu Księgi, wsparty jedynie - i ograniczony - spuścizną tradycji".

Żydowski punkt widzenia - przypomina na wstępie Gebert - nawet jeśli nie jeden i nie ujednolicony, różni się od sposobu postrzegania Biblii przez ludzi innych wyznań. Odczytywanie Tory “przez pryzmat chrześcijańskich czy muzułmańskich interpretacji" jest autorowi “54 komentarzy" całkowicie obce (str. 7). Dla mnie wprost przeciwnie, odczytywanie Tory przez pryzmat żydowski obce nie jest. Swoje zastrzeżenie Gebert jednak za chwilę jakby łagodzi: “Tora - czytamy w innym miejscu - nie jest jedynie naszą [Żydów] własnością. Przejęta przez chrześcijan i muzułmanów, także i ich, jak nas, kieruje ku dobru" (str. 88). Tak są pisane te komentarze: żeby kierowały ku dobru.

Jasne są wykładnie sensu przepisów o krwawych ofiarach z bydła (danie Bogu czegoś swojego), o budowie świątyni; bliska chrześcijańskiemu myśleniu nauka o samobójstwie (wstrząsająca rozmowa grupy Żydów z rabinem w warszawskim getcie na str. 25), o słabości i sile oręża (nigdy w Biblii nie ma pochwały zbrojnej przemocy, nawet jeśli użyto jej w dobrej sprawie), o różnicy między zabójcą i mordercą oraz wiele innych. Trafia do przekonania wykład o tym, że inne reguły postępowania należy stosować wobec Żydów, inne wobec nie-Żydów (“bo prawo żydowskie nie obejmuje nie-żydów", nie muszą więc spełniać jego nakazów, ale też nie mogą korzystać z jego dobrodziejstw).

Czasem komentarz zaskakuje, jak ten: “Człowiek, choć zdolny do zła, nie jest nim pierworodnie skażony. »I ujrzałem serce człowieka, że jest złe od młodości« - zafrasował się Pan w czas potopu. »Od młodości« - podchwytuje Talmud - ale przecież nie od narodzin! Zło w człowieku to skutek jego wcześniejszych błędnych wyborów, a nie nieusuwalna skaza natury. Zawsze można się poprawić" (str. 35). I co z naszym grzechem pierworodnym? - pyta chrześcijanin, skoro “skłonność do zła nie jest nam wcale przyrodzona, nie jest nam też przyrodzona skłonność do dobra. By wzmocnić jej szanse, trzeba wykroczyć poza naturę" (str. 29). Co stało się z Adamem po wygnaniu z raju, komentatora nie interesuje (po prostu stwierdza, że “to wiemy"), wiele miejsca poświęca pytaniu, co się stało z Gan Eden, z rajem i niespodziewanie prowadzi nas w rejony eschatologii (str. 14-15).

Można w komentarzach znaleźć mnóstwo wyjaśnień, np. odpowiedź na pytanie chrześcijan, usiłujących zgłębić tajniki zasad koszerności: “co wam właściwie świnia zawiniła?" (odpowiedź: “świnia nam w niczym nie zawiniła", powstrzymywanie się od jedzenia wieprzowiny jest jednym z wymogów Przymierza).

Nauka Tory wyłożona z “jakiegoś" żydowskiego punktu widzenia, by użyć określenia Konstantego Geberta, jest memu chrześcijańskiemu sercu mi nie tylko bliska, ale wzbogaca i otwiera nowe perspektywy. Nade wszystko jednak uczy ona miłości do świętej Księgi, w której - jak lubi powtarzać autor - nic nie znalazło się przypadkiem. My tak nie czytamy Biblii, a szkoda. Bo Jezus mówi, że “dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie" (Mt 5,18).

