Mancewicz: Bums!

Minister sprawiedliwości jest uzbrojony. Widzieliśmy. Nosi na co dzień pistolet za paskiem spodni i chciałoby się tu rzec: dobrze, że nie jest to granatnik. Ale sprawa wcale nie jest aż tak śmieszna.

20.03.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Piotr Molecki / East News /
Fot. Piotr Molecki / East News /

Minister sprawiedliwości jest uzbrojony. Widzieliśmy. Nosi na co dzień pistolet za paskiem spodni i chciałoby się tu rzec: dobrze, że nie jest to granatnik. Ale sprawa wcale nie jest aż tak śmieszna ani, jak kto woli, tak żałosna, na jaką na pierwszy rzut oka wygląda.

Zaiste o sprawach poważnych i niepoważnych dyskutuje się – jak teraz ze wszystkim – tylko chwilę, by zaraz zapomnieć, zmienić temat, zająć się czyimś brzuchem bądź jego brakiem czy takoż włosami, bądź takoż ich brakiem. Mamy nie do końca uświadomione przeczucie, że trzy dni po wybuchu jądrowym media i ich komentatorzy zajmą się czymś ciekawszym. Dajmy na to wpadkami makijażowymi podczas gali rozdania Oscarów albo czymś w tym guście. Oczywiście porównywanie obecności pistoletu za paskiem spodni Zbigniewa Ziobry do wybuchu nuklearnego nie jest zamierzone ani sensowne, ale chodzi nam o tempo, w jakim coś dostrzegamy, by zaraz uznać to za nieważne i zdezaktualizowane. Tymczasem nie wszystko w życiu, a tym bardziej w państwie, staje się bądź się z dnia na dzień dezaktualizuje. Zwłaszcza owe trendy makijażowe, ale i mody na noszenie broni palnej przez najwyższych funkcjonariuszy państwowych.

Zacznijmy od pytania klasycznego: po co człowiek się zbroi? Odpowiedzmy krótko. By strzelać. Ktoś spróbuje teraz oponować. Niesłusznie. Człowiek uzbrojony jest gotów strzelić, tym samym jest gotów zabić. Musi być na to przygotowany. Psychicznie i fizycznie. Taka jest żelazna logika noszenia pistoletu za paskiem. Dalsze pytania, w rodzaju: „czy jest pan/pani gotowa zabić?”, są zbędne. Człowiek uzbrojony, nie bandzior, w sytuacji zagrożenia wyciąga pistolet. Mierzy, najlepiej w nogę, potem zaś, gdy ma czas, woła, ostrzega, a gdy to nie oddala niebezpieczeństwa, strzela. Strzelał w nogę, trafił w głowę. Tak bywa. Niechcący. A więc leży przed nim stygnący trup, czeka nań prokurator i sędzia. „Byłem zdenerwowany” – powiada. „Źle trafiłem. Nie chciałem”. Mamy problem. Otóż nie ma się co łudzić, łatwiej jest zabić bliźniego, gdy się ma pistolet i gdy się człowiek zdenerwuje. Dlatego – przynajmniej teoretycznie – tych, którzy o broń się starają i chcą ją mieć legalnie, bada się i poddaje testom. Czy aby za prędko się nie denerwują, mówiąc oględnie. Czy potrafią celować? Są to sprawdziany przynajmniej teoretycznie zabezpieczające przed nadpobudliwymi psychopatami bądź miękiszonami, z którymi i tak są same kłopoty, więc po co im jeszcze dawać do ręki broń palną. Mówiliśmy tu raczej o szarym użytkowniku pistoletów. Dziś jednak nie o niego nam idzie, a o ministra sprawiedliwości.

Oto patrzymy na jednego z najpilniej strzeżonych ludzi w Polsce. Na jego ochronę wydajemy gigantyczne kwoty. Codziennie. Od wielu lat. Po to, między innymi, by nasz minister czuł się bezpiecznie w swoim własnym kraju, na ulicach naszych polskich miast, podczas podniosłych uroczystości, licznych odsłonięć tablic, mnogich poświęceń, przecięć i tym podobnych zdarzeń, w których urzędnik ten uczestniczy i ku uciesze gapiów przemawia. Okazuje się jednak, że to na nic, że minister sprawiedliwości nie ufa tysiącom swoich ochroniarzy, snajperom, jawnym, tajnym i dwupłciowym policjom kraju tego. Uzbrojonym po zęby we wszystko, w co się da. Czy – tu pojawia się słuszne pytanie – możliwe, że brak zaufania pana ministra ma podstawy? Czy raczej jest to nieufność kwalifikująca się do nadania jej statusu, z którego winna wynikać prędka weryfikacja jego pozwolenia na broń palną. To by było i śmieszne, i straszne. Ale możliwe. Jest coś jeszcze. Możliwe, że minister sprawiedliwości po prostu dobrze się czuje, gdy ma przy sobie pistolet. Że ów twardy ucisk daje mu uczucie komfortu.

Jak widać, pytań jest mnóstwo: czy oto jesteśmy przeciwko, by minister sprawiedliwości w Polsce chodził uzbrojony? Czego bądź kogo się boi? Co daje mu pewność? Radość? Nie umiemy odpowiedzieć dziś na te pytania, ponieważ nie wiemy, kim tak naprawdę jest. Gdy się dowiemy, odpowiedzi się znajdą. Na te i inne pytania.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023