Mojżesz - człowiek myśli i czynu

Nie biblista, nie historyk, nie językoznawca, ale profesor nauk społecznych, socjolog, Andrzej Święcicki, od 1985 roku (przeszedł wtedy na emeryturę) zajął się studiowaniem biblijnej prehistorii oraz układu Dziesięciu Słów Jahwe. Profesor postanowił dociec, co Mojżesz myślał o Bogu i co myślał o człowieku? Skąd u Mojżesza wziął się opis sześciu dni stworzenia? Dlaczego tak rozumiał Boga? Skąd zaczerpnął dziesięć Przykazań? I oczywiście przy okazji: kim jest Mojżesz? Święcicki zajął się fragmentami zaledwie siedmiu rozdziałów z Księgi Rodzaju i trzech z Księgi Wyjścia. Teksty te uważa za dzieło myśli i objawień Mojżesza sformułowanych przez niego na piśmie. Owocem długich studiów jest wydana w 2003 roku książka o Mojżeszu.

Mojżesz, wychowanek szkół egipskich, uciekinier chroniący się u Madianitów (plemię pochodzące od Abrahama i późnej jego żony Ketuy) w przechowującym pamięć Abrahama domu Reula, ożeniony z Seforą, córką Reula i matki wywodzącej się prawdopodobnie z plemienia Kuszytów (Etiopczyków), gdzie od czasów Noego czczono Boga pod imieniem Nen Wen: “Ten, który jest". Kuszyci wywodzili się od Kusza. Ojciec Kusza - Cham, był średnim synem Noego... Wiadomo zresztą, że w Egipcie mieszkali potomkowie Abrahama, o których w Biblii niemal się nie mówi.

Dość skomplikowany wywód wprowadza czytelnika w dwie tradycje, z których się wywodzi Księga Rodzaju: starszą jahwistyczną z ok. X lub IX w. przed Chrystusem, gdzie Bóg nosi imię Jahwe, i elohistyczną z VIII w., nazwaną tak od słowa Elohim - Bóg. Imię Jahwe zostało objawione dopiero Mojżeszowi. Opowiadania Mojżesza były jego własną twórczością i podobnie jak nauki egipskich kapłanów służyły wyjaśnianiu ukrytego sensu mitów. Mitów o początku - o stworzeniu świata, adama (“adam" oznacza rodzaj ludzki) i pierwszej pary ludzkiej (problem dwóch opisów stworzenia człowieka), drugie o ulepieniu adama z gliny, ogrodzie i niewieście, trzecie - o upadku i jego następstwach.

Posługując się historią, archeologią, łącząc dane w logiczny ciąg, niekiedy przy pomocy hipotez Autor z pasją tropi korzenie wiary w Boga wszystkich ludzi, stworzyciela, prawodawcę. W drugiej części książki rekonstruuje dalsze losy myśli Mojżesza. Iran, Cyrus, Zaratustra, Budda, greccy filozofowie od Talesa do Plotyna, Mahomet... Wpływ Mojżesza można udowodnić, podbudować na zasadzie wielkiego prawdopodobieństwa popartego historią.

Lektura męcząca. Święcicki, jakby nie dbając o czytelnika, zadowala się zapiskami ze swych poszukiwań. Czy ślad, za którym idzie, jest właściwy, czy rekonstrukcja wytrzymuje konfrontację ze współczesną wiedzą? Wszystko wskazuje na odpowiedź pozytywną, choć ocena wartości całej konstrukcji wymaga erudycji, pozwalającej na rozeznanie się w wartości składających się na nią elementów. Na ogół nasza wiedza o Mojżeszu ogranicza się do tego, że to on był twórcą tożsamości Narodu Wybranego, mało kto jednak się zastanawia, co to znaczy. Że był człowiekiem czynu, ale nade wszystko człowiekiem myśli, pierwszym teologiem monoteizmu, z którego wyrośli wszyscy inni.

Prawosławie Paula Evdokimova

Kisiel lubił powtarzać, że Bolesław Piasecki wejdzie do historii jako Gebethner i Wolff katolicyzmu PRL. I rzeczywiście, całe moje pokolenie jest dłużnikiem wydawnictwa Pax, dzięki któremu mogło poznać wielką katolicka literaturę powojenną. A teraz należy się znów słowo wdzięczności za wznowienie wydanej w 1964 roku wielkiej książki Paula Evdokimova “Prawosławie". Jako motto do wydania polskiego wydawca zamieścił obszerny cytat z ateńskiego historyka Kościoła Balanosa. Cytat zaczyna się tak: “Jeśli rzeczywiście uważamy rozdział Kościołów za nieszczęście, moim zdaniem, nieuniknione, to ich wzajemną nieznajomość należy uznać za jeszcze większe nieszczęście".

Paul Evdokimov urodził się 2 sierpnia 1901 w Petersburgu, marzył o karierze wojskowej, lecz w 1918 roku wybrał studia w Kijowskiej Akademii Duchownej. W 1920 roku wyemigrował z Rosji do Francji, gdzie kontynuował studia w latach 1924-1928 na Sorbonie oraz w Instytucie Św. Sergiusza w Paryżu pod kierunkiem o. Sergiusza Bułgakowa. Współorganizował pierwszą w Paryżu parafię prawosławną z językiem liturgicznym francuskim, w czasie okupacji uczestniczył w działalności Comité Inter-Mouvement auprés des Evacés, od 1953 prowadził wykłady w Instytucie Św. Sergiusza. Był członkiem Komitetu Kierującego Instytutu Ekumenicznego w Bossey w Szwajcarii, dyrektorem Centrum Studiów Prawosławnych w Paryżu, współpracownikiem wielu pism teologicznych, jak “Bible et vie chrétienne", “Eglise vivante". Był obserwatorem na Soborze Watykańskim II.

Evdokimov pisał wyłącznie po francusku. Chciał, by prawosławie promieniowało także na świat zachodni. Otwarty na współczesne zagadnienia, związany z myślą europejską, bywał określany jako przedstawiciel “prawosławnego modernizmu", co było zupełnym nieporozumieniem, gdyż nigdy nie podważał wiary Kościoła, chciał ją przybliżyć współczesnemu światu. Zmarł 16 września 1970 roku w Meudon pod Paryżem.

“Prawosławie", uważane dziś za klasykę, przełożono na wiele języków, podobnie zresztą jak i inne dzieła Evdokimova. Niektóre z jego prac ukazały się po polsku: “Kobieta i zbawienie świata" (1991), “Wieki życia duchowego. Od Ojców Pustyni do naszych czasów" (1996). Przekładu “Prawosławia" (1964 i 2003), co ważne, dokonał nieżyjący już prawosławny teolog, ksiądz Jerzy Klinger, wielka postać polskiego prawosławia, bliska stylowi myślenia Evdokimova.

Książka, ukazująca całościowo prawosławie, rozpoczyna się od historii. Tę wstępną część zamyka piękny rozdział “Pro domo sua", o wolności (prawosławia), która nie przeciwstawia się porządkowi. “Nie bądźcie - mówi tajemniczy głos Chrystusa - niewolnikami zbyt dobrze zorganizowanego porządku za cenę pogwałcenia sumienia i ostatecznego niebezpieczeństwa “organizowania" natchnień Ducha Świętego". Dalsze części mówią o antropologii teologicznej (osoba ludzka, antropologia przebóstwienia, antropologia liturgii, ascetyzm, doświadczenie mistyczne itd.), następna poświęcona jest prawosławnej eklezjologii - traktuje o Kościele, m.in. o jego jedności, świętości, katolickości, soborowej strukturze, kapłaństwie i działalności misyjnej, dalsze części dotyczą wiary, modlitwy i rzeczy ostatecznych.

Ten pobieżny przegląd podjętych tematów - konieczny dla przybliżenia książki - kiepsko ją charakteryzuje. Sposób pisania o sprawach, o których tyle już napisano, jest wyjątkowy. Bo jest to pisane - duże słowo - z miłością: do Boga i Kościoła. Evdokimov-erudyta jest jednocześnie świetnym pisarzem. Piękno wiary przewyższa u niego mroki ludzkich słabości, dlatego lekturze towarzyszy zachwyt. Zachwyt pięknem Pana Boga i Kościoła. Lektura dla ekumenicznych katolików? Sposób na poznanie prawosławia? Tak, ale znacznie bardziej pomoc w odnalezieniu zagubionego przez wielu z nas zachwytu nad pięknem chrześcijaństwa. Wypada jeszcze dodać, że lektura nie wymaga specjalnego przygotowania teologicznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (4/2004